"Z tego powodu wielu młodych wyjeżdża za pracą do innych miast" - ubolewał Gibała i zapewniał, że wie, jak to zmienić. Zapowiedział, że będzie stawiał na klastry i inkubatory przedsiębiorczości. Zdaniem Gibały w wyborach powinien wystartować jeden niezależny kandydat na prezydenta miasta, ten, który ma najwyższe poparcie w sondażach. Rozmawia na ten temat z radnym Sławomirem Ptaszkiewiczem. Tomasz Leśniak ten pomysł odrzucił.


Zapis rozmowy Jacka Bańki z niezależnym kandydatem na prezydenta Krakowa, Łukaszem Gibałą.

Kubeł zimnej wody otrzeźwił pana i pomógł dostrzec nowe, ważne problemy w Krakowie?

- Jest akcja Ice Bucket Challenge. Ona przyszła z USA, można wyzwać jakąś osobę i ona musi się oblać zimną wodą i wpłacić pieniądze na cel charytatywny. To główny cel. W USA zebrali kilkadziesiąt milionów. To najważniejsze. Ja już wyzwałem trzy osoby i wpłaciłem 1000 złotych.

To dobra zabawa a kiedy będzie poważna dyskusja o Krakowie?

- Od przyszłego tygodnia ruszymy z programem. Będzie dużo o gospodarce. Jestem byłym przedsiębiorcą. W Krakowie mało zarabiamy, niecałe 4000 złotych. Mamy dużo młodych, wykształconych ludzi, którzy wyjeżdżają a ja wiem, jak to zmienić. Są pieniądze z Unii na takie cele i ja chcę budować klastry. To mój nurt, żeby krakowianie mogli tu pracować i być bogaci.

Czyli poseł Gibała stawia na gospodarkę. Możliwa jest bliższa współpraca z radnym Ptaszkiewiczem?

- Ten program będzie stopniowo odsłaniany. Od dawna zachęcam wszystkich kandydatów niezależnych do połączenia sił i wybrania z nas tego, który ma duże szanse. Tomasz Leśniak nie ma takich chęci, ale radny Ptaszkiewicz jest chętny. Mam nadzieję, na wspólną listę.

Panu łatwo to proponować. Jak weźmiemy sondaże, to widzimy, że jest pan tam wysoko. Pozostali kandydaci niezależni musieliby pana wskazać jako kandydata.

- Tak pewnie by było. Jak oni chcą być chociaż radnymi, to mają małe szanse na przekroczenie progu. Lepiej, żeby mieli szanse w radzie miasta. To światowy standard. W USA jest wielu kandydatów z jednej partii a na końcu zostaje jeden. Tak powinni być u nas, ale to ich decyzja.

Tym jednym miałby być poseł Gibała. Co na to radny Ptaszkiewicz?

- Tym jednym miałby być najsilniejszy z nas.

Ale na razie pan.

- Jego trzeba o to pytać. On tego nie wyklucza.

Czyli wspólne listy do rady miasta są możliwe?

- Moim zdaniem tak.

Co dalej z działaniami antysmogowymi? Uchwała być może trafi do kosza a co dalej z programem dopłat do wymiany pieców?

- Ubolewam nad tym wyrokiem. Marszałek powinien się odwołać i trzeba zmieniać prawo, żeby nie było wątpliwości, że takie zakazy można wprowadzać. Te zmiany powinny wprowadzać miasta. Dlaczego radni z Tarnowa mają głosować nad Krakowem. Po trzecie miasto i tak ma narzędzia do walki ze smogiem. Pieniądze na wymianę pieców się skończyły, bo było ich za mało. W takim tempie wymiany będzie to trwało 15 lat. Jak zwiększymy te środki, to w kilka lat można zredukować smog.

Ale jak wymiana nie będzie obligatoryjna, to nie przyniesie to spodziewanych efektów.

- Mam też na to pomysł. Mamy system degresyjny. Co rok dopłaty są mniejsze.

O tym mówił wczoraj prezydent Majchrowski.

- Ale tego nie wprowadził.

Mówi, że być może wprowadzi.

- Prezydent wiele rzeczy obiecuje a mało realizuje. Jeśli ten system będzie taki, ze dopłaty będą coraz niższe, to osoby bojące się, że zakaz wejdzie to będą się starały zmienić piec. To mój pomysł. Cieszę się, że prezydent też go popiera.

Jak pan ocenia to zamieszanie? Kto zawinił? To wina lobby węglowego czy bubel prawny?

- Nie jestem w stanie tego ocenić. Nie znam uzasadnienia wyroku. Jak go poznam, to będę wiedział.

Tymczasem podsumowuje pan pierwszą transzę deregulacyjną i pisze pan o pozornej deregulacji. Tyle było szumu i nic.

- Spytałem ministra ile, wedle jego informacji, powstało nowych miejsc pracy. Nie wiadomo, czy to przynosi efekty. Poczekam na odpowiedź, ale z rozmów z przedsiębiorcami wynika, że efekty są pozorne. Ja zgłaszałem dalej idące poprawki, ale nie było ze strony rządu chęci ich popierania.

Rozmawia pan o tym z przewodnikami po Krakowie?

- Rozmawiam z różnymi grupami. Z nimi również.

Wczoraj było wystąpienie premiera i ministrów. Jak pan ocenia te dary premiera?

- Jestem sceptyczny. Premier zabrał ogromne pieniądze, podnosi podatki a z drugiej strony potem wychodzi tuż przed wyborami i rozdaje pieniądze. Wiem, że są osoby potrzebujące, ale nie podoba mi się takie rozdawanie pieniędzy. Ich brakuje. Zadłużenie rośnie, grozi nam bankructwo ZUS. Premier skupia się tylko na pozyskaniu elektoratu.

Czyli tylko doraźne cele przed wyborami samorządowymi?

- Tak. Ja mam nadzieję, że w Krakowie będzie inaczej. Musi być debata a nie fajerwerki.