Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Barbarą Bubulą.

 

Gazeta Wyborcza publikuje kolejne taśmy dotyczące spółki Srebrna. Nie budzi pani wątpliwości to, że ws. Srebrnej negocjuje z austriackim biznesmenem szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska?

- Poprzednie rozmowy były nazwane kapiszonem. To zmokły kapiszon. Te rozmowy miały miejsce wcześniej. One przedstawiają to, jakie są plany PiS względem wyborów samorządowych. Prezes Narodowego Funduszu mówił o postulatach programowych dla wyborców. Nie ma tu nowych elementów. To miała być rozmowa, w której biznesmen prosił o wypłacenie wynagrodzenia za pracę. To prawo każdego, kto prowadzi działalność gospodarczą. Nie ma jednak podstaw prawnych ku temu. Nie ma tu nic, co by przedstawiało w złym świetle środowisko PiS i prezesa.

 

Nawet to, że o planach biznesowych Austriak rozmawia w siedzibie NFOŚ i z szefem Funduszu? Rzecz dotyczy spółki, we władzach której nie ma szefa NFOŚ.

- Nie jako prezes NFOŚ rozmawiał pan Kujda, ale jako osoba bliska towarzysko i politycznie szefostwu PiS. To zrozumiałe, że taka rozmowa mogła mieć miejsce. Nie było żadnych decyzji i obietnic w tej rozmowie, które miałyby dotyczyć używania Narodowego Funduszu do tej sprawy.

 

Szef NFOŚ mówi biznesmenowi, że ostateczne decyzje dotyczące spółki podejmuje prezes PiS, mimo że nie należy on do władz spółki.

- To jest tak, że w przypadku takich przedsięwzięć trzeba przypominać, że to pokłosie początku lat 90. Wtedy wszystkie ugrupowania w pewnym sensie uczestniczyły w takiej sytuacji, że duża część majątku postkomunistycznego poszła do środowisk spadkobierców PZPR – ZSL i Stronnictwa Demokratycznego. Pewna kropelka, odłamek został przekazany na nowe środowiska polityczne. To sytuacja zła. Co się jednak stało z majątkiem przekazanym wówczas spadkobiercom PZPR i ZSL? To poważniejsze pytanie.

 

Komisja Europejska bada polskie ubojnie, rolnicy liczą straty. Jak powstrzymać tę spiralę? Czesi i Słowacy wycofują się z zamówień na polskie mięso. Czesi chcą kontrolować polskie ciężarówki na granicy.

- To poważny problem. Niestety w przypadku Polski, każdy sygnał o nieprawidłowościach, zostaje nagle rozdmuchany na cały świat. Widać tu różnicę w stosunku do polskiej żywności. Jak są nadużycia w Niemczech, jest to sprawa lokalna. W Polsce jest alarm na cały świat. To problem. Byliśmy poważnym eksporterem wołowiny. To dla uczciwych producentów w Polsce… Ta ubojnia to poniżej 1% mięsa produkowanego. Uderza to w 99% polskich producentów. To poważny problem. Winni zostaną pewnie ukarani. To powinien być przyczynek do poprawy sytuacji służb weterynaryjnych, żeby także Polacy mieli pewność, że jedzą zdrową żywność.

 

Czyli mówi pani o tym, że podobnie jest z branżą mięsną jak z przewoźnikami? To, że jesteśmy hegemonem w skali Europy nie do końca się podoba niektórym graczom?

- Tak. Wyeliminowanie Polski z rynku żywnościowego to zyski dla innych krajów. Różnie z tym bywa. Tam też są nadużycia z używaniem antybiotyków. U nas jest atak z ASF, ale z bydłem też są nadużycia w innych krajach. My nie mamy jednak takiej siły rażenia medialnego. Może musimy nagłaśniać sytuacje w innych krajach?

 

Minister Ardanowski mówi, że nie będzie zamiatania sprawy pod dywan, zapowiada kary więzienia za podobne przypadki. Potrzebny byłby specjalny wydział policji ds. żywności?

- Kto wie, czy nie? Jeśli dochodzi do takich działań, szybsze działanie wymiaru sprawiedliwości byłoby wskazane. Trzeba zapobiec takim przypadkom, ale nie przesadzić z nadzorem. Wszyscy rolnicy wiedzą, że może dojść do przesady w drugą stronę. Nadmierna biurokracja może utrudnić działalność. Nie wylejmy dziecka z kąpielą. To podniesie koszty produkcji.

 

W jakiś sposób może to wpłynąć na polską branżę spożywczą jako całość?

- Zawsze rykoszetem idzie to na inne dziedziny. Ważne zadanie ma minister Ardanowski. Mam nadzieję, że on zażegna kryzys. Dobra opinia o polskiej żywności jest na całym świecie. To musi być podtrzymane.

 

Wczoraj Solidarność zapowiadała wizyty w biurach parlamentarzystów PiS. Panią też odwiedzili?

- Właśnie nie. Ja jestem w Hucie. Czekaliśmy od rana. Nie było wizyty. Pewnie do naszego centralnego biura zawitała delegacja. Ja znam te postulaty. Trzeba mocno pochylić się nad nimi. Budżet budżetem, ale jest problem z niskimi podwyżkami w sferze budżetowej i zamrożeniem płac. To paradoks dobrej sytuacji gospodarczej. Wtedy ludzie oczekują podwyżek. Są rezerwy w budżecie. To pozwala na nieduże manewry. Musimy się zastanowić komu i jak ponosić. Są podniesione płace w służbach mundurowych. Widać jednak różnicę płac w administracji państwowej i samorządowej. Administracja państwowa jest w gorszej sytuacji niż samorządowa. Coś z tym trzeba zrobić.

 

Przez to działa gorzej? Być może dochodzi do selekcji negatywnej? W urzędzie zostają osoby, które oczekują stabilizacji. Jeśli ktoś jest specjalistą, zostaje wychwytywany przez podmioty prywatne lub samorządowe.

- To zjawisko ma miejsce, ale większość stanowisk w administracji wymaga stabilizacji. Wielu ludzi pracuje dobrze, mimo niskich płac. Nie ma podejścia i etosu złej pracy w Polsce, bo mało się zarabia. Tak nie jest. Jestem pełna podziwu do tych ludzi, którzy od lat dobrze pracują. Nie ma problemu z typowymi stanowiskami. Problem jest z tymi, na które brakuje specjalistów. To informatycy, osoby zarządzające. Tu jest problem. Mam nadzieję, że przy tym budżecie są możliwości negocjacji.


Pozostaje też kwestia nauczycieli. Minister Zalewska zapowiedziała dodatkowe pieniądze dla nauczycieli, ale związkowcy nie odwołują zapowiadanych protestów. Przed nami kolejne rozmowy. Co się musi stać, żeby nie doszło do absencji podczas egzaminu ósmoklasistów?

- Jest to problem dla minister Zalewskiej, ale z każdym dniem przedstawiane są nowe propozycje. Któreś z nich doprowadzą do refleksji po drugiej stornie. Kompromis być musi. Nie można wyjść poza pewne możliwości budżetowe. Ten budżet jest już uchwalony na ten rok. Nie może być zapaści w szkolnictwie, bo nie spotkaliśmy się w pół drogi.

 

W jakie nastroje trafia Wiosna, nowa partia Roberta Biedronia? W badaniach jest zwykle na 3 miejscu.

- To problem Grzegorza Schetyny i Nowoczesnej. Oni chcieli zgromadzić wszystkich, zaprosili nawet byłych komunistów. Tu taki klops. Jest siła, która odbiera impet działania opozycji. Ona detronizuje Grzegorza Schetynę. To problem dla PO i Nowoczesnej. My się nie cieszymy, bo po stronie pana Biedronia jest eskalacja postulatów przeciwko obrońcom życia i Kościołowi. To niedobrze. Trzeba szukać czegoś, co Polaków łączy, nie antagonizować. Nazywają się Wiosną, działają jak cywilizacja śmierci.

 

Jest licytacja na obietnice społeczne. Podniesienie najniższej płacy minimalnej, emerytura obywatelska.

- Takie postulaty trafiają na podatny grunt. Są jednak niezależne wyliczenia. Jest to wzięte z sufitu. PiS pewne postulaty socjalne spełnia z determinacją, ale zapowiedzi Roberta Biedronia mają się nijak do działania państwa.