Zapis rozmowy Jacka Bańki z Łukaszem Fyderkiem z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

W tej dyskusji po tragedii w Paryżu mamy różne pomysły dotyczące terroryzmu. Od szefa MSZ słyszymy o stworzeniu legionu Syryjczyków w Polsce. Odchodzący szef MSZ mówi o większej obecności koalicji w Syrii.

- Problem Państwa Islamskiego można rozpatrywać w długim i krótkim czasie. My nie jesteśmy w stanie tego rozwiązać. To pierwsza teza. Możemy minimalizować negatywne efekty działania organizacji dżihadystycznych. Nawet jakbyśmy przeprowadzili w tym momencie operację militarną, weszli do Syrii i zniszczyli Państwo Islamskie, co jest możliwe, to współczesne wojny mają to do siebie, że nie jest problemem pokonanie przeciwnika, ale utrzymanie terenu i zapewnienie jego stabilizacji. O ile my, jako NATO, możemy wykorzystać technologię, żeby pobić Państwo Islamskie, to ono i tak się odrodzi. Nawet jak siły okupacyjne będą tam stacjonować. Istnieje paradoks. Państwo Islamskie, wykorzystując te ataki, dowodzi skuteczności kampanii militarnej w Syrii. Ostatnio siły Państwa Islamskiego znajdują się w defensywie. Wydaje się, że kontynuowanie tych wysiłków, przy większym wykorzystaniu sił specjalnych, ale bez obecności sił lądowych, może przynieść efekty. Nie wyeliminujemy jednak całkowicie problemu. Nawet jak Państwo Islamskie zostanie zniszczone, dżihadyzm jest problemem kulturowym i politycznym a nie problemem militarnym.

 

To, że doszło do tragedii we Francji pokazuje, że ta część militarnych działań przynosi skutki, chociaż dżihadyzmu nie wyeliminuje?

- Ten pogląd na rzeczywistość salafickich dżihadystów jest odmienny od naszego. Oni utworzyli Kalifat. To ma być państwo boże na ziemi. Oni często operują elementami tradycji muzułmańskich, które zapowiadają koniec świata. To ideologia, która ma w perspektywie apokalipsę. Ten koniec świata ma przyjść w toku wielkiego zderzenia sił islamskich i krzyżowców na terenie Syrii. Takie są zapowiedzi i one są często wykorzystywane w propagandzie ISIS. Ważne jest nie dać się sprowokować. Państwo Islamskie przez długi czas operowało w swobodzie. Nie było bombardowane. Państwo Islamskie tę nazwę nosi od 2014 roku, ale ono działa od roku 2004, jako Al Kaida w Iraku. Potem było wiele innych nazw. Pomiędzy 2011-2014 rokiem operowała w pełnej swobodzie. Od wycofania się USA z Iraku do bombardowań była pełna swoboda.

 

Co jest takiego atrakcyjnego w dżihadyzmie, że fascynuje kolejne pokolenia osób, które znalazły swoje miejsce we Francji? Ci imigranci przybyli tam w latach 50. XX wieku.

- To niepokojące. W takich informacjach, które były publikowane, to było sygnalizowane. To przerasta Francuzów. Oni mają wielkie finansowanie i są uznawani za najlepszych w Europie, jak chodzi o rozpoznanie zagadnień muzułmańskich. Ta propaganda dociera jednak do coraz szerszych kręgów. To nie tylko biedni ludzie z przedmieść, ale także zamożne osoby w różnym wieku. Od osób nieletnich, z którymi Francja nie może sobie poradzić, bo zradykalizowany nastolatek trafia do domu poprawczego, po ludzi dobrze sytuowanych. Poziom wsparcia dla tej ideologii jest wysoki. Jakie są źródła takiego stanu rzeczy? Po pierwsze ta ideologia jest atrakcyjna, bo czerpie z tradycji koranicznej, ale czerpie wybiórczo. Te elementy, które wyciąga, mają siłę przyciągania. One dotyczą jasnej wizji świata. Jest ziemia islamu i jej przeciwnicy. To świat wojny. Przez ten świat islamu nie są rozumiani wszyscy muzułmanie, ale ci, którzy żyją w Kalifacie. To nie tylko walka dobra ze złem, gdzie dobro zwycięży, ale walka dobra ze złem, które poprzedza koniec świata. Dobro zwycięży, czyli islam. To przyciąga. Po drugie ISIS dobrze operuje propagandą wizualną. W niej mudżahedini obcinają głowy, odnoszą zwycięstwa na wielu frontach i to trafia. Są wybuchy starożytnych świątyń i zrzucanie krzyży ze świątyń. To współistnienie dwóch czynników. Ideologii bazującej na średniowiecznych tradycjach i internetu, YouTube. To przerzucanie ideologii ponad granicami. Oni mają centrum w Syrii i Iraku, ale to dociera wszędzie.

 

Dodajmy do tego Polskę. Mamy jedną osobę zatrzymaną, która przystała do ISIS. Myśli pan, że to odosobniony przypadek czy będą kolejne?

- Cele dżihadystów są globalne. Oni dążą do podboju całego świata. Żadne miejsce nie jest wolne. Radykalizacja najlepiej się powodzi w grupach, które mają kulturowe korzenie muzułmańskie. W Polsce takich ludzi jest niewiele. Chociaż pojawiają się konwertyci, którzy są brutalni. Tradycje kulturowe i granice nie są przeszkodą. W Polsce teraz ta skala jest dużo mniejsza niż we Francji, ale nie należy nie dostrzegać faktu, że tą populacją najbardziej narażoną na radykalizację jest populacja muzułmańska.

 

Pomożemy ideologii dżihadyzmu, jak będziemy przyjmować uchodźców?

- To jest pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Mogę powiedzieć, że musimy uniknąć pułapki postrzegania wszystkich muzułmanów przez pryzmat ISIS. To pułapka zamykania się. Na świecie jest miliard 300 milionów muzułmanów. 99% z nich jest odległych od tej ideologii. Z drugiej strony nie można popadać w polityczną poprawność, która czasem mówi, że Państwo Islamskie to nie jest islam. Ono niestety jest islamskie i czerpie, ale wybiórczo, z tej ideologii. Wspólnota muzułmańska, szczególnie arabskich sunnitów, bo oni są aktywni w tej grupie, musi znaleźć w sobie wewnętrzne mechanizmy, żeby odrzucić ten fundamentalizm muzułmański. To trudne dla nas, ale wewnątrz tej wspólnoty musi to zafunkcjonować. Oni muszą pokazać, że większość muzułmanów odrzuca to kompletnie. Niestety takie radykalne odrzucenie tego Państwa Islamskiego nie wybrzmiało do tej pory z ust autorytetów. Oni mają z tym problem teologiczny. Nie mogą powiedzieć, że to nie jest islamskie. Oni literalnie traktują Koran. Wracając do uchodźców pamiętajmy, żeby zachować umiar. Muzułmanie to nie są w swojej masie terroryści, ale Państwo Islamskie jest islamskie. Nie da się zaprzeczyć.