Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z wojewodą Małopolski, Józefem Pilchem.

 

Mimo różnych oczekiwań, nie zapadła decyzja o dymisji żadnego z wojewodów. Czego dotyczyło wczorajsze spotkanie z premier Szydło?

Wczorajsze spotkanie i te wywody medialne, które były wcześniej... W każdym województwie - słyszeliśmy, że wojewoda będzie odwołany. Wczorajsze spotkanie miało na celu podporządkowanie i przygotowanie do rozliczenia wojewodów z zadań. Naszym zadaniem pod koniec roku będzie rozliczenie się. Spotkanie miało na celu przedstawienie nowych zadań, jak zwiększenie kompetencji. Chodziło o przygotowanie nas do kolejnych działań. To Mieszkanie Plus, dalsze wdrażanie i ulepszanie 500+. Kolejne zadanie jest takie, że majątek skarbu państwa będzie zabezpieczany przez wojewodów. Było tego dużo. Pod koniec roku będzie weryfikacja wszystkich ministrów i wojewodów.

 

Rzecznik rządu powiedział, że praca wojewodów jest stale analizowana. Brzmiało to jak pogrożenie palcem.

- Tak, ale to nie tylko nas. Ministrowie też są sprawdzani. Każdy musi czuć presję. Pracujemy ciężko, nie cieszymy się z sukcesów. Trzeba iść do przodu. Kolejne zadanie muszą być wykonywane w 100%. Musimy wspierać ministrów.

 

Nie musiał się pan tłumaczyć przed panią premier czy przed ministrem spraw wewnętrznych i administracji z powodów wypowiedzenia przez pana porozumienia z marszałkiem ws. świąt państwowych? O to w interpelacji pytali małopolscy posłowie PO. Przedstawiciel MSWiA tłumaczył się na sali sejmowej.

- Wytłumaczył o co poszło. Ja zdjąłem z pleców marszałka zadanie organizowania imprez państwowych. On ma inne zadania - program funduszy europejskich. To jest ważne. Powinniśmy to wykorzystać w 100%, nie zwracać. To zadanie marszałków. Mają też inne. Muszę powiedzieć, że to było tylko jedno takie porozumienie u nas. Wszędzie indziej wojewodowie to organizują.

 

Jakby pan mógł cofnąć czas to rozegrałby pan to inaczej? Może kwestia stylu zdecydowała, że zainteresowali się tym parlamentarzyści i media?

- Ja to grzecznie napisałem, że w związku z dużą ilością zadań marszałka, organizację przywraca wojewoda do siebie. Tyle. Marszałek będzie zapraszany, będziemy razem. Nie ma powodu do obaw, że będzie coś innego. Nie. Powiedziałem wprost. W pierwszej kolejności zaproszę marszałków i przedstawicieli innych opcji politycznych.

 

Wczoraj poseł Sonik powiedział, że ten konflikt był niepotrzebny, ale jednocześnie pochwalił pana za otwarcie punktu informacyjnego w Urzędzie Wojewódzkim. Z drugiej strony niektóre media ganią pana za to twierdząc, że pan się odgradza od ludzi.

- Zawsze cokolwiek byśmy zrobili, dla jednych będzie dobrze, dla drugich źle. Jak się wchodzi do Urzędu to w punkcie obywatel zyskuje informacje gdzie może uzyskać jakieś zaświadczenie.

 

Dodajmy, że na ulicy Basztowej urzęduje i pan i marszałek.

- Tak. Także w tym punkcie jest przedstawiciel marszałka.

 

Czyli działacie zgodnie?

- Zgodnie. Jest pełna informacja. Jak przyjedzie osoba niepełnosprawna to jest pokoik, gdzie można załatwić sprawę. Urzędnik zejdzie i przekaże to mieszkańcowi. To zamykanie? To złośliwość dziennikarska.

 

Wie pan mniej więcej ile kobiet pracuje w Urzędzie?

- Ponad 1000 osób pracuje w Urzędzie. 80% to kobiety.

 

Nie obawia się pan, że wiele z nich w poniedziałek będzie chciało protestować przez nieprzyjście do pracy?

- Nie wiem. Ja nie zabronię. Żyjemy w demokracji. Każdy ma prawo. Weźmie urlop a co z nim zrobi? To ich sprawa.

 

Jest pan politykiem PiS. Potrzebne było otwarcie poważnego konfliktu wokół sporu ws. aborcji, skoro za utrzymaniem konsensusu sprzed lat mówią nawet wysocy politycy rządu jak premier Morawiecki i premier Gowin?

- Od oceniania są posłowie i rząd. Niech oni pracują. Ja jestem przedstawicielem w terenie. Dla mnie najważniejsza jest gospodarka. Małopolska musi być silna gospodarczo, komunikacyjnie. To moje zadanie. Tego będę pilnował.

 

Wraca kwestia rozliczeń po ŚDM. Wczoraj jedna z telewizji poinformowała, że miasto chce odzyskać od kościoła koszty utrzymania i mediów w szkołach, w których spali pielgrzymi. To kwota ponad miliona złotych. Kościół się nie uchyla, ale jednocześnie jego przedstawiciele mówią, że przepisy specustawy przewidują, że te koszty poniesie państwo. Będzie potrzeba interwencja wojewody?

- Ja się dziwię tej telewizji. Oni transmitowali cały czas, pokazywali ŚDM i wychwalali. Teraz szukają dziury w całym.

 

Ale jest faktura do zapłacenia.

- Nie ma problemów z fakturami. Jest komunikat archidiecezji, który warto przeczytać. Oni zapłacą za wszystko co jest związane z wizytą pielgrzymów. To co jest remontowane to my zapłacimy. W tym tygodniu, lub na początku przyszłego potwierdzę te inwestycje. Na to będą pieniądze. To szukanie dziury w całym. Nie ma afery, ale trzeba kolejną szpilkę wbić w ŚDM.

 

Kwotę miliona za media w szkołach zapłaci budżet państwa czy kościół?

- Tam gdzie były umowy z archidiecezją, zapłaci archidiecezja. Tam gdzie zwrócono się do Urzędu Wojewódzkiego o nakład na remonty, my zapłacimy. Na to mamy pieniądze. Ja to zapłacę, ale najpierw weryfikujemy. Nie ma problemów finansowania. To szukanie dziury w całym, żeby sukces osłabić. Żenujące.

 

Przed tygodniem na sesji rady gminy Tymbark radni przyjęli rezolucję, w której zwracają się do pana i do wójta gminy Limanowa z prośbą o odstąpienie od zakupu przez gminę Limanowa domu dla rodziny romskiej właśnie na terenie gminy Tymbark. Co pan z tym zrobi?

- Poproszę wójta, starostę i tych wszystkich panów, którzy w okolicy chcą ułatwić sobie zadanie. Zadaniem wójta jest zabezpieczenie mieszkań, warunków socjalnych. Nagle wrzuca się do innej miejscowości osoby, które powinny mieszkać w Limanowej. To przykre. Kilka razy zwracałem wójtowi uwagę. Będę konsekwentny. Nie ma takiej możliwości. Jak w danej miejscowości jest grupa romska, ta grupa musi się utożsamiać z tymi obywatelami. To obywatele Polski.

 

Jak obywatele boją się Romów?

- Czemu mają się bać? Czemu nie boją się innych nacji, z innych państw tylko akurat Romów? To uczciwi ludzie niejednokrotnie. Oni mają inną specyfikę i inne podejście do życia, ale to są obywatele i musimy ich szanować. Będziemy ich szanować tak samo jak każdego innego obywatgela. Będzie to spotkanie. Kilka już było. Będzie następne. Ja skarcę i powiem, że do tego nie dopuszczę.

 

Co z dyspozytornią pogotowia w Nowym Sączu? Powstanie przy ulicy Śniadeckich? Na jakim etapie jest ta sprawa?

- Rozmawiamy z ministrem zdrowia. Po 13 października jesteśmy umówieni, żeby porozmawiać i przygotować dokumenty Chcemy centralę zrobić w Krakowie i dwa oddziały w Tarnowie i Nowym Sączu. Mamy sprzęt i warunki. Jest miejsce gdzie będzie dyspozytornia. Potrzebujemy jeszcze zgody ministra zdrowia.