Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Marczułajtis: zażądam wyjaśnień od prezydenta na piśmie

"Jestem zaskoczona tą decyzją" - przyznała na antenie Radia Kraków szefowa komitetu aplikacyjnego Kraków 2022, Jagna Marczułajtis - Walczak. Chodzi o zapowiedź prezydenta Krakowa, że złoży wniosek o referendum w sprawie Zimowych Igrzysk. Jak zapowiedziała posłanka, dziś prezydent Jacek Majchrowski dostanie od niej pismo, w którym domaga się wyjaśnień. Chcę mieć odpowiedź na piśmie, żeby to wyjaśnić na arenie międzynarodowej - powiedziała Marczułajtis - Walczak.



"Prezydent Majchrowski siebie i nas stawia w trudnej sytuacji, wniosek do MKOl jest już złożony, podpisane są listy intencyjne i umowy, także na poziomie rządowym" - mówiła Marczułajtis - Walczak w porannej rozmowie Radia Kraków. Wyjaśnień w tej sprawie będzie chciał także MKOl. Jej zdaniem w tej sprawie wypowiedzieć się powinny także inne miasta, w których zaplanowano olimpijskie konkurencje.

Posłanka przekonywała jednocześnie, że jest duże poparcie społeczne dla Igrzysk, projekt ma też poparcie rządowe.

Czytaj też: Wniosek aplikacyjny Krakowa. Będzie referendum?


Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Jagną Marczułajtis – Walczak, szefową Komitetu Konkursowego Kraków 2022.

Ma pani żal do prezydenta Majchrowskiego za decyzję w sprawie referendum?

- Ja jestem zaskoczona tą decyzją. Przygotowałam pismo do prezydenta, dzisiaj go złoże na jego ręce. Prezydent obiecał, że jutro przedstawi swoje stanowisko w tej sprawie.

Będzie pani namawiała prezydenta Majchrowskiego, żeby wycofał się z tej decyzji?

- Jestem przekonana, że dla prezydenta Igrzyska są bardzo ważne. Może być tak, że on zgłosił to referendum, żeby dać szansę ludziom, którzy popierają Igrzyska, aby zabrali głos. Ci ludzie nie biorą udziału w dyskusji, oni po prostu popierają ideę. Grupa przeciwników zawsze będzie lepiej słyszalna. Łatwiej jest pokazać sprzeciw. To mądry gest, ale nie jest to wygodne dla procesu, w którym się znajdujemy.



Co powinna zrobić Rada Miasta? Przyjąć czy odrzucić ten wniosek?

- To decyzja, która leży po stronie Rady. Trudno mi powiedzieć. Ja nie jestem przeciwna referendum. Jednak w procesie, w którym się znajdujemy, to nie jest tylko projekt Krakowa, inne miasta powinny się także wypowiedzieć. Pewne zobowiązania zostały podjęte. Proces trwa od 20 miesięcy. Zostały podpisane zobowiązania, umowy i listy intencyjne, nie tylko na szczeblu samorządowym. To złożony proces.

W naszym kraju doświadczenia referendalne nie są najlepsze. Wszystko przez frekwencję. Jeśli by doszło do referendum nie w czasie wyborów do Europarlamentu czy w czasie wyborów samorządowych, to frekwencja prawdopodobnie będzie zbyt mała, żeby referendum było wiążące. Wówczas powinien zdecydować rząd. Trzeba będzie świecić oczami przed premierem Tuskiem?

- W mojej ocenie rząd popiera starania o Igrzyska. Mamy gwarancje rządowe. Uchwała mówi, że rząd popiera nasze starania. To raczej siebie Jacek Majchrowski stawia w trudnej sytuacji. Wszyscy powiedzieli, że są za projektem a prezydent mówi, żeby decydowała Rada Miasta i mieszkańcy. Proces trwa, nie można w jego połowie mówić, żeby decyzję podejmowali mieszkańcy. To proces, który jest złożony. Jesteśmy także poddani ocenie międzynarodowej. MKOl będzie chciał wyjaśnień w tej sprawie. Stąd też mój list. Chcę mieć odpowiedź na piśmie, żeby to wyjaśnić na arenie międzynarodowej. Koszty zostały już przecież poniesione.

Wczoraj od jednego z krakowskich polityków PO słyszałem, że trzeba teraz ratować Kraków przed prezydentem Majchrowskim. Zgodzi się z tym pani?

- Uważam, że trzeba kontynuować proces, w którym się znajdujemy. Trzeba pokazać, że jesteśmy odpowiedzialni za nasze zobowiązania. Jak powiedzieliśmy „A”, trzeba powiedzieć „B”. Kraków jest już zgłoszony. Jak przejdziemy do drugiej fazy, co ma nastąpić w lipcu, to wtedy będziemy to kontynuowali.

Krakowska PO powinna zerwać porozumienie z Jackiem Majchrowskim?

- To pytanie do szefa klubu radnych. Im pozostawiam tę decyzję.

Słyszymy też o swoistym szantażu: „Nie chcecie Igrzysk? To pożegnajcie się z S7 i zakopianką”. Taki scenariusz jest możliwy?

- Nie. To inwestycje, o które się staramy od lat. Są wpisane w dokumentach rządowych i strategiach rozwoju. Jest zgoda na realizację projektu S7. Wiemy, że brakuje kilku dokumentów.

Jeśli krakowianie by powiedzieli „nie” dla Igrzysk, to nic się nie zmieni?

- Nadal się będziemy starać o te inwestycje. Nic się nie zmieni.

Dokument aplikacyjny zakłada budowę w Krakowie czterech obiektów: hali lodowej, hali do curlingu, hali na Wiśle i zadaszenia Cracovii. To w sumie 550 milionów złotych. Nie boi się pani, że to będzie gwóźdź do trumny tego projektu i krakowianie tego po prostu nie zdzierżą?

- Właśnie dlatego, że mamy tak dużo istniejących obiektów, chcemy je dostosować do wymogów MKOl. To wszystko po to, żeby zminimalizować koszty. Hala dla Wisły, która najpierw miałaby służyć Igrzyskom a potem miastu, jest od dawna planowana. Wisła zabiega o taki obiekt. Kraków i tak się o taki obiekt stara. Obiekt na Kolnej też jest potrzebny. On by później był wykorzystany na przykład jako hala do tenisa. Jedynym sprawiającym kłopot obiektem byłby tor do bobslejów, saneczkarstwa i skeletonu. On by wymagał dużego dofinansowania.

Jesteśmy w punkcie przełomowym. Prezydent deklaruje wniosek referendalny, on trafi na Radę Miasta i pewnie zostanie przyjęty. Wszystko zostanie w rękach krakowian. Nie czuje pani, że to może być w szczególności pani porażka? Zwolenników Igrzysk na początku było 61%, dostała pani nieograniczone zaufanie i możliwości. Na ostatniej prostej mamy to, co mamy. Nie czuje pani, że coś pani zawaliła?

- To nie jest ostatnia prosta. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Ja zostałam namaszczona do prowadzenia tego projektu. Jestem szefową Komitetu Konkursowego. To województwo, miasto Kraków i miasto Zakopane są założycielami tego stowarzyszenia. Moim zadaniem jest przeprowadzić wniosek przez procedurę MKOl. Naszym zadaniem jest przejść do drugiej fazy konkursu.

Przedwczoraj, gdy był prezentowany wniosek aplikacyjny, nie dowiedzieliśmy się właściwie niczego więcej. Pani mówiła, że nie liczyła kosztów z kalkulatorem, że trzeba będzie walczyć z krakowianami o organizację Igrzysk. Nie trzeba się uderzyć w piersi?

- Nie. Użyłam specjalnie takiego kolokwialnego określenia. Chciałam powiedzieć, że MKOl 10 lat temu po to podzielił fazę kandydowania na dwie fazy, żeby oszczędzić miastom niepotrzebnych kosztów. Pierwsza faza ma pokazać, że miasto wnioskujące jest zdolne do przeprowadzenia Igrzysk pod względem technicznym. Dokumentacja, która powstała jest stworzona dla MKOl. Grupa robocza MKOl napisze raport do zarządu i oni podejmą decyzję. W drugiej fazie nastąpi czas, żeby pokazać analizę kosztów.

Niezadowolenie krakowian mimo wszystko rośnie. Nie czuje pani, że to pani porażka?

- Nie. Ten proces trwa. My jesteśmy na początku drogi. Jak będzie nam dane przejść do II fazy, zapewniam mieszkańców, że będą analizy finansowe.

Jest pani przygotowana na porażkę?

- Jestem przygotowana na walkę z Oslo, Pekinem, Lwowem i Ałma Atą. Warto walczyć międzynarodowo. To szansa dla Krakowa, Małopolski i Polski. To także szansa dla mieszkańców Krakowa na pozyskanie nowych inwestycji, o które się staramy od lat.


Prasę przeglądał profesor Zbigniew Nęcki:


Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię