Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PO, Bogusławem Sonikiem.

 

Zaskoczyła pana informacja o wczorajszym spotkaniu premiera Morawieckiego z sędzią Gersdorf w Sądzie Najwyższym?

- Na pewno tak. Po tej ofensywie rządu, ministra sprawiedliwości i prezydenta, który przekreślił możliwość kroku wstecz ws. uznania, że pani Gersdorf pełni dalej funkcję prezesa Sądu Najwyższego to na pewno było to zaskoczenie. Jednak poza wizerunkowym spotkaniem nic to chyba nie przyniosło.

 

Spotkanie z inicjatywy premiera, chociaż bez ustaleń. To spotkanie przyczyniło się do tego, że Komisja Europejska nie wysłała do Trybunału Sprawiedliwości UE już gotowej skargi na Polskę ws. ustawy o Sądzie Najwyższym?

- Nie sądzę, chyba że były inne zakulisowe obietnice dla Komisji. Samo spotkanie niewiele zmienia. Zmiana by polegała na tym, że istnieje różnica między traktowaniem I prezesa a innych sędziów TK. Jest zapis w konstytucji o kadencji prezesa. To by się mogło przyczynić do wycofania się z propozycji składania sprawy do Trybunału Unijnego.

 

Jaki ta sprawa będzie miała finał? Sędziowie SN wysyłają do Trybunału Unijnego kolejne pytania prejudycjalne. W sumie takich pojawiło się już 10.

- To staje się rutyną. Oczekujemy z zainteresowaniem na stanowisko Trybunału Europejskiego. Nie przesądzam jakie będzie stanowisko. To interesujące. Według prawa sędziowie mają taką możliwość i z niej korzystają. To wzbudza emocje polityczne. Pierwsze pytania podważały działanie ustaw reformujących Sąd Najwyższy.

 

We wtorek była wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w USA i spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem. To jest jakiś sukces, że media amerykańskie mocno odnotowały poruszenie tematu stałej obecności wojsk USA w Polsce, choćby przez Fort Trump?

- To było rutynowe spotkanie, które się skończyło rutynowym potwierdzeniem sojuszu Polska-USA. Na tę politykę zagraniczną trzeba patrzeć z dalszej perspektywy. Na to składają się dziesiątki lat negocjacji, przedsięwzięć. Przypominam deklarację z 2008 roku za czasów Busha, kiedy USA konkretniej decydowały się, że powstanie tu garnizon. Była umowa o obronie przeciwlotniczej. Potem w związku z resetem polityki Obamy wobec Rosji, było stonowanie tych decyzji. Mimo wszystko coś było za Busha, więc rotacyjna obecność jest w Polsce. Teraz też jesteśmy nieco zakładnikami polityki Trumpa wobec Putina. Gramy dalej. Nazwa Fort Trump jest zgrabnym medialnie zagraniem. Nie ona będzie decydować jednak, ale kongres. To zależy od pomysłów Trumpa na stanowisko wobec Rosji.

 

Na taką inną niż rotacyjna obecność wojsk USA w Polsce nas stać? W kontekście budowy bazy pojawia się kwota 2 miliardów dolarów. To około 7-8 miliardów złotych. Dziennik Gazeta Prawna podaje, że za roczną obecność 30-tysięcznego kontyngentu wojsk USA na Półwyspie Koreańskim, Korea Południowa płaci w przeliczeniu 3 miliardy złotych rocznie. To połowa kosztów tej obecności.

- Widocznie inaczej oceniają strategiczne znaczenie tamtych baz Amerykanie. Normalne jest, że państwa korzystające z takiego parasola ochronnego USA, powinny jakiś wkład wnosić w to. Niepokojące jest przeniesienie relacji USA-Polska na poziom komercyjny. Nie mówi się o wspólnych wartościach jak przy NATO, zagrożeniu ze strony Rosji, ale licytujemy się na miliardy dolarów. Zawsze ktoś może dać więcej, żeby podjąć inne działania. To też wynik tego, że prezydentem USA jest Donald Trump. On się targuje z UE, używa mocnych słów.

 

Teraz wybory samorządowe. 300 osób chce zająć miejsce w fotelu radnego Krakowa. Miejsc jest 43. Jakie scenariusze po wyborach w Radzie pan widzi? Szeroka koalicja PO, Nowoczesnej, SLD, PSL i radnych Jacka Majchrowskiego będzie miała większość, czy będzie musiała szukać koalicjanta?

- Trzeba pamiętać, że od czasów reformy sposobu wybierania burmistrzów i prezydentów, kiedy jest wybór bezpośredni…

 

Od 2002 roku.

- Tak. Wcześniej Rada wybierała. Wtedy władza przeszła w ręce prezydenta i burmistrza. Rada straciła wiele na swoim znaczeniu. Obserwujemy, że prezydenci pełniący funkcje od lat, potrafią porozumiewać się ze wszystkimi w Radzie. Rada potrzebna jest do przegłosowania budżetu i spokoju społecznego. W Mogilanach Rada zablokowała jednak funkcjonowanie urzędu. Prezydent Majchrowski radzi sobie z problemami, mając niewielki klub prezydencki. Po tych wyborach wygrana prezydenta Majchrowskiego będzie wsparta wygraną Koalicji, która zdobędzie większość w Radzie. Mam nadzieję, że Kraków ruszy jeszcze bardziej do rozwoju, polepszania komfortu mieszkańców. Teraz jest taki czas, że mieszkańcy chcą żyć lepiej.

 

Jak pan ocenia – to nowość na krakowskim gruncie – wezwanie Łukasza Gibały do stworzenia „kordonu sanitarnego” wokół PiS? Gibała wzywa do tego, żeby ktokolwiek, kto znajdzie się w II turze, nie przerzucił swojego poparcia na Małgorzatę Wassermann i by zadeklarował brak współpracy z PiS po wyborach w Radzie Miasta. Prezydent Majchrowski powiedział, że jest zbulwersowany taką propozycją i odrzucił ją.

- Nie rozumiem tego apelu Łukasza Gibały, szczególnie w kontekście wyborów na prezydenta miasta. Przy wyborach do Sejmiku Małopolski, gdzie większość radnych wybiera marszałka, ma to znaczenie, żeby opowiedzieć się, że nie będzie takiej a takiej koalicji po wyborach. Tu jest głosowanie indywidualne. Łukasz Gibała powinien się skupiać na tym, żeby mówić, iż wygra te wybory.

 

Może to taka ucieczka do przodu? Były głosy, że Gibała byłby wiceprezydentem u Małgorzaty Wassermann, jeśli by ją poparł.

- Może. Nie sądzę jednak, żeby to był mądry sposób prowadzenia kampanii.

 

Zapytam jeszcze o program Czyste Powietrze. Można już składać wnioski. Wymiana pieców i ocieplanie budynków będzie dofinansowywane od 30% do 90%. Program na 12 lat. Jest ponad 100 miliardów złotych na to. Po 12 latach znajdziemy się w Polsce z zupełnie inną jakością powietrza?

- Robiłem zebranie zespołu parlamentarnego ds. czystego powietrza. Zaprosiliśmy pełnomocnika premiera, przedstawicieli ministerstw. Czekamy na zapisy ustawowe i budżetowe, które pokażą skąd i jak te pieniądze będą kierowane. Mamy ogólne zapowiedzi. Życzymy sobie, żeby one się zrealizowały w takiej kwocie. Przy walce o czyste powietrze skończył się czas pustych obietnic. Obywatele oczekują programów i budżetów.