Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PiS, Arkadiuszem Mularczykiem.

 

Wszystko wskazuje na to, że dzisiaj liderzy PO i SLD poinformują o osobnym starcie w wyborach. Osobną listę wcześniej zapowiedział lider PSL. Zjednoczonej Prawicy będzie łatwiej wygrać z podzieloną opozycją?

- Skupiamy się na naszym programie, naszych listach i naszej przyszłości. To klucz. My wiarygodnie i rzetelnie realizowaliśmy swój program. Tym się różnimy od naszych poprzedników. Taka jest różnica między formacjami. To, że te formacje się nie porozumiały, może to być część planu. Może uznali, że więcej formacji rozproszonych jest w stanie zdobyć więcej głosów. To pokażą wybory, czy ten plan opozycji był słuszny. Niektóre ugrupowania mogą nie osiągnąć progu. Wybory zweryfikują plan opozycji. PiS skupia się na własnym programie. Niebawem zaprezentujemy kolejne elementy programu. Jesteśmy zaawansowani jeśli chodzi o budowę list. Jedynki już są ogłoszone.

 

Paradoksalnie może być trudniejsze krytykowanie takiej podzielonej opozycji. W wyborach do PE państwo zarzucali Koalicji Europejskiej brak wyrazistości, bo wiele podmiotów ją tworzyło. Wyborcy też to zarzucali opozycji.

- Oczywiście. To służyło Grzegorzowi Schetynie, który chciał skonsumować mniejsze formacje. One wchodząc do Koalicji Europejskiej traciły swoją tożsamość. Tak było przy PSL. Dzisiaj te ugrupowania ryzykują. Wszystkie te ugrupowania – SLD czy PSL – walczą o przeżycie, czy uzyskają próg wyborczy. To decyzje odważne, ale ryzykowne. Może nie być progu. Są różne warianty możliwe. Wybory są dynamiczne. To dobrze, że te ugrupowania będą startowały same z własnym programem. Wyborcy ich lepiej usłyszą. Te partie nie mają jasnej wizji. One mówią, że chcą odsunąć PiS od władzy, ale ja nie widzę różnic programowych między PSL, SLD i PO. Oni raz po raz zmieniają swoje punkty wyborcze. Raz coś popierają, raz przeczą. Jest kakofonia na opozycji. Do tego nie odnoszą nasze ostatnie spoty, gdzie podkreślamy, że liderzy opozycji nie mają spójnego programu, wycofują się z obietnic. Polacy nie wiedzą czego się mogą od nich spodziewać.

 

Pan jest liderem listy w okręgu 14. On składa się z powiatów: sądeckiego, limanowskiego, gorlickiego, tatrzańskiego i nowotarskiego. Kogo – oprócz pana – zobaczymy na tej liście? Zobaczymy wszystkich dotychczasowych parlamentarzystów PiS? Razem z panem jest ich ośmiu.

- Wszyscy parlamentarzyści złożyli wnioski do pełnomocnika okręgowego o starcie wyborach. Również radni wojewódzcy i powiatowi to złożyli. Tak wielki okręg musi być dobrze reprezentowany. Muszą być ludzie z pięciu powiatów, musi być parytet kobiet. To powoduje, że jest układanka terytorialna.

 

Będzie taka lista śmierci, jak w wyborach do Parlamentu Europejskiego?

- Powinna być bardzo mocna lista. W wyborach do PE wszyscy byli bardzo mocni, co dało świetny wynik. Chciałbym, żeby ta lista też była bardzo mocna. To spowoduje, że wiele osób będzie robiło kampanię. Chciałbym co najmniej powtórzyć wynik 8 mandatów. Może nawet 9. Ostatnio 3000 głosów zdecydowało o mandacie dla Kukiza, nie o 9 mandacie dla nas. Byłoby świetnie jakby się udało zdobyć 9 mandat. To zależy od listy, ludzi i kampanii. Przy perspektywie dobrego wyniku wiele osób uwierzy w mandat i będzie robiło kampanię. To się przełoży na wynik. Z drugiej strony na listach naszych konkurentów mało osób będzie wierzyło w mandat. To będzie wpływało na wyniki.

 

Pan jako jedynka będzie pracować na całą listę i na rzecz wszystkich kandydatów?

- Zdecydowanie tak. Tak postrzegam rolę lidera listy. On ma przygotować listę, narzucać tematy regionalne, sprawy, które mieszkańcy chcą załatwić. Dobrze znam potrzeby i bolączki regionu. Od 2005 roku jestem parlamentarzystą. Stopniowo te problemy będziemy rozwiązywać. Już to robimy. Tak mocna reprezentacja naszego regionu doprowadziła do tego, że ważne inwestycje są konsekwentnie realizowane. To by nie było możliwe jakbyśmy byli w opozycji. Dzięki temu są te strategiczne inwestycje jak Sądeczanka i linia Podłęże-Piekiełko.

 

Wśród ważnych wątków kampanii powinna znaleźć się kwestia wykluczenia transportowego? Dzisiaj wchodzi w życie tak zwana ustawa PKS. Na jej podstawie od sierpnia samorządy będą mogły składać wnioski o dofinansowanie linii autobusowych. Szacuje się, że w skali kraju 30% sołectw jest pozbawionych transportu zbiorowego. Jak to wygląda na południu Małopolski?

- To wielka bolączka południa Małopolski. Nasz region był dyskryminowany przez PO. Ograniczano połączenia. Wiele sołectw ma problem wykluczenia komunikacyjnego. Myślę nie tylko o gminach daleko od miast. Na Sądecczyźnie nawet podmiejska gmina Chełmiec ma problem z połączeniem z Nowym Sączem. Wójt nie chce współfinansować połączeń. Często prywatni przewoźnicy jeżdżą do 19:00, nie jeżdżą w weekendy. W tym celu rząd daje możliwość współfinansowania mniej rentownych połączeń. Apelujemy do wójtów, burmistrzów, żeby składali wnioski. Od 1 sierpnia ministerstwo infrastruktury to przyjmuje. Trzeba wyjść naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców. W tym roku jest 300 milionów na to. W przyszłym 800 milionów. Będzie to dzielone na województwa. Chcemy walczyć z wykluczeniem komunikacyjnym. Wiele wiosek jest ograniczonych w dostępie do pracy, szkół. Trzeba z tym walczyć.

 

Jeszcze Europa. Dzisiaj po raz trzeci ma być podjęta próba wyboru szefostwa komisji zatrudnienia i spraw socjalnych PE. W dwóch poprzednich próbach na szefową komisji Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy – frakcja, do której należy PiS – zgłaszali premier Beatę Szydło. Nie udało się wybrać pani premier na tę funkcję. Dzisiaj po raz trzeci Beata Szydło powinna zostać zgłoszona?

- To decyzja premier Szydło, czy chce po raz trzeci się ubiegać o to stanowisko. Zwrócę uwagę na to, że w tej komisji przeciwko kandydatowi z Polski głosowali socjaliści i liberałowie. Ci lewacy tyle mówią o równości. Te ugrupowania łamią te wartości. Jeśli coś wynika z parytetu, że jakaś funkcja przypada EKR i Polsce… Do dzisiaj Polska nie ma żadnego szefa komisji. Niemcy mają pięć komisji, Francuzi trzy. Dlaczego te parytety są łamane? To pokazuje podwójne standardy wśród lewacko-liberalnych pseudoelit w Europie. One krzyczą o prawach człowieka, ale jak mogą to wszystkie zasady depczą. Czy pani premier będzie zgłoszona? To kwestia wewnętrznych ustaleń grupy. To pokazuje podwójne standardy w UE. To przykre.