Od początku do wycięcia drzewa na własnej posesji właściciel nie potrzebuje już zgody. Nowe przepisy skrytykował prezes PiS i zapowiedział ich zmianę. Przepisów broni minister środowiska Jan Szyszko. Jego zdaniem nowe prawo przynosi więcej zysków niż strat.


 

Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PiS, Arkadiuszem Mularczykiem.

 

Istnieje spór między liderem PiS i ministrem środowiska? Chodzi o wycinkę drzew na prywatnych posesjach. Minister Szyszko mówi, że przepisy te przynoszą więcej korzyści iż strat, tymczasem prezes Kaczyński powiedział wczoraj, że przepisy trzeba zmienić, bo w tym prawie widać lobbing.

- Chcę podkreślić, że nie znam wypowiedzi prezesa. Trzeba tu jednak rozważyć, jakie zdarzenia wpłynęły na taką opinię prezesa. To powinno być wyjaśnione. To ważny zarzut pod adresem tej ustawy i możliwości wycinki drzew. Trzeba przyjąć za zasadne zarzuty, które padały w ciągu wielu lat pod adresem ustawy, która nakładała obowiązek zdobycia zezwolenia na wycinkę drzew z własnej posesji. Na wsiach to było utrapienie rolników i właścicieli gruntów, którzy ze swoich działek nie mogli usunąć drzewa bez zgody. Je jednak wydawano. W ponad 90% spraw były zgody To była zatem formalność, ale to utrudniało właścicielom korzystanie z gruntu.

 

Jan Szyszko podkreśla często, że prawo własności należy szanować. Dyskutujemy jednak o jakości powietrza. To bezwzględne prawo każdego właściciela do swobodnego dysponowania drzewostanem to dobry przepis?

- Oczywiście każda sprawa wymaga odrębnego rozpatrzenia. Może są sytuacje, które muszą budzić wątpliwości. Trzeba się przyjrzeć tym regulacjom. Był to problem, który utrudniał działalność właścicielom gruntów. Oni musieli zmagać się z administracją, jak inaczej chcieli urządzić ogród. Musiał być wniosek, zgoda, liczenie, mierzenie drzew. To utrudniało korzystanie z gruntu. Mogą być jednak takie sytuacje, że jest tak drogocenny drzewostan, że w takiej sprawie chęć właściciela gruntu powinna być zbadana. To wymaga jednak odrębnej analizy. W Polsce podstawowym prawem obywatela jest prawo własności. To powinno być szanowane. Jednak mogą być sytuacje ze szczególne cennym drzewostanem.

 

18 organizacji prawniczych zwróciło się apelem i prośbą o rozmowę do prezydenta ws. zmian w ustroju sadownictwa. Wczoraj do takiego spotkania doszło. Mam jednak wrażenie, że chyba nie do końca prezydent rozwiał obawy prawników. „Prezydent ma swój pogląd na ten temat, ale z zainteresowaniem wysłuchał tego, co mieliśmy do powiedzenia” - powiedział Maciej Bobrowicz, przewodniczący Porozumienia Samorządów Zawodowych i Stowarzyszeń Prawniczych. To spotkanie może coś zmienić?

- Mam nadzieję, że uda się ustalić punkt wspólny. Rozmowa jest potrzebna, ale widzę z drugiej strony dużo złej woli i wykorzystywanie wszystkiego, żeby to było pole do konfliktu i atakowania rządu. Wymiar sprawiedliwości jest piętą achillesową naszego państwa. Jest przewlekłość postępowań, sposób traktowania obywateli. W ostatnich miesiącach są też wpadki wielu sędziów. Ta sfera wymaga reformy i wprowadzenia rozwiązań, które umożliwią usprawnienie funkcjonowania. Musi być jakiś wpływ na wymiar sprawiedliwości, na to kto jest dopuszczany do zawodu. W III RP pewna grupa sama się dobierała, awansowała i rozliczała. Ona przestała służyć społeczeństwu. To znajduje wyraz w tym, że ludzie domagają się reformy wymiaru sprawiedliwości. My to zrealizujemy. Trzeba brać pod uwagę zdanie wielu środowisk, ale wiele z tych środowisk to podmioty, które przy każdej akcji walczą z rządem. Przy każdej ustawie i w każdym temacie atakują rząd, piszą donosy do Komisji Europejskiej. Chcemy rozmawiać, ale po drugiej stronie musi być partner, który widzi realne problemy wymiaru sprawiedliwości i nie traktuje tej sprawy jako kolejnego frontu walki z rządem.

 

Przybywa dłużników. Już ponad 2 miliony osób w Polsce ma długi. Państwo proponują, żeby skrócić termin przedawnienia roszczeń z 10 do 6 lat. Rzeczywiście uda się dzięki temu wyrwać Polaków z pułapki długów i zlikwidować handel długami przedawnionymi?

- Jest potrzebna większa paleta rozwiązań, które pozwolą wyplątać Polaków z długów. One narastają, dochodzi do handlu, cesji, przenoszenia ich do kolejnych podmiotów. Narastają koszty procesowe, komornicze. Z niewielkiej kwoty robi się kwota bardzo duża. Jednym z elementów jest propozycja, którą zgłosiłem. Jej celem jest zasada, żeby sąd z urzędu badał kwestię przedawnienia. Chodzi o to, żeby nie dochodziło do zasądzania roszczeń przedawnionych w sądach.

 

Nie ma obaw, że nierzetelni dłużnicy będą mogli z tego skróconego biegu przedawnienia skorzystać?

- Termin 3-letni jest długi. Wierzyciel może wtedy skutecznie dochodzić swoich praw. Po okresie wydania wyroku termin przedawnienia dalej będzie trwał. 3 lata to wystarczający czas. Wierzyciel może dochodzić od dłużnika swoich długów. Warto zmobilizować obie strony, żeby tych spraw nie odkładali, ale szybko dochodzili wierzytelności i spłacali zobowiązania. To pozwoli wyeliminować takie sytuacje, że po wielu latach ktoś dochodzi zobowiązań, które na skutek kosztów i odsetek wynosi wiele więcej niż ten pierwotny dług.

 

Wczoraj minęły 3 lata od krwawych walk na kijowskim Majdanie. Od tego czasu sytuacja Ukrainy dramatycznie się zmieniła. Jak widzi pan przyszłość i teraźniejszość stosunków polsko-ukraińskich?

- Ważne jest ułożenie naszych relacji. Ostatnio mieliśmy spotkanie z 15 parlamentarzystami z Ukrainy. Wielu z nich ma polskie korzenie, im zależy na dobrych relacjach. Dla nich Polska jest wzorem. Jest przepaść między naszymi krajami. Na Ukrainie są problemy gospodarcze, napięcia, wojna.

 

Mamy także antypolskie akcenty, na przykład na polskim konsulacie we Lwowie.

- Tak. To prawda. Ci parlamentarzyści podkreślają, że jest strona, którym zależy na skłócaniu Polski i Ukrainy. Wiemy, o kogo chodzi. My podkreślaliśmy, że nie możemy uciekać od historii. Musi dojść do uzgodnienia stanowiska. Nie będziemy akceptować takiej sytuacji, że atakuje się polskie symbole. Oni podkreślali, że Rosji zależy na skłóceniu nas. To cel propagandy rosyjskiej. Wiele więcej zyskamy na dobrych relacjach z Ukrainą niż na konflikcie.

 

Obiecał pan, że będzie rozmawiał z ministrem energii ws. absurdalnie wysokich cen paliw na stacjach benzynowych w Zakopanem. Udało się?

- Tak. Przekazałem tę informację o bardzo wysokich cenach i być może zmowie między stacjami paliw w Zakopanem. Będzie interwencja. Minister sprawę zbada.

 

Jest szansa na to, żeby interwencja obniżyła ceny?

- Zrobię wszystko, żeby tak się stało.