Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Arkadiuszem Mularczykiem.

 

O 13.00 ciąg dalszy negocjacji rządu z nauczycielami. Spodziewa się pan kroku w tył strony rządowej?

- Chcielibyśmy, żeby doszło do porozumienia. Warunkiem jest to, żeby odbyły się normalnie egzaminy, żeby dzieci mogły do nich przystąpić. Na to czekamy. Mam nadzieję, że dojdzie do porozumienia. Zależy nam wszystkim, żeby edukacja odbywała się prawidłowo.

 

Związkowcy z ZNP zmniejszyli oczekiwania. Zamiast 1000 złotych chcą 30%. Czyli od 720 do 990 złotych. To nadal nie jest do zaakceptowania?

- To musi być ocenione przez ministra finansów. Wiemy, że trzeba wspierać nauczycieli. Jednak wiele programów społecznych rządu PiS jest obciążeniem dla budżetu. To musi być zbilansowane, żeby potencjalne podwyżki były do przyjęcia dla budżetu. To kluczowe. Wiemy, że nauczyciele powinni więcej zarabiać. Sam w rodzinie mam wielu nauczycieli. Mam świadomość ich trudnej sytuacji. Jednak dzisiaj budżet musi być zbilansowany.

 

Jaki ten pułap płacowy wydaje się do zaakceptowania? Strona rządowa zaproponowała 9%. Solidarność jest z tym zgodna. Jaki pułap byłby do przyjęcia przez nauczycieli?

- Wczoraj rząd przedstawił propozycje. To podwyżka od września tego roku. Ona miała być w 2020 roku. To środki dla młodych nauczycieli, awanse, dodatki za wychowawstwo. Co jest ważne? We wrześniu mielibyśmy nie 5, ale 9% wzrostu wynagrodzenia. To znaczne podwyżki. W Polsce to kilkaset tysięcy nauczycieli. To duże środki dla budżetu. PiS w tej kadencji Sejmu już zastosował podwyżki 16%. Jest propozycja dodatków za wyróżniającą się pracę, dodatków dla stażystów. Jest szereg działań, których celem jest poprawa warunków dla nauczycieli. To zaległości z wielu lat. Za rządów PO podwyżki były zamrożone. Odeszło z pracy wtedy 40 tysięcy nauczycieli. Zamknięto 2500 szkół. Ta sytuacja w systemie edukacji jest konsekwencją lat zaniedbań, także 8 lat PO-PSL.

 

Co będzie się działo z sądeckimi uczniami, jeśli do strajku dojdzie? Jak będzie działał Nowy Sącz w oświacie podczas strajku?

- Do tego jednak nie dojdzie. To odpowiedzialność rządu i nauczycieli strajkujących. Strajk nie może się odbić na uczniach. Nie wyobrażam sobie tego, że dojdzie do strajku w czasie egzaminów. Mam nadzieję, że dojdzie do porozumienia. To nasz cel.

 

Przez zamieszanie wokół nauczycieli minister Zalewska może stracić miejsce na liście do Parlamentu Europejskiego?

- To nie są pytania do mnie. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Porozumienie jest potrzebne. Celem jest to, żeby dzieci przystąpiły do egzaminów zgodnie z zasadami.

 

Z pana perspektywy byłaby to ważna informacja. Są takie spekulacje, że wtedy z Wrocławia mógłby startować profesor Legutko, który jest na drugim miejscu listy małopolsko-świętokrzyskiej listy. To by mogło zmienić pana miejsce.

- Nie słyszałem o tym. Została zaprezentowana lista Zjednoczonej Prawicy w Krakowie. Tam zaprezentowano kandydatury. W tym zakresie wiele się nie zmieni. To osoby znane, rozpoznawalne w kraju. One gwarantują ciężką pracę i walkę o dobry wynik dla listy. To daje gwarancję na wygraną w Małopolsce i województwie świętokrzyskim.

 

Choć dla samych kandydatów jest to lista śmierci, biorąc pod uwagę nazwiska.

- Faktycznie to bardzo mocna lista, chyba najmocniejsza w kraju. To znani politycy, liderzy w swoich obszarach. Są znani w regionach. Okręg jest bardzo duży. To 5 okręgów wyborczych do Sejmu. Kampania jest bardzo trudna. Czasu nie ma wiele. Jest okres świąteczny, weekend majowy. Trzeba ten czas spędzić na spotkaniach z wyborcami. Jestem przekonany, że będzie duża frekwencja i dobry wynik dla PiS.

 

Rekonstrukcja rządu, o której mówi już Beata Mazurek, dotyczyć będzie polityków startujących do PE i minister Czerwińskiej, czy będzie szersza?

- Trudno mi spekulować. To decyzja pana premiera. On ma wiedzę o zakresie działalności i odpowiedzialności ministrów. Mam zaufanie do premiera i jego decyzji.

 

Politycy PiS są przekonani, że minister finansów odejdzie?

- Takie są spekulacje w mediach. Pani minister i pan premier to przecinali. To raczej tylko medialne spekulacje. Wszystkim nam zależy, żeby budżet był dobrze zbilansowany, żeby programy społeczne już realizowane i zapowiedziane, były realizowane. Czekają na to miliony Polaków.

 

Zapowiada pan, że do Parlamentu Europejskiego idzie pan z zamiarem kontynuacji prac związanych z reparacjami. Co więcej w tym temacie można zrobić z perspektywy Parlamentu Europejskiego?

- W tej kadencji Sejmu będzie raport o stratach wojennych. On jest już gotowy, przekładamy go na języki obce. Jeśli wyborcy dadzą mi mandat zaufania, umiędzynarodowię tę sprawę. Polska nigdy nie dostała odszkodowań za II wojnę światową. Inaczej wyglądałaby nasza gospodarka jakbyśmy dostali reparacje wojenne. Po II wojnie wpadliśmy w okupację sowiecką. Byliśmy eksploatowani. Dzisiaj jest niesprawiedliwe, że nie dostaliśmy reparacji. Chciałbym to umiędzynarodowić. Forum Parlamentu Europejskiego, gdzie mamy przedstawicieli wielu krajów, także poszkodowanych w wyniku II wojny, można tą tematyką zainteresować i wywrzeć presję międzynarodową, żeby Niemcy usiedli do stołu i to uregulowali. Nigdy nie doszło do zawarcia między Polską i Niemcami umowy, gdzie Niemcy by zapłacili Polsce reparacje. Do dzisiaj obywatele Polscy nie mają żadnej ścieżki sądowej, gdzie mogliby domagać się odszkodowania z tytułu strat na życiu, zdrowiu lub utraty majątku. To wielka niesprawiedliwość. To jest ostatni moment, żeby upomnieć się na forum międzynarodowym o to. Chciałbym, żeby ta sprawa była przedmiotem naszych działań na forum europejskim.

 

Ten raport miał być na początku roku, potem na przełomie marca i kwietnia. Kiedy go poznamy?

- Faktycznie to duże dzieło. Nad nim pracowało ponad 20 osób. Dzisiaj jest to tłumaczone na język angielski i niemiecki. Chcę uniknąć tego, że jeden przecinek zostanie wykorzystany przeciwko raportowi. Ten raport pójdzie w świat. Będą go czytali ludzie z całego świata. Nie może być błędu. Jest wielka odpowiedzialność za każde zdanie, żeby to służyło naszej polityce. Dlatego nie chcę się spieszyć.

 

Ale przed wyborami do Parlamentu Europejskiego?

- Na pewno przed jesiennymi wyborami. Nie chcę, żeby to był jednak element kampanii. To element polskiej racji stanu. Ten dokument będzie historycznym dziełem. Ta sprawa wymaga działań, które nas doprowadzą do rozmów z Niemcami o reparacjach.