Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Dorotą Niedzielą.

 

Do piątku potrwa przerwa w negocjacjach między rządem i nauczycielskimi związkowcami. Nauczyciele nieco ograniczają swoje żądania. Powinni zrobić jeszcze jeden krok w tył?

- Myślę, że dobra wola nauczycieli jest widoczna. Oni przekazują kolejne ustępstwa. Rozmowy zostały przerwane na jeden dzień. Związki zawodowe mają dużo woli, ale są zasadnicze w swoich postulatach. Powinni trzymać ten kierunek rozmowy. Za nimi stoją tysiące nauczycieli.

 

Jednocześnie strona rządowa też chce przygotować nową propozycję na piątek. Jakiego absolutnego minimum ze strony rządu oczekuje pani w tej sprawie?

- Ja nie jestem nauczycielem nie biorę udziału w rozmowach. Popieram ich. To ogromna grupa społeczna. Trzeba zostawić negocjacje twardym negocjatorom. Pan Broniarz taki jest. Poznały go wszystkie rządy. To człowiek, który umie bronić interesów swojej grupy. On nie da się zwieść PR-owskim zabiegom. Skoro związek zawodowy przedstawił wersję złagodzenia swoich oczekiwań, czekają teraz na plan premier Szydło. Ona ma przynieść nowe propozycje dla pana Broniarza. Pewnie finansowe propozycje mogą nie spełniać oczekiwań. Coś dziwnego. Wczoraj wieczorem dowiedziałam się, że do ministerstwa rolnictwa przyszły pisma z ministerstwa finansów, że trzeba ciąć wydatki. Mam posłane pisma do instytutów badawczych, że mają zmniejszyć swoje finansowanie z budżetu przyznane w 2019 roku o 50%. Jest problem potężny z budżetem. Pan premier próbuje to ukryć, ale jeśli jest problem budżetem, może być problem z jutrzejszą propozycją.

 

Mówi pani o twardo negocjującym szefie ZNP. Związkowcy nie przeszarżowali stawiając pod znakiem zapytania egzaminy? To odpowiedzialne?

- To zawsze trudna decyzja. Wszyscy wiedzą, że jest możliwa narracja, że stracą na tym dzieci. Pewnie tak. Taką samą narrację mieliśmy wczoraj w związku z protestami rolników. Rolnicy pytają gdzie mają protestować? Na polach? To nie ma znaczenia. Próbowali w mniejszych miastach, teraz przyjechali do Warszawy. Oni chcą pokazać swoje racje. Jak nauczyciele będą protestować w wakacje, nic nie wynegocjują. Największą odpowiedzialność czują właśnie nauczyciele. Oni wiedzą jak to zrobić. Obędzie się bez szkód dla rodziców. Młodzież nie będzie poszkodowana w proteście. Samorządy dołożą sił, żeby złagodzić ewentualne skutki.

 

Wspomina pani protest AgroUnii. Jak pani przyjmuje postulat AgroUnii, żeby co najmniej 51% polskiej żywności było w sklepach wielkopowierzchniowych? To jest do zrobienia na wspólnym rynku?

- Chciałabym, żeby każdy protestujący w Polsce znalazł miejsce, gdzie może rozmawiać z ministrem. Mogę się zgadzać lub nie zgadzać z postulatami protestujących, ale to ich prawo. Obowiązkiem rządzących jest usiąść i ich wysłuchać. Postulaty możliwe do spełnienia powinny być spełnione. Inne powinny być jakimś kompromisem. Arogancja ministra Ardanowskiego przekracza granice. Nie pamiętam ministra rolnictwa, który o rolnikach powiedział to co wczoraj minister Ardanowski. Pustka intelektualna…

 

To były słowa określające rolników?

- To było o rolnikach, którzy wczoraj znowu protestowali. Ministrowi trzaskają nerwy, on ma problemy. Niewolno jednak obrażać. Rozumiem, że obraża mnie, bo składałam wniosek o wotum nieufności. Nie powinno się tego robić, ale tak jest. Jednak takie słowa ministra do rolników, którzy mają inne zdanie niż on? To karygodne. Za te słowa powinien być zdymisjonowany.

 

Pochylmy się nad postulatami. Co najmniej 51% polskiej żywności w sklepach wielkopowierzchniowych, flagi na produktach spożywczych i embargo na rosyjski węgiel.

- Chciałabym, żebyśmy porozmawiali o innym postulacie. O tych trzeba rozmawiać i znaleźć kompromis, żeby rolnicy zrozumieli. Jednym z ich postulatów jest też… Wczoraj minister nie wpuścił ich do ministerstwa, nie pozwolił im nawet złożyć pisma na dziennik podawczy. Pisma, które pokazuje, że 298 gospodarstw zostało zlikwidowanych z powodów błędnych decyzji w Białej Podlaskiej. Ludzie przestali hodować świnie. Zniknęło 285 stad. Decyzja była błędna. Ministerstwo po cichu się wycofuje, ludzie są poszkodowani. ASF szaleje w tamtych terenach i to spowodowało, że w Polsce zabito prawie 100 tysięcy świń. 67 tysięcy stad zniknęło. To nie są głupie, bezmyślne i puste intelektualnie zarzuty. To konkrety, z którymi przyszli rolnicy. Można dyskutować, czy powinni wysypywać jabłka. Pewnie nie, ale jesienią minister Ardanowski mówi z atencją, że będzie skupował jabłka z sadów. Potem się okazuje, że prywatna firma – bez przetargów – dostaje państwowe gwarancje 100 milionów złotych i do tej pory nie wypłaca sadownikom pieniędzy. To są argumenty. Ci ludzie o tym mówią.

 

To powody, by zdymisjonować ministra rolnictwa? Sprawa ASF, stadniny w Janowie i nielegalny ubój bydła to istotne powody?

- Oczywiście. Wczoraj wypunktowałam wszystkie zarzuty.

 

To działa jednak tak, że to tylko wzmocni ministra rolnictwa.

- My nie mamy innej możliwości debaty. Wotum stało się sposobem na debatę. Opozycja może tylko wtedy wypisać zarzuty ministrowi. Minister może mówić, że to głupie. Jak jednak się wytłumaczy z tego, że stadnina koni arabskich.. Minister mówi, że cały czas mówimy tylko o koniach arabskich. Jednak w 2015 roku ta stadnina przynosiła 3 miliony zysku. W 2018 roku miała 3 miliony straty. 6 milionów ta ekipa zdefraudowała. Nikt za to nie odpowiada. To nie są błahe sprawy. Pan minister zapowiada holding spożywczy. On jest jak yeti. Nikt go nie widział.

 

To są postulaty, na które czekają też rolnicy.

- Tak, ale minister powiedział, że Elewar będzie tam wchodził. On ma stratę 17 milionów złotych. Kto będzie płacił za te straty? Rolnicy?

 

Najważniejsze zadania z zakresu polityki rolnej, które będą mieć do wykonania w nowej kadencji nasi eurodeputowani? Będzie mniej pieniędzy na rolnictwo, połowa beneficjentów dopłat nie produkuje na nasz rynek.

- Najważniejszą rzeczą będzie to, że zmieniła się optyka. W nowej perspektywie UE nie daje silnych ram, ale szerokie ramy, jak mamy stworzyć nasze programy wydawania pieniędzy na wspólną politykę rolną. Obowiązkiem państw będzie stworzenie programu, który będzie realizował cele. Instrumenty mamy sami stworzyć. Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Trzeba wykonać ogromną pracę, żeby pokazać, że rząd będzie umiał wykorzystać przyznane pieniądze. Ilość pieniędzy nie jest znana. Budżet będzie zrobiony w nowym rozdaniu UE. To najważniejsze, żeby umieć się bić i rozmawiać z ludźmi, żeby stworzyć koalicję pokazując nasze argumenty odnośnie ilości pieniędzy. W poprzednim rozdaniu wywalczyliśmy 42,4 miliarda euro. To ogromne pieniądze. Życzę wszystkim, którzy dostaną się do Europarlamentu, żebyśmy wynegocjowali dobrą ilość pieniędzy.