Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PiS, Wiesławem Janczykiem.

 

W sobotę odbędzie się pogrzeb zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. To będzie też dzień żałoby narodowej. Rzeczywistość polityczna jest jednak nieubłagana. W ciągu trzech miesięcy musi być wybrany następca. Jak pan odczytuje deklarację prezesa PiS, który zapowiedział, że wasza partia nie wystawi w tych wyborach kandydata?

- Pozytywnie. Ucieszyłem się z tej wiadomości. Tam były wybory. Mieszkańcy pokazali swoje preferencje. Trudno dzisiaj rywalizować od początku. Ci kandydaci, którzy występowali w tych wyborach, też są wstrząśnięci, nie wyrażają chyba woli kandydowania. To dobra decyzja. Ona zostanie dobrze przyjęta.

 

Aleksandra Dulkiewicz - pierwsza zastępczyni prezydenta Gdańska – przyjęła propozycję premiera, żeby objąć funkcję komisarza miasta do czasu przedterminowych wyborów, do których prawdopodobnie sama stanie. Decyzja prezesa PiS sprawi, że PO też zrezygnuje z wystawienia swojego kandydata i Aleksandra Dulkiewicz prawdopodobnie zostanie wybrana na kolejnego prezydenta Gdańska?

- Nie znam nastrojów w Gdańsku. Mieszkam w południowej Polsce. Wydaje się, że ten odbiór społeczny dzisiaj, te komentarze i cierpienie osób, które nie mogą się pogodzić z wydarzeniami, pójdzie w ślad z takim rozumowaniem, żeby decyzję prezydenta brać pod uwagę. Dobierając sobie współpracowników, on uwzględniał wszystkie aspekty swojego nurtu programowego. Zatem wydaje się, że zgoda na kontynuację w tych okolicznościach jest najlepszym rozwiązaniem.

 

Dzisiaj pierwsze po Nowym Roku i tragicznych wydarzeniach w Gdańsku posiedzenie Sejmu. To będzie test dla parlamentarzystów, czy potrafią debatować w innym stylu? Uda się obniżyć poziom napięcia politycznego, który mógł przyczynić się do wydarzeń w Gdańsku?

- Liczę na to. Będzie możliwość sprawdzenia takiej tezy. Przed nami głosowanie ustawy budżetowej. Wczoraj na komisji było 100 poprawek. Będą głosowane też wnioski mniejszości. Będzie 7 godzin głosowań. Zobaczymy. Powstaje coś, co będzie można określić jako coś trwałego po takim drastycznym wydarzeniu, które wstrząsnęło Polską i wieloma krajami? Moim marzeniem jest to, żeby politycy zrezygnowali z języka agresji. Powinno być coś trwałego. Od tego momentu powinniśmy liczyć od nowa czas. Powinniśmy być bardziej powściągliwi. Spór programowy jest istotą demokracji. To byłoby nienaturalne. Jednak moim zdaniem w ślad za zapowiedziami ministra Brudzińskiego, który mówił o doprecyzowaniu przepisów ochrony w czasie imprez masowych, powinno pójść zrewidowanie prawa, za które jest odpowiedzialny minister cyfryzacji i sprawiedliwości. Będę z nimi rozmawiał, żebyśmy stworzyli czytelne prawo, jeśli chodzi o internet, żeby osoby dotknięte hejtem mogły dochodzić swoich praw. Komentarze są preparowane, anonimowe. Adresatów łatwo identyfikujemy, ale inicjatorów zidentyfikować jest trudno. To często zajmuje wiele miesięcy. Liczne komentarze uderzają w autorytety, bohaterów, naszą tożsamość narodową. One poniżają nas w oczach opinii publicznej. One są zbyt łatwo rzucane w przestrzeń publiczną. Czy jesteśmy w stanie systemowo zatrzymać falę hejtu? Tu będzie przez pewien czas wygaszenie konfrontacji. Jeśli to ma być trwałe, muszą być zmiany w prawie. Mówi się, że internet ma być swobodną przestrzenią, ale za tymi swobodnymi wypowiedziami mogą iść brutalne czyny. Jak tego nie określimy, cała ta sytuacja będzie straconą szansą.

 

Pojawił się pomysł, żeby prawo dotyczące mowy nienawiści, nazwać Lex Adamowicz. Są jednak też głosy, czy nowe przepisy w ogóle są potrzebne. Może trzeba lepiej egzekwować te istniejące? Słyszymy, że trzy osoby zostały szybko zatrzymane za publikowanie gróźb karalnych wobec prezydentów Wrocławia, Olsztyna i Poznania. Jeśli się chce to można?

- Moje doświadczenie osobiste nie jest tu rozległe, ale jest inne. Testowano na mnie te możliwości systemu polskiego prawa. Niestety doświadczenie wskazuje, że postępowania są prowadzone opieszale. Cieszę się, że dzisiaj jest przyspieszenie. Gratuluję służbom, ale mówimy o czymś więcej. To nie jest tylko dyskusja w mediach ogólnopolskich. Proszę zobaczyć na komentarze w mediach lokalnych. Zejdźmy do poziomu województwa. Jedni potrafią to robić z gracją, podpisać się, wyrazić swoją opinię. Inni kamuflują się za nickami. W sposób frywolny wyrażają opinie, preparują oskarżenia. To problem życia społecznego. Ostatnie wybory pokazały, że wiele osób nie chce działać w sferze publicznej, bo przejście przez ściany ognia wymaga wielkiego kombinezonu odpornego na ogień. Wiele osób kompetentnych nie ma odwagi rozpocząć działalności publicznej.

 

Można też powiedzieć, że to kolejny kamyczek do ogródka wymiaru sprawiedliwości. Jest pytanie, czy wymiar sprawiedliwości zachował się jak należy, jeśli chodzi o sprawcę mordu. U Stefana W. wykryto schizofrenię paranoidalną i – jak ustaliła Rzeczpospolita - był konsultowany 20 razy przez psychiatrów. Zdaniem ekspertów po odbyciu kary on nie powinien być wypuszczony na wolność, ale skierowany do ośrodka zamkniętego. Takie pytania nie powinny zostać głośno zadane?

- Trudno mi to oceniać. Nie jestem specjalistą. Fakty są jednak miażdżące. Postępowania na poziomie policji i prokuratury w sprawach pomówień kończą się często w sądzie. Największa odpowiedzialność spoczywa na wymiarze sprawiedliwości. On rozstrzyga o konsekwencjach. Wracam teraz do spraw proceduralnych i oceny stanu psychicznego. Nie podejmuję się tego skatalogować. Mam za małą wiedzę. Skutki tego pozostawania na wolności tej osoby są dla nas wstrząsem.

 

Teraz Nowy Sącz. Prezydent Ludomir Handzel przedstawił wczoraj swojego drugiego zastępcę. Została nim Magdalena Majka, która dotychczas kierowała biurem parlamentarnym posła PiS, Piotra Naimskiego. Wcześniej na stanowisko szefowej wydziału edukacji prezydent powołał Małgorzatę Belską, która była członkinią PiS i kontrkandydatką Ludomira Handzla w wyborach. Ludomir Handzel z powodzeniem sięga do zasobów kadrowych PiS?

- To potwierdza, że w zasobach kadrowych PiS jest wiele osób merytorycznych. To komplement dla naszego środowiska. Cieszę się. Widać, że prezydent buduje szeroko swoje zaplecze. To też próba korespondencji z większością rządową. To sygnał, że prezydent Handzel chce mieć dobre relacje z PiS. Liczy się skuteczność. On patrzy na dobrą komunikację, która w administracji i urzędach jest potrzebna. To leży u podstaw sukcesu. Nowemu Sączowi życzę sukcesów.

 

Pańską diagnozę podzielają inni politycy partii? Poseł Mularczyk krytycznie ocenia działalność Ludomira Handzla. Mówi też, że na Sądecczyźnie potrzebna jest zmiana przywództwa. Poseł Mularczyk krytykuje pana za to, że nie zna pan dobrze sądeckiej rzeczywistości, bo nie jest pan z miasta.

- Ja mam związane ręce. Przed chwilą mówiliśmy o atakach ad personam. Tym, którzy próbują to robić, proponuję lekturę statutu PiS. Tam jest wszystko napisane. Funkcja pełnomocnika okręgu 14 to nie jest komfortowa funkcja. To nie jest fotel, to zydel. Musi być potężna praca. Ja ją wykonałem w 2017 roku. Przeprowadziłem około 40 zjazdów terenowych. Rok 2018 to sukces. W powiatach głosowało na nas 139 tysięcy osób. Przejęliśmy władzę w wielu powiatach – Limanowa, Gorlice, powiat tatrzański. To pasmo sukcesów. Przybyło ponad 50% radnych.

 

Czyli zmiana nie jest potrzebna?

- Moja dewiza jest taka, że trzeba być silnym dla silnych, słabym dla słabych. Dzisiaj wszystkie osoby w strukturach wykonują dobrze swoje zadanie. Jest powód do dumy dla mnie za ostatnie wybory samorządowe.