Jak mówił poseł Brynkus, by to wprowadzić, konieczna byłaby zmiana systemu prawnego. Jak dodał, nie mamy pewności, że absolwent będzie pracował w Polsce, a mamy niedobór lekarzy, co jest konsekwencją emigracji. 


 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem ruchu Kukiz'15, Józefem Brynkusem.

 

Wróciła dyskusja na temat odpłatnych studiów. Za studia medyczne student powinien zapłacić?

- Są takie studia, na które państwo bardzo dużo łoży środków. Powinno państwo sobie jakoś zagwarantować to, że absolwenci zadośćuczynią tym nakładom. Nie ma pewności, że absolwent medycyny będzie pracował w Polsce. Mamy niedobór lekarzy. To jest konsekwencją emigracji. Państwo poniosło duże nakłady a nie ma zobowiązań, żeby absolwenci pracowali w Polsce. Mamy system UE. Był taki film „Przystanek Alaska”. Ten lekarz został tam skierowany, żeby odpracować studia medyczne. W USA ten, który łoży środki na utrzymanie studenta, ma prawo domagać się rekompensaty. Studia medyczne są bardzo kosztowne.

 

Pół miliona złotych. Tak wylicza premier Gowin.
- Tak. One są elitarne. Słyszałem to od ludzi ze środowiska. Jest ograniczony nabór studentów. Można by zdecydowanie zwiększyć liczbę potencjalnych studentów.

 

Co z tym zrobić. Wicepremier Gowin mówi, że głos należy do ministra Radziwiłła. Mówi się o takim kredycie, bonie edukacyjnym, który student zaciąga i po studiach musi odpracować.

- Sytuacja jest skomplikowana. Gwarantowane są studia bezpłatne. Trzeba by zmienić system prawny. Jak chodzi o sposób rekompensowania tych studiów to taki bon byłby dobry. Skończy się jednak na gadaniu. Musi być zachowana koalicja. To jest rząd koalicji, nie PiS. Pan premier Gowin zostanie spacyfikowany. Ten pomysł nie pojawia się pierwszy raz. Ostatnio też to zostało zmarginalizowane.

 

Co zrobić z deficytem lekarzy?

- Trzeba ułatwić młodym lekarzom możliwość awansu zawodowego i odpowiednie warunki materialne. To jest przyczyna. Jest duża dysproporcja finansowa między początkującymi a ustabilizowanymi lekarzami. Widać to na przykładzie pensji rezydentów i pensji lekarzy na kontraktach. Kontrakt rzędu 20 tysięcy jest normą. W Wadowicach jest tak, że przez to są wyższe koszty utrzymania. Potencjalnie to grozi bankructwem tego szpitala.

 

Może odpłatność za wszystkie kierunki, ale zróżnicowana?

- Łatwo mówić, jak się studia skończyło.

 

Ale ma się jeszcze dzieci.

- Ale pozycja materialna jest ustabilizowana. Mamy do czynienia z odpłatnością częściową. Studenci pobierają kredyty, które muszą potem odpracować. To będzie problem, z którym trzeba sobie poradzić szybko. Kwestia odpłatności, racjonalności studiów. To poważny problem.

 

Nie upiera się pan przy tym, żeby studiowanie historii na Uniwersytecie Pedagogicznym było bezpłatne?

- Jak będzie zagwarantowana praca dla absolwentów to tak. Jednak w tej chwili nie widzę modelu, który by umożliwił finansowanie studiów przez studentów.

 

Przy okazji dyskusji o szkolnictwie wyższym, coraz częściej słyszymy opinie, że prace nad ustawą 2.0 o szkolnictwie wyższym trwają za długo i nie wiadomo co z tego wyjdzie. Jaka jest pana opinia?

- Jak chodzi o samą długość prac, to nie jest to zbyt długo. To jest taka antynomia w stosunku do pracy nad ustawą o oświacie. Tam było duże tempo. Jak chodzi o szkolnictwo wyższe mamy ustabilizowany, mniej dynamiczny tryb pracy. Sam proces jest długi. Mamy do czynienia z przeciekami. Są nawet oficjalne 3 wersje, które są konsultowane. Te projekty są niepokojące dla uczelni.

 

Co pana niepokoi?

- Trzy rzeczy. To sprawa finansowania uczelni publicznych, możliwość wyodrębnienia się elitarnych uczelni, które będą decydowały o wszystkim. Przedstawiciele tych uczelni będą w gremiach decydowali o pieniądzach na granty. Teraz mamy do czynienia z czymś takim. Może być pokusa, żeby ograniczyć dostęp do pieniędzy tylko dla wybranych uczelni. Trzecia rzecz to kwestia awansu zawodowego. Teraz będzie procedowana zmiana ustawy o stopniach naukowych. W tej ustawie są zaproponowane rozwiązania budzące niepokój środowiska. Wysłałem informację do moich kolegów i czekam na opinie. Napływające już informacje wskazują, że to rozwiązanie nie jest właściwe. Chodzi o to, że rektorzy będą mieć prawo do uznawania dorobku nauczyciela akademickiego i nadawania mu tytułu doktora habilitowanego lub profesora. Będzie to kontrolowane, ale jak nikt w pewnym czasie nie zgłosi sprzeciwu to ten dorobek jest akceptowany i osoba uzyskuje tytuł.

 

Ta dyskusja dopiero nabiera tempa. Apogeum będzie we wrześniu w Krakowie.

- Dokładnie. Na Kongresie będziemy o tym rozmawiać.

 

Mamy słowo przeciwko słowu. Była mowa o Europejskim Nakazie Aresztowania dla Donalda Tuska podczas rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Angelą Merkel? Zaprzecza temu Jarosław Gowin. Pan sobie wyobraża, że mogli rozmawiać na ten temat?

- Wyobrażam sobie, ale nie mogę stwierdzić, że tak było. Skąd Gowin wie? Nie było go tam.

 

Mówi, że wie od uczestników i nie była to Angela Merkel.

- Jak tak twierdzi... W tej koalicji mamy do czynienia z konfrontacją wypowiedzi. Jedna osoba mówi to, druga coś innego. Sprawa tego nakazu aresztowania jest sprawą medialną. Chodzi o wywołanie zastraszenia osób związanych z Donaldem Tuskiem. Kaczyński też często rzuca pewne informacje i czeka na reakcje. Jak reakcja jest pozytywna to sprawa jest kontynuowana. Sondowanie na pewno. Czy Tuskowi należy się Europejski Nakaz? To zależy od ustaleń komisji Amber Gold.

 

Prawdopodobnie dzisiaj ze szpitala wyjdzie premier Szydło. Czego nas ta historia z wypadkiem i politycznym zamieszaniem nauczyła? Czego pana nauczyła? O ile czegokolwiek.

- Mnie nie musiała uczyć. Ja od miesięcy koresponduję z ministrem Błaszczakiem na temat funkcjonowania służb. Pokazuję patologie w tych jednostkach. Zwracaliśmy uwagę na funkcjonowanie BOR. Ja się dziwię. Pamiętam ŚDM, rocznicę Chrztu Polski. Wtedy zachowanie i zabezpieczenie było wzorcowe. Tu dochodzi do takiego wypadku. Coś trzeba z tym zrobić. Nie należy jednak tego wykorzystywać medialnie. Zachowanie posłów Sowy i Budki to faryzeizm.

 

Czyli rację miała premier Szydło? W liście wysłanym do 21-latka znalazł się akapit skierowany do posłów Budki i Sowy, żeby tego nie wykorzystywać.

- Mówił pan o tym z posłem Sową. Ja nie czytałem listu, widziałem fragmenty. Nie należy tego wykorzystywać politycznie. Ten chłopak zostanie wykorzystany i wypluty przez partyjną machinę. On się okaże być narzędziem. Dzięki tej sprawie poseł Sowa i Budka brylowali w mediach w sposób nieuprawniony.