Zapis rozmowy Jacka Bańki z szefem małopolskiej PO, Grzegorzem Lipcem.

 

W małopolskiej PO przeprowadzono audyt. Co teraz? Możliwa jest zmiana szefa małopolskiej PO?

- Nie. To raczej nie jest prawdopodobne. Audyt to przyjazd komisji, która ma ocenić stan struktur, stan sporów, żeby zaproponować rozwiązania. Najbardziej konfliktowe miejsce, czyli Dolny Śląsk został zrobiony na początku. Teraz czekamy na wnioski. Każda z osób miała okazję do porozmawiania z senatorem Abgarowiczem. Jestem spokojny.

 

Problemy są. Coraz mniej jest Platformy w Platformie w Radzie Miasta. Przedstawiciele zawieszają członkostwo. W sejmiku koalicja stoi pod znakiem zapytania. Co zostanie z małopolskiej PO?

- Niektóre z tych konfliktów są sztucznie wykreowane. W Radzie Miasta kością niezgody był jeden z zapisów regulaminu, że powtórnie trzeba się wpisać do klubu radnych. Poszedłem na posiedzenie klubu radnych, wszyscy poparli zmianę. Ten pretekst, który został wykorzystany przez 2 osoby, został zlikwidowany. Liczę, że te osoby wrócą. Jak nie wrócą to znaczy, że nie o to chodziło i mają inne plany. PO ma swój program, ma ludzi. Te osoby startowały z naszych list. Jak zostaną to działamy dalej. Na razie klub jest 18-osobowy.

 

Jakie mogą być efekty audytu? Na giełdzie nazwisk jest Ireneusz Raś, Rafał Trzaskowski, mówi się o nadzorze komisarycznym. Utrzyma pan stanowisko?

- Jest słynny mem „bardzo proszę nie wierzyć we wszystkie cytaty z internetu – Abraham Lincoln”. Ktoś przez media próbuje wykreować sztuczną rzeczywistość. Mamy tryb wyborów wewnętrznych. One będą za rok. To przed nami.

 

Wspominał pan Dolny Śląsk. Jest głośno o odejściu 6 radnych z Wrocławia do Nowoczesnej. Co czeka nas w Krakowie? Jest jedno nazwisko. Kolejne odejścia bierze pan pod uwagę?

- Tego nie wiem. Trzeba rozmawiać z tymi osobami. PO się odbudowuje po porażce wyborczej. Zawsze trochę osób się zraża. Jak ktoś chce przejść do innych partii to jest to najlepszy okres.

 

Zachęca pan niezdecydowanych?

- To nie tak. Nie zachęcam, ale to najlepszy moment na realizację swoich planów publicznych i zawodowych. O jednej osobie jest głośno, że chce przejść do innej partii. Jej potencjalna decyzja o wstąpieniu do tej partii będzie skutkowała odejściem z klubu PO.

 

Jest kilka rad miejskich, które zapowiadają, że będą respektować wyroki TK. Krakowscy radni PO powinni forsować taką uchwałę?

- To decyzja klubu radnych. Nie będę na nich naciskał. Tam trwają rozmowy na ten temat. Nie jest wykluczone, że radni zdecydują się na taką formę ekspresji. Nie jesteśmy od tego, żeby się skupiać na sobie. Mamy twardą władzę w postaci PiS, która jedzie z prawem po bandzie. Rady Miast mogą mówić, że prawo nie powinno być łamane a TK jest ciałem, którego orzeczenia są wiążące.

 

Sejmik taką uchwałę może przyjąć?

- Nie było takiej rozmowy. Nie wiem jak inne sejmiki. Dla nas najważniejsze jest pozyskiwanie środków na rozwój województwa. Radni Sejmiku będą przestrzegać prawa, nawet tego nieopublikowanego.

 

Władze Krakowa zapowiadają, że będą apelować do urzędu wojewódzkiego i marszałkowskiego, żeby wojewoda i marszałek monitorowali to co się dzieje w hucie ArcelorMittal po tych zeszłorocznych awariach. Co może zrobić marszałek?

- Organem właściwym do wydania pozwolenia zintegrowanego na terenie Małopolski, w przypadku tak dużych obiektów, jest marszałek. To pozwolenie jest z września 2014 roku. To dopuszcza tę wielkość zanieczyszczeń, która gwarantuje bezpieczeństwo mieszkańców. Przestrzeganie warunków decyzji jest sprawdzane przez inspektora ochrony środowiska. On ma stwierdzić ewentualne braki i nieprawidłowości. My takich materiałów nie dostaliśmy. Marszałek nie ma protokołu kontroli. Zwróciliśmy się o przekazanie tych dokumentów i analizę tego przypadku. Chcemy reagować.

 

Jak to się potwierdzi, że był problem to co może zrobić marszałek?

- Możemy zażądać zmiany sytuacji przez nakładanie obostrzeń, działania związane z przyszłością. Inspektor może nakładać kary.

 

To trwało cały rok 2015 i było cicho. Jak pan tłumaczy milczenie?

- Brakiem wiedzy. Ktoś zapomniał, że się informuje służby i marszałka. Jak się dowiedziemy, że to ma miejsce, zaczęliśmy działać.

 

Kto zapomniał?

- Nie wiem. To świeża sprawa. Chcemy wyjaśnień od inspektora ochrony środowiska.

 

Jak przebiega eksperyment związany z małopolskim budżetem obywatelskim? Było sporo wątpliwości czy Małopolanie się zainteresują. Potrzebne są subregionalne projekty. Ciężko to wytłumaczyć. Jest zainteresowanie?

- Tak. Na spotkaniach, na których byłem, w Proszowicach czy Miechowie, było duże zainteresowanie. Na dużych salach nie było miejsc siedzących. Przychodzili działacze środowisk gospodarczych, koła gospodyń, sołtysi, wójtowie. Oni zachęcają ludzi, żeby brać sprawę w swoje miejsce. To mieszkańcy mają zadysponować jak wydać środki finansowe. Nie głosując raz na 4 lata, ale co roku. Chodzi o to co ich interesuje.

 

Czyli na razie przebieg eksperymentu ocenia pan dobrze?

- Tak jest. Do 6 maja będą spływać wnioski. Mieszkańcy będą mieć wybór. Jest 6 subregionów. Każdy ma milion złotych w tym pierwszym budżecie Małopolski.