- Trzeba poczekać na spokojne wyjaśnienia ekspertów - policji i prokuratury - a potem rozstrzygać kto był winny - dodawał poseł Sowa. Jak zaznaczał, to bardzo dobrze, że szefowa rządu napisała list do młodego kierowcy. "Tylko że z jednej strony mamy list premier, z drugiej cały aparat państwa jest używany przeciwko temu młodemu człowiekowi" - mówił poseł.


 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Nowoczesnej, Markiem Sową.

 

O konsekwencjach wynikających z wypadku premier Szydło państwo mówicie tak: „zderzenie obywatela z państwem PiS”. Tymczasem do 21-latka pisze pani premier. Nie wygląda to na bezduszne państwo.

- Ja się ciesze, że pani premier słuchając wypowiedzi swoich ministrów wysłała ten list. To ważny element. Cieszę się z tego, ale to nie zmienia obrazu rzeczy. Fakt jest taki, że w piątek doszło do nieszczęśliwego wydarzenia. Nikt tego nie planował. Uczestnikiem kolizji był też młody kierowca fiata. Dla tego chłopaka zmieniło się wszystko.

 

Czyli podtrzymuje pan zdanie, że został wydany wyrok na 21-latka?

- Nie chodzi o to czy podtrzymuje. Każdy niech się zapozna z konferencją ministra Błaszczaka. Co on mówił? On mówił, że winnym jest 21-letni Sebastian. Na tej konferencji politycy PiS kłamali, że młody kierowca został przebadany, że przyznał się do winy. Jest szereg takich elementów. Okoliczności wypadku trzeba zbadać. Nie wiadomo jakie były przyczyny, jaka była prędkość kolumny rządowej. To trzeba wyjaśnić. Dopiero potem można rozstrzygać o potencjalnej winie. Wówczas można dawać akty oskarżenia. To dziwne, że w 4 godziny od wydarzenia formułuje się zarzuty w takiej sytuacji.

 

O tym pisze w liście premier Szydło. Ona pisze, że wierzy, iż postępowanie będzie transparentne i wszystkie osoby będą traktowane równo. Nie stawia tezy, że wszystko jest już jasne.

- Ja nie kwestionuję togo, co pisze pani premier. Powiedziałem, że dobrze się stało, że pani premier napisała ten list. Pani premier jest poszkodowana w tym wypadku. Życzę jej powrotu do zdrowia. Jej intencją nie było, żeby kolumna rządowa tak zakończyła trasę. Z jednej strony mam list, z drugiej mamy fakty od piątku. Aparat państwa został użyty przeciwko temu młodemu człowiekowi. Nikt się nim nie zajmował. Podzielam pogląd, że on został lekko zmanipulowany. Nie twierdzę, że nie został pouczony o swoich prawach. Na pewno funkcjonariusze informacje mu przekazali, ale dla 21-letniego chłopaka to jest sytuacja nieprzewidywalna. Trudno zachować zimną krew i korzystać ze swoich praw. Jak on słyszy od policjanta, że na tym etapie nie jest potrzebny adwokat to go nie ma. Była presja, kilkadziesiąt osób. To trudna sytuacja. Ludzie w takich momentach szukają wsparcia.

 

Wrócę jeszcze do listu premier Szydło...

- Trudno mi komentować ten list. Są tyko fragmenty na portalach.

 

Jest tam ustęp o panu jak rozumiem, czyli o części opozycji, która próbuje wykorzystać ten wypadek politycznie. To uczciwe? To pytanie z tego listu.

To jest nieuczciwe ze strony pani premier, że wprowadziła ten element.

 

A ze strony opozycji?

- Jakby nie było tego zdania to by było bardzo dobrze. Wystarczyło skończyć. To by pokazało wsparcie dla człowieka młodego. W jakiejś mierze pani premier jest poszkodowana, bo doznała uszczerbku na zdrowiu. Po co mieszała ten wątek? Taka jest narracja PiS. Ona uległa temu urokowi.

 

Zamykając tę sprawę, marszałek Terlecki nie wyklucza...
- Sprawa jest niezamknięta. Będziemy przed komisją etyki. Prawdopodobnie trafimy przed prokuraturę z oskarżeniem.

 

Słyszę ze strony posła Budki, że nikt nie będzie posłów opozycji straszył prokuraturą. Obawia się pan takiego wniosku?

- Odwrotnie. Roczne śledztwo CBA w urzędzie marszałkowskim po moim odejściu nie przyniosło efektu, to teraz tak się mnie straszy. To śmieszne. Oni mówią, że za działalność poselską trafimy przed organy. PiS nam nie zabroni kontaktu z ludźmi. Taki jest obowiązek posła. Biura poselskie muszą być otwarte dla ludzi. To podstawowe zadanie wynikające z zaszczytnej funkcji bycia posłem.

 

Mówił pan o kontroli w urzędzie marszałkowskim, teraz jest ten zapowiadany wniosek. Można łączyć te dwie rzeczy? Tym łącznikiem jest pana osoba?

- Nie, nie łączę tego. Mówiłem, że skończył się jeden etap, zaczął drugi sprawdzania mnie. To nadinterpretacja. Powiedziałem, że ja pokazuję, że był etap pierwszy sprawdzania, teraz jest drugi etap.

 

Co dzieje się w Nowoczesnej? Słyszymy o mocnym pęknięciu wynikającym także z niezadowolenia z tego jak Nowoczesną kieruje Ryszard Petru. Są możliwe odejścia?

- Debata się odbywa w gronie wszystkich partii. To dobra rzecz. Ja nie widzę w tym nic dziwnego. Ludzie powinni artykułować swoje kwestie tak jak je widzą. Tylko wtedy można wypracować wspólne rozwiązania. Wtedy można to wdrażać w życie. To spór programowy i o kierunkach działania. Samo wysyłanie takich sygnałów z wewnętrznej dyskusji oceniam negatywnie. Warto popatrzeć na doświadczenia ostatnich lat. To nie jest najlepszy sygnał. Debata nie została ograniczona do wewnętrznego grona. To błąd. Jednak takie głosy były odosobnione i nie podważały pozycji Ryszarda Petru. W przypadku Nowoczesnej ten projekt był budowany przez niego w każdym ujęciu. W nowy rok weszliśmy z pewnymi kłopotami. Ta debata jest pokłosiem tych informacji.

 

Może chodzi o osobiste sprawy? Są słabe sondaże po eskapadzie portugalskiej lidera.

- To zawsze w jakiejś mierze uruchamia emocje. Ja to traktuje jako sprawdzian i możliwość wzmocnienia się. Jak przejdzie się przez kryzys prawidłowo to następuje wzmocnienie.

 

Nowoczesna w kryzysie?

- Nie. To nadinterpretacja. Ta sytuacja z początku roku była kryzysowa, uruchomiła dyskusję, która jest już za nami. Co do tego nikt z posłów Nowoczesnej nie ma wątpliwości. Dobrze, że debata się odbyła. W partiach demokratycznych musi być wolność słowa.

 

Teraz czas na oczyszczenie i wychodzenie z tego?

- Nie. Wychodzimy z kryzysu obronną ręką, skupiamy się na pracy programowej. Wczoraj mieliśmy seminarium odnośnie programu antysmogowego, chcemy wprowadzić projekt ustawy o wprowadzeniu ekostref w miastach. Skupiamy się na działalności programowej.