Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem KO Ireneuszem Rasiem:

- Razem z Bogusławem Sonikiem, świadomie nie wziął pan udziału w głosowaniu ws. Funduszu Odbudowy. Rozumiem, że w ten sposób chciał pan pokazać, że KO popełnia błąd, wstrzymując się od głosu. Dwa dni po głosowaniu - jak wygląda to pole bitwy - lepiej, czy gorzej niż wówczas, kiedy oceniał pan tę sytuację, że lepiej nie brać udziału w tym głosowaniu?

- Nie umawiałem się z Bogusławem Sonikiem w tej sprawie, wyraziłem swoje stanowisko. Uważałem, że oczywiście trzeba naciskać na PiS celem poprawienia tego planu, szczególnie jeśli chodzi o ujęcie zwiększenia środków dedykowanym samorządom, czyli lokalnym społecznościom, plus oczywiście przepisy, które będą proceduralnie zabezpieczały te środki przed wykorzystywaniem ich partyjnie przez PiS. Te negocjacje trwały całej opozycji, wiemy, że wyłamała się z tego Lewica. Co PiS zaoferował wygłodniałej Lewicy w zamian za poparcie? To się okaże w najbliższych tygodniach. Być może udałoby się jeszcze coś więcej wynegocjować, ale w sytuacji, kiedy negocjacje się zakończyły, trzeba było zdecydować, czy te środki akceptujemy, czy nie. Ustawianie się bokiem, czyli wstrzymywanie się - nie było najlepszym rozwiązaniem. Dlatego wbrew dyscyplinie partyjnej - nie wziąłem udziału w tym głosowaniu, bo nie chcę mieć w metryce głosowania bokiem do tego programu.

- Ale na przykład Franciszek Sterczewski zagłosował za funduszem, dlaczego pan nie zagłosował za Funduszem Odbudowy dwa dni temu?

- Póki jestem w klubie parlamentarnym KO, jestem członkiem PO, to jakaś elementarna dyscyplina powinna mieć miejsce, podobnie myślał, wtedy, kiedy głosował Bogusław Sonik. Nie chcieliśmy aż tak daleko odchodzić. Nie wiem, jakie powody były pana Sterczewskiego, żeby tak głosować, on pewnie w swoich wypowiedziach dał temu wyraz, natomiast chcę jeszcze raz powiedzieć, że nie byłoby poprawy tego planu względem tego, co rząd proponował, czyli jeszcze więcej pieniędzy dzielonych w Warszawie i nie byłoby tych zapisów, gdyby nie postawa, paradoksalnie, Zbigniewa Ziobry i Solidarnej Polski. To on, nie chcąc popierać tego planu, dał opozycji szansę na negocjacje. Ona została w dużej części, w mojej opinii, wykorzystana. Nie do końca ze względu na to, że chciała się Lewica trochę wybić na swoje interesy i jakie te interesy to będziemy odkrywać w najbliższej przyszłości.

- Dlaczego tylko pan i Bogusław Sonik w taki sposób podeszło do głosowania? Nie było rozmów? Innych chętnych?

- Sytuacja była bardzo dynamiczna, jeśli chodzi o dochodzenie do tego, w jaki sposób klub będzie głosował. Decyzje zapadły na godzinę przed głosowaniem. Wiele osób z pewnością chciało poprzeć fundusz tak jak ja. Potem zmieniali zdanie, część podporządkowała się po prostu dyscyplinie, ale pewnie w debacie wewnętrznej to wszystko będzie teraz przedmiotem dyskusji w ugrupowaniu. Ja rozumiem, że to liderzy PO i klubu KO prowadzili do końca rozmowy i z Lewicą i widzieli, jak się dana frakcja zachowa, co możemy jeszcze dla Polski wynegocjować lepszego. Tego nie mamy, więc jak ktoś dziś oczekuje ode mnie, żebym składał raport, dlaczego tak zagłosowałem, a nie inaczej, to  nie trzeba ode mnie tego wymagać, bo ja to dość spokojnie artykułuję w mediach, ale ja bym chciał raport liderów, jak tę sprawę prowadzili od początku do końca. Takiego raportu będziemy się domagać wewnętrznie.

- Panie pośle, pytanie, czy Ireneusz Raś rozważa opuszczenie partii?

- W tej chwili nie. Rozmawiamy wewnątrz partii, jest bardzo dużo różnych głosów, w którym kierunku PO musi pójść. Myślę, że jesteśmy w takim momencie zwrotnym - albo Platforma wejdzie na ścieżkę wzrost i będzie na nowo partią na opozycji, która proponuje rozwiązania również swoim partnerom i one są akceptowane i buduje to porozumienie, które w perspektywie wygra z PiS, albo będzie taki powolny zjazd. Uważam, że na ten pierwszy wariant jest jeszcze szansa.

- Pytam o to dlatego, że to pan rozmawia z byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim w sprawie tej nowej chadecji, były prezydent mówi o ewentualnej współpracy z szefem ludowców, czy zatem rysuje się perspektywa nowego koła w Sejmie?

- Prezydent Komorowski na Dzień Flagi zaprosił wielu polityków, ja przyjąłem to zaproszenie. Uważam, że trzeba rozmawiać, słuchałem tego, co pan prezydent ma do powiedzenia. Jest dość zdeterminowany do tego, aby centrum i centro-prawica, szczególnie ich elektoraty miały możliwość zagłosowania z pełnym przekonaniem, czyli żeby to było oparte na fundamentach ideowych i programowych. Chce to robić, zobaczymy, jakie będą jego dalsze propozycje. Będę się wtedy do tego odnosił. Uważam to za cenną inicjatywę. Warto, żeby ludzie doświadczeni w polityce, ludzie polskiego gorsetu ideowego wracali do tej debaty, bo dziś mamy za mało autorytetów w przestrzeni publicznej, no i mamy taką degrengoladę w debacie polityczno-społecznej.

- Ilu posłów PO mogłoby dołączyć do tej inicjatywy? Pan, kto jeszcze?

- Na razie kwestie ideowo-programowe, na razie rozmowy wewnątrz Platformy i w koalicji, być może cała Platforma zostanie zaproszona do debaty przez prezydenta Komorowskiego i liderzy z tego zaproszenia skorzystają. Mam nadzieję, że tak będzie.

- Czy Platformę czeka zmiana władz? To staje się nieuniknione po tym, jak została rozegrana sprawa Funduszu Odbudowy?

- Coraz bardziej widać kryzys przywództwa i to na wszystkich poziomach. Chcieliśmy być liderem na bardzo szerokiej opozycji. Program 276 prezentowany kilka miesięcy temu przez Rafała Trzaskowskiego i Borysa Budkę, mówiąc wprost, ma pewien kryzys. Ja prezentuję takich pogląd, że opozycja powinna pójść do wyborów w dwóch blokach - lewicowym, może centro-lewicowym i centrum z miejscem programowo-ideowym takim, który spowoduje, że duża część elektoratu PiS, która już nie chce głosować na to ugrupowanie z powodów Obajtkowo-etycznych, będzie miała swoich przedstawicieli w tym porozumieniu. To by było najlepsze dla Polski i to by dawało skuteczne, według mnie narzędzie, żeby wygrać wybory z PiS.

- O tym mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, czyli te dwa bloki liberalno-lewicowy i konserwatywny. Rozumiem, że to zaczyna się jakoś rysować, perspektywa tego bloku. Jest Bronisław Komorowski, jest Koalicja Polska, są konserwatywni posłowie PO, jest wreszcie, nieco w oddaleniu, Porozumienie Jarosława Gowina.

- Tak, myślę, że ta nowa sytuacja i sojusz SLD-PiS spowoduje, że wyborów przedterminowych w najbliższej przyszłości nie będzie jednak, w związku z tym jest trochę czasu na to, żeby polska scena polityczna się dobrze ułożyła. Ja wciąż powtarzam, że współpraca PO-PSL przez 8 lat w koalicji wyglądała bardzo dobrze, nie było żadnych napięć, nie było olbrzymich różnic i to ciągnęło polskie sprawy w dobrym kierunku i bardzo dynamicznie. Z sentymentem mówię, że powalczę jeszcze o taki blok.