Naszym gościem jest wicepremier Jarosław Gowin,szef resortu nauki i szkolnictwa wyższego, prezes Porozumienia, który wczoraj nie uczestniczył w marszu w Warszawie…

 

Witam w pierwszym dniu drugiego stulecia niepodległej Polski. Nie uczestniczyłem w marszu w Warszawie, bo miałem największy zaszczyt jaki mnie w życiu spotkał, reprezentowania rządu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej w Krakowie, bardzo się z tego cieszę, a równocześnie bardzo żałuję, że nie mogłem wziąć udziału w marszu warszawskim.

 

A śledził Pan doniesienia medialne, czy relacje kolegów z rządu z niepokojem, bo wiele obaw przed tym marszem było formułowanych i po stronie opozycji i rządu?

 

Byłem spokojny i przekonany, że przytłaczająca większość – 99.9% tych, co będą uczestniczyli w marszu, a uczestniczyło ponad 200 tysięcy osób, według niektórych szacunków 250 tysięcy, więc to wydarzenie na ogromna historyczna skalę, to normalni Polacy, ludzie, którzy spotykają się po to, żeby się cieszyć narodową wolnością tak, jak te tłumy krakowian, pewnie częściowo tez turystów, które wczoraj na ulicach oklaskiwały nasz pochód. To nie byli zwolennicy zjednoczonej prawicy, to nie byli zwolennicy PISu, to byli zwolennicy wszystkich partii w Polsce. Mam takie bardzo optymistyczne poczucie, że te nasze spory polityczne, zdecydowanie za głębokie, często zawstydzające, równocześnie nie burzą takiej zdrowej tkanki Polaków, przywiązania do polskości.

 

Jeśli porównamy to jak wczoraj świętowano w Warszawie, a jak – chociaż przed rokiem – to wyglądało, to przychodzi Panu do głowy taka refleksja, że dobrze by się stało, gdyby prezydent co roku patronował takiemu wydarzeniu i gdyby to właśnie prezydent Rzeczypospolitej to wydarzenie organizował? Czy to jest w ogóle możliwe?

 

Niewykluczone,że tak, ale to wymagałoby dojrzałości ze strony tych,którzy maja niekłamana zasługę w organizacji Marszu Niepodległości, mam na myśli środowiska tak zwane narodowe. To są środowiska zróżnicowane – tam są ludzie i wyważeni, pełni dojrzałego patriotyzmu, ale jest też taki skrajny margines, to było widać także wczoraj. Jeżeli spalono jedną unijną flagę, to zrobili to albo kompletni idioci, albo prowokatorzy. Nie mam wątpliwości, są takie media i politycy w Polsce, są media zagraniczne, które nagłaśniają ten epizod, pokazują jako istotę tego, co się wczoraj wydarzyło. Przy okazji chciałbym powiedzieć, że ci polscy politycy, którzy wzmacniają taka narrację, będą się kiedyś za to smażyć w piekle.

 

Pan przestrzegał przed marszem przed takimi sytuacjami,mówił Pan, że wizerunek Polski nie może na podstawie taki zachowań, nawet pojedynczych osób, ucierpieć. Zapytam w takim razie – ucierpi?

 

Pewnie jakoś ucierpi, ale to naprawdę jakieś drobne epizody. Przy okazji chciałem serdecznie pogratulować panu ministrowi Joachimowi Brudzińskiemu i wszystkim podległym jemu służbom tego, że zapewniły bezpieczeństwo tym ponad dwustu tysiącom polskich patriotów. Doprowadziły tez do tego, że na marszu nie pojawiły się środowiska naprawdę bardzo skrajne i polskie i zagraniczne, Podnoszony jest fakt, że na marszu jest kilka flag włoskiej partii neofaszystowskiej, tylko chce przypomnieć, że to jest partia legalna, we Włoszech działa legalnie i w jakiś sposób my, polscy politycy, polscy policjanci, polska Straż Graniczna, mamy uniemożliwiać legalnej partii, pojawienie się w takim marszu?

 

Chociaż w komunikacie, opublikowanym wczoraj wieczorem przez służby, pojawiła się informacja, że zatrzymano około stu osób, uniemożliwiając im wjazd do kraju…

 

Tak powinno działać polskie państwo i tak będziemy działać dopóki rządzi Zjednoczona Prawica. Będziemy państwem zdecydowanym, a nie teoretycznym.

W Krakowie, w wielu miejscach w Polsce, cieszono się w ten lokalny sposób. Jak za kilka, kilkanaście lat będziemy te wydarzenia w Polsce 2018 roku wspominać, przywoływać głównie przez pryzmat marszu w Warszawie, klip z udziałem Mela Gibsona?

 

Jeszcze raz chcę podkreślić, że ten marsz w Warszawie był dla mnie wielkim świętem takiego, dobrze rozumianego, polskiego patriotyzmu, niezależnie od marginesu marginesów, jakimi były środowiska skrajne i ekscesy. Natomiast też trzeba mieć pewien dystans do siebie. Spór między sanacja a endecją sto lat temu był nieporównanie ostrzejszy niż to, co dzieje się na dzisiejszej, polskiej scenie politycznej. Wtedy lała się krew, w sensie zupełnie dosłownym, a przecież dziś z równą estymą wspominamy i Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego.

Nie ma Pan takiego żalu, że przy okazji tego święta, tej wielkiej celebracji nie pozostanie nam coś namacalnego? Mam na myśli chociażby tak epokową inwestycję, jaką byłaby z pewnością droga ekspresowa z historycznej do aktualnej stolicy Polski. Czy czegoś takiego nie zabrakło?

 

Proszę o cierpliwość. My od początku zapowiadaliśmy, że uroczystości rozpisujemy na pięć lat. Będą takie przedsięwzięcia, które będą miały charakter trwały. Najważniejsze jest to, co wydarza się w sercach milionów Polaków. Patrzyłem wczoraj na dzieci, które oklaskiwały maszerujących żołnierzy i widziałem, że Polska naprawdę nie zginęła, kiedy my żyjemy. I to jest ten najważniejszy wymiar wczorajszych uroczystości.

 

To teraz cytat: „Jeśli naprawdę pragniemy, żeby Polska była niepodległa przez kolejne sto lat i dłużej, to wszyscy musimy ustanowić wspólnotę celów politycznych jak wtedy, w 1918 i 89 roku. Tą wspólnotą jest dla mnie silna Polska w zjednoczonej Europie.” - tak mówił w sobotę Donald Tusk. Podpisałby się Pan pod tymi słowami?

 

Pod tymi słowami podpisałbym się w stu procentach. Co więcej, podpisaliby się pod nimi inni liderzy Prawa i Sprawiedliwości, czy całej Zjednoczonej Prawicy. Natomiast niestety nie te słowa stanowiły istotę wypowiedzi Donalda Tuska.

 

No właśnie, to jedno z kolejnych pytań, które chciałbym Panu zadać – czy Pan się czuje współczesnym bolszewikiem, bo tak – wydaje się o obozie politycznym, którego Pan jest częścią – były premier Donald Tusk powiedział?

 

Że on tak mówi o nas, to pal sześć, ale on tymi słowami obraża co najmniej 1/3 Polaków. Tych Polaków, którzy głosują na obóz Zjednoczonej Prawicy. Między innymi takie słowa miałem na myśli mówiąc o tym, że niektórzy z nas się będą smażyć w piekle za to w jaki sposób się zachowali i w jaki nie dorośli do rangi stulecia odzyskania niepodległości. Od pary lat konsekwentnie powtarzam, że Donald Tusk wróci do polskiej polityki. Sądzę, że wystartuje w wyborach prezydenckich w 2020 roku, być może wcześniej będzie patronował jakiejś liście do parlamentu europejskiego, liście zjednoczonej opozycji. Doceniam Donalda Tuska, uważam, że to jest polityk wagi ciężkiej, nie tylko w formacie polskim, ale europejskim, ale zrobię wszystko, wszystko co można w ramach prawa zrobić, żeby on do władzy nie wrócił. Dlatego, że ponowny rząd, recydywa rządu Donalda Tuska będzie czasem kompletnie dla Polski zmarnowanym.

Przyzna Pan, że Donald Tusk jasno określa linię konfliktu politycznego w Polsce,a na pewno tego, co będzie będzie ten konflikt określać w kampaniach do europarlamentu i do do sejmu – mianowicie stosunek do Unii Europejskiej i do integracji i to, co Donald Tusk mówił zarzucając wam, że tak naprawdę nawet jeśli – znów do cytatu się odwołując – im bardzie się państwo odwołują, że wyjścia z Unii nie chcecie, tym bardziej z niej wychodzicie.

 

Donald Tusk określa topole bitwy tyleż jasno, co trafnie ze swojego punktu widzenia,bo wszystkie badania pokazują, że skala zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy w wyborach samorządowych byłaby większa, gdyby nie ta fala obaw, która się pojawiła w końcówce kampanii prze rzekomym polexitem. To, że my nie mamy najmniejszego zamiaru wyprowadzać Polski z Unii, to, że my o tym zapewniamy, to nie wystarczy. My, czyli politycy PIS, Porozumienia, Solidarnej Polski i nasi zwolennicy, musimy sobie zadać pytanie, w jaki sposób skutecznie z naszym przesłaniem proeuropejskim, bo my jesteśmy zdeklarowanymi zwolennikami integracji europejskiej, w jaki sposób docierać do Polaków. Mówiąc krótko - uważam, że jest potrzebna istotna korekta kursu.

 

W takim razie tą korekta kursu będzie zmiana jakości rozmowy z Brukselą, choćby w sprawie reformy sądownictwa? Zbliżające się rozstrzygnięcia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej też na horyzoncie groźnie wyglądają dla obozu Zjednoczonej Prawicy.

 

Być może już w tym, być może na początku przyszłego tygodnia, Trybunał Sprawiedliwości zajmie stanowisko. Wczoraj pan premier Morawiecki zapowiedział, że Polska odpowie i przedstawi program zmian jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości. Ja nie mam złudzeń – to nie może być program zmian pozorowanych. Potrzebna jest pewna korekta kursu, natomiast równocześnie chce powiedzieć, że absolutnie nie schodzimy z drogi reformy wymiaru sprawiedliwości, bo sądy muszą funkcjonować dużo sprawniej niż obecnie.

 

Apele Donalda Tuska, by opozycja, ludzie, organizowali się na wiosnę, to – myśli Pan – skończy się powstaniem wielkiej koalicji opozycyjnej od PO i Nowoczesnej po SLD i PSL?

 

Spodziewam się za kilka miesięcy, a potem za rok, jeśli chodzi o drugą część mojego „proroctwa”, że będzie wspólna lista zjednoczonej opozycji do parlamentu europejskiego, oraz do Senatu. Czy będzie wspólna do Sejmu, to nie jest jeszcze – moim zdaniem – przesądzone. Nie wykluczam, że powstaną dwie listy – jedna PO i Nowoczesnej, druga PSL i SLD.

 

A Polskie Stronnictwo Ludowe zrobi najlepszą rzecz z możliwych właśnie w takiej konfiguracji politycznej w przyszłym roku występując?

 

Jeśli PSL pójdzie na wspólnych listach z Koalicją Obywatelską, to połowa wyborców PSL tego nie zaakceptuje w sposób trwały przesunie się ku PISowi, bo widać, że tu przepływa to tez w sposób trwały i zmarginalizuje PSL, dlatego ja zaraz po wyborach sformułowałem taką tezę, że z punktu widzenia PSL, ale też z punktu widzenia Polski po prostu, optymalne byłoby stworzenie takiej koalicji konserwatywno-ludowej. Szanuję bardzo Władysława Kosiniaka-Kamysza, uważam go za szlachetnego człowieka i dobrego polityka, ale na razie wygląda na to, że zdecydował się na kurs, który w mojej ocenie jest szansą dla elit politycznych PSLu, ale w sposób trwały marginalizuje tę partię.

Za tydzień prace będą rozpoczynać samorządowcy wybrani w październikowych wyborach, dojdzie do zmiany władzy w wielu miejscach, choćby w małopolskim sejmiku. Mówił Pan niedawno, że przedobrzyli państwo z obietnicami, było ich tak dużo, że zaczęły się dewaluować. To będzie jakiś kłopot przy sprawowaniu władzy w samorządach?

 

Akurat w Małopolsce tych obietnic nie było za dużo. Poza tym w tych województwach, w których będziemy rządzić no… kobyłka u płotu , trzeba te obietnice przedwyborcze realizować i zrobimy wszystko, żeby dotrzymać słowa. Jesteśmy takim obozem politycznym, który powszechnie, nawet przez oponentów, doceniany jest za to, że konsekwentnie próbuje swoje zapowiedzi przedwyborcze realizować.

 

A tam gdzie Państwo przegrali tez będziecie je realizować? Mam na myśli chociażby Nowy Sącz.

 

Tu jest pytanie, czy będziemy mieć partnerów po stronie samorządowców, bo realizacja wielu tych przedsięwzięć wymaga pewnej symbiozy między władzami - rządem centralnym a samorządem. Natomiast chce jednoznacznie powiedzieć, że nie dzielimy samorządów na te z legitymacją PIS. Porozumienia, czy Solidarnej Polski i reszty, tylko wszystkich traktujemy w taki sam sposób dlatego, że wszyscy mają demokratyczny mandat, są reprezentantami Małych Ojczyzn, są wybrani przez Polaków.

 

Dziś jednorazowe święto narodowe, raz na sto lat takie się zdarza, narodowe, ale nie dla wszystkich dzień wolny, bo z jednej strony komunikacja miejska według świątecznego trybu, z drugiej pociągi jak w dni robocze, sądy nie pracują, ale zabiegi w zakładach opieki zdrowotnej mają się odbywać. Pan nie był entuzjastą tego pomysłu, nie brał udziału w głosowaniach. Jak Pan będzie dzisiejszy dzień obchodził – bardziej na roboczo, czy bardziej świętując?

 

W przypadku ministrów nie ma dni świątecznych, nawet wczoraj – w pewnym sensie – byłem w pracy, reprezentując rząd. Rzeczywiście nie jestem zwolennikiem tego, co się wydarzyło. Uważam, że dziś powinien być normalny dzień roboczy. Mówię to jako ktoś, kto przez 20 lat był przedsiębiorcą i wiem jakim problemem było dla mnie, gdy Państwo cięgle nakładało na mnie jakieś kolejne daniny, kolejne zobowiązania. Ja uważam, że Państwo powinno być przewidywalne, powinno budzić zaufanie, nie powinno zaskakiwać obywateli takimi nagłymi decyzjami.

 

Może takie kolejne zaskoczenie dopiero za kolejne sto lat?

 

Oby za sto lat – i pod tym względem – nasi następcy wyciągali wnioski z pewnych błędów popełnionych przez nas, natomiast równocześnie wierzę, że będą świętowali tę rocznicę w Polsce równie wolnej, równie demokratycznej jak dzisiejsza.