Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z wicemarszałkiem Senatu z PiS, Markiem Pękiem.

 

To już ostatnia prosta tej kampanii. Jeszcze 3 dni mają kandydaci na przekonanie do siebie nieprzekonanych. Jutro Małopolskę odwiedzi prezydent Andrzej Duda. Spotka się z mieszkańcami Wieliczki, Gorlic i Olkusza. Z jakim przekazem prezydent zwróci się do mieszkańców naszego regionu?

- Ten przekaz w ciągu kilkunastu dni jest jasny. To są szalenie ważne wybory. W nich zdecydujemy o przyszłości i wizji Polski, którą od 5 lat wspólnie z rządem realizuje prezydent Andrzej Duda. To Polska silna, bezpieczna. Z owoców rozwoju korzystają tu wszyscy, nie tylko wąska elita najlepiej zarabiających. To też wielki spór o wartości fundamentalne, kształt społeczeństwa i rodziny. Też o to, żebyśmy w najbliższym czasie mogli być spokojni kształt gospodarki, naszą pracę. Widzimy z jak wielkim wyzwaniem mierzy się teraz państwo. Chodzi o wirusa i skutki epidemii. Prezydent podkreśla, że Polsce potrzebny jest spokój, współdziałanie. Najważniejsze organy władzy muszą działać razem, szybko i sprawnie.

 

Konkurent Andrzeja Dudy w części kampanijnej debaty wytyka rządowi i prezydentowi, że niewystarczająco dużo się robi jeśli chodzi o walkę z gospodarczymi skutkami pandemii. Wczoraj Komisja Europejska opublikowała prognozy, które mogą być zaskakujące dla Rafała Trzaskowskiego. Wynika z nich, że Polskę w najmniejszym stopniu dotknie recesja z powodu koronawirusa. Ten wątek powtarza się w wypowiedziach także innych polityków KO. Wczoraj w tym studiu Marek Sowa zarzucił prezydentowi, że Andrzej Duda nie potrafi powiedzieć, co będzie gdy wirus wróci.

- Tak. Ta diagnoza dotycząca walki z wirusem przez rząd i prezydenta jest fałszywa ze strony Rafała Trzaskowskiego. Cała Europa chwali polski rząd za to, jak reagujemy na pandemię. Od początku prac nad Tarczami to środowisko polityczne, które stoi za Rafałem Trzaskowskim, zrobiło w Senacie wiele, żeby pomoc opóźnić. Mamy przykład co się dzieje, gdy część władzy publicznej jest w rękach tak destrukcyjnej opozycji. Senat to przykład, że można w każdej sprawie wkładać kij w szprychy machiny rządowej. Jakby do tego dołączył prezydent i stosował nie tylko 30 dni obstrukcji jak Senat, ale też prawo weta, na pewno byłby wielki chaos w Polsce. Nie można do tego dopuścić. Co do występu posła Sowy, on jest znany z tego, że wiele mówi, ale nie jest wizjonerem politycznym. Z PO przeszedł do Nowoczesnej.

 

Ale wrócił do PO.

- Tak, ale wtedy to miało go zbudować politycznie. To był błąd. Nie opieram się na prognozach pana Marka Sowy.

 

Ma powody do zdenerwowania Rafał Trzaskowski, gdy widzi co dzieje się z transportem publicznym w Warszawie? Wczoraj doszło do drugiego w ostatnich dniach wypadku niemieckiego przewoźnika Arriva, który świadczy usługi na zlecenie Warszawy. Drugi z tych kierowców był pod wpływem narkotyków. Pierwszy wypadek był tragiczny. Zginęła jedna osoba, wiele było rannych.

- Tak. To pytanie o odpowiedzialność polityczną Rafała Trzaskowskiego za problemy w Warszawie. Mam przekonanie, że Rafał Trzaskowski nie jest w stanie zarządzać stolicą. Jak to mu się nie udaje, co pokazała awaria w Czajce, ogromne problemy z opadami deszczu w Warszawie… Mamy XXI wiek. Jest pytanie proste przed II turą. Czy Rafał Trzaskowski, który nie umie zarządzać stolicą, jest odpowiednią osobą, żeby być głową państwa, które zmaga się z dużo bardziej skomplikowanymi problemami niż ścieki i opady? Dla nas wyzwaniem jest walka z kryzysem po pandemii.

 

Czym pan uzasadnia niekonsekwencję w poglądach Rafała Trzaskowskiego? Można je dostrzec jeśli chodzi o stosunek do małżeństw jednopłciowych, zapominanie, że wcześniej Rafał Trzaskowski brał udział w paradach równości. Teraz zabiega o głosy elektoratu Konfederacji. Mówił pan o tym na konferencji. Premier Gliński punktuje prezydenta Warszawy na Twitterze za rozmijanie się z prawdą jeśli chodzi o pomoc dla ludzi kultury. Wypomina mu też, że przed trzema laty głosował przeciwko podniesieniu limitu kosztów uzyskania przychodów dla twórców. Tych samych limitów, które wcześniej PO obniżyła.

- Tak. Rafał Trzaskowski na każdym kroku kompromituje się niewiedzą dotyczącą spraw w Polsce. Jedną z symbolicznych wypowiedzi było to, że nie głosował za sprawami związanymi z obniżeniem wieku emerytalnego. Nawet nie pamięta kiedy był posłem. To symptomatyczne. Rafał Trzaskowski nie ma poglądów. On ma takie, które w danym momencie doradzają mu doradcy. W tej kampanii Rafał Trzaskowski wchodzi w buty prezydenta Dudy. On powtarza po prezydencie i równoważy przekaz. To fałszywe i niewiarygodne. Polacy widzieli tę różnicę gdy były wybory samorządowe. Rafał Trzaskowski pokazywał swoje lewicowe oblicze. Mówił, że jest znacznie bardziej liberalny od standardowego polityka PO. Jego agendę w Warszawie realizuje wiceprezydent Rabiej. Znamy jego plan oswajania Polaków z wynalazkami mniejszości seksualnych. To wszystko Polacy powinni pamiętać. Nie może być tak, że kampania wyborcza jest grą pozorów i cynicznym PR. Rafał Trzaskowski jest niebezpieczny. To osoba niewiarygodna.

 

Mówi pan, że Rafał Trzaskowski wchodzi w buty Andrzeja Dudy, ale nie pojawił się na debacie w Końskich. W zamian zwołał konferencję prasową w Lesznie.

- Tak. To unik. Rafał Trzaskowski, jeśli chciał się pokazać jako odważny pretendent, powinien stanąć do debaty. Ją ma obowiązek organizować TVP. Miejscem na debatę prezydencką jest TVP. Wolał od tego ustawkę z dziennikarzami. To żadna debata. Starałem się śledzić obie debaty. Od każdego trudniejszego pytania Trzaskowski uciekał z bezczelnym uśmiechem. Ta debata zostanie przez Polaków zapamiętana, bo pojawiały się nazwiska Andrzeja Dudy, Jarosława Kaczyńskiego i słowo PiS. Do tego symboliczna odpowiedź do dziennikarki, że wszystko szybko się zmienia. To koniunkturalizm.

 

Jest pan miłośnikiem koszykówki. Obstawia pan w zakładach bukmacherskich wyniki ligi NBA?

- Nie. Jednak cenię sobie sport jako bezinteresowne zajęcie. Piękno sportu jest najważniejsze. Bukmacherzy to też forma sondażu. Nie przywiązuję jednak wagi do sondaży. Pamiętamy te z poprzednich wyborów. Prezydent Andrzej Duda jest niedoszacowany. On jest faworytem drugiej tury.

 

Bukmacherzy twierdzą, że Rafał Trzaskowski ma dwa razy niższe szanse. Co ciekawe, są zakłady na frekwencje. Najczęściej klienci typują 64,5%. Jakby tak było, byłaby to niższa frekwencja niż w I turze. Myśli pan, że będzie niższa, czy kolejna odsłona „Bitwy o wozy” spowoduje, że więcej osób zagłosuje?

- Na końcu kampanii wiele robimy, żeby zmobilizować ludzi. Wysoka frekwencja to wygrana demokracji. Wolałbym nie oddawać decyzji w ręce sondaży i bukmacherów. Bierzmy decyzję w swoje ręce. Cieszę się z frekwencji w I turze. Polacy widzą stawkę. To najważniejsze wybory po 1989 roku.

 

Jak pod koniec maja mówił pan, że w Senacie nie marszałek dyktuje warunki, ale szef PO Borys Budka pod dyktando Rafała Trzaskowskiego, marszałek Tomasz Grodzki oburzył się i powiedział, że czeka go z panem poważna rozmowa na zasadzie mistrz-uczeń. Minął ponad miesiąc. Taka rozmowa doszła do skutku?

- Rozmowy takiej nie było. Marszałek może ze mną porozmawiać na takiej zasadzie o chirurgii klatki piersiowej. W polityce nie mam kompleksu. W poprzedniej kadencji byłem wicemarszałkiem. Od tych słów marszałka Grodzkiego niewiele się zmieniło w Senacie. Senat nadal jest izbą obstrukcji, demagogii. Przy bonie turystycznym padły poprawki, które by kosztowały budżet kilkadziesiąt miliardów więcej, niż zaproponował rząd. Tak się można bawić i lekceważyć budżet, ale na razie mamy tylko alternatywną politykę w Senacie. Jak do tego dołączy prezydent z prawem weta, łódź polskiego państwa możemy rozchybotać. To szkodliwe.