Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z Anną Paluch, posłem PiS na Sejm i kandydatką w wyborach do Sejmu z okręgu 14

 

Prezydent USA Donald Trump poinformował o przełożeniu swojej wizyty w Polsce ze względu na huragan zbliżający się do Florydy. Czy brak głowy państwa amerykańskiego wpłynie na to, jak wyglądać będą obchody 80-lecia wybuchu II wojny światowej?

Może spowodować nieco mniejsze zainteresowanie świata. To jest oczywiste, że głowa najpotężniejszego państwa świata ściąga uwagę opinii publicznej i mediów, więc w pewien sposób to wpłynie, ale trudno prezydentowi Trumpowi odmówić prawa do respektowania wymogów swojej krajowej polityki. Przecież prezydent Trump jest w roku przedwyborczym, a pamiętany jest przykład Georga Busha jr. i huraganu Katrina, który spustoszył Florydę. Zarzucano ówczesnemu prezydentowi, który pełnił już drugą kadencję, że za mało uwagi temu poświęca. Trudno wymagać od prezydenta Trumpa, by rzucał ważne sprawy krajowe i jechał na drugi koniec świata. To jest zrozumiała decyzja.

 

Jak wszystko, tak i ta decyzja prezydenta jest przedmiotem politycznych komentarzy. Jak ocenia pani wypowiedź na jednym z portali społecznościowych byłego szefa MSWiA, polityka Platformy, Bartłomieja Sienkiewicza, który napisał: Radzę, żeby PiS odwołanie wizyty Trumpa przyjęło jako ostatnie ostrzeżenie. Podobnie może być z pomocą militarną USA dla Polski. Ten prezydent jest nieobliczalny i nie można na nim opierać całej polityki bezpieczeństwa kraju.

Pan Sienkiewicz może pisać, co mu ślina na język przyniesie, czy co mu wpadanie do głowy, takie jego prawo. Jest ostatnią osobą, która by mogła nas pouczać na temat spraw państwowych, tego, jak kształtować politykę publiczną. Myślę, że do tej pory Polacy pamiętają te podpalane budki policyjne, prowokacje, nieumiejętność opanowania sytuacji w Polsce, infantylizm i działania sprzeczne z zasadami demokracji.

 

Pani jest wiceprzewodniczącą sejmowej komisji ochrony środowiska. Z tej perspektywy chciałbym panią zapytać o to, czy awaria dwóch kolektorów ściekowych w oczyszczalni Czajka w Warszawie, przedmiot także gorących politycznych wymian opinii, to jest jeszcze tylko awaria, czy pani zdaniem już katastrofa?

To jest bardzo poważna sytuacja. Co sekundę do Wisły wpływają trzy metry sześcienne ścieków. Wszyscy to porównują z sytuacją sprzed roku 2012. To nie jest taka sama sytuacja jak 7 lat temu, bo wówczas 7 dzielnic do tego kolektora składało swoje ścieki. Teraz tych dzielnic jest 11. 14 lat jestem posłem i tylko dwa lata przez ten czas nie byłam w komisji środowiska. Mam w pamięci te wszystkie dyskusje o oczyszczalni Czajka. Przypomnę naszym słuchaczom, że kosztowała prawie 4 miliardy. Proszę sobie porównać zbiornik budowany w Małopolsce Świnna Poręba. Kosztował dwa miliady 200 przez 30 lat jego budowy. To są kolosalne koszty. Okazuje się, że po 7 latach te urządzenia zawiodły. Kto to budował? W jaki sposób respektowano interesy inwestora, czyli miasta Warszawa? Czy nadzór inwestorski był właściwy? Czy wykonana jest zgodnie z zasadami sztuki inżynierskiej? Jak to jest możliwe, że 7 lat po wykonaniu to wszystko się sypie? Najpierw główny kolektor, a potem zapasowy odmawia pracy. To są bardzo poważne sytuacje. Sytuacja, kiedy 30-krotnie wzrasta w wodzie stężenie związków azotu, to jest przerabianie Wisły na martwy ściek. Już widać śnięte ryby. Kiedy pojawiają się w wodzie związki azotu, to nie ma tlenu, a jeśli nie ma tlenu, to zamiera życie. Słusznie mówi minister środowiska, że będzie martwa rzeka z Wisły, jak ta sytuacja potrwa dłużej. Jest zrozumiałe, że myśli się o budowie kolektora.

 

No właśnie. Rząd zapowiedział wczoraj budowę alternatywnego, tymczasowego rurociągu na czas naprawy tych uszkodzonych instalacji w oczyszczalni. Uda się wreszcie znaleźć wspólny język i władz samorządowych Warszawy, i administracji państwowej w tej sprawie ponad politycznymi podziałami?

Kwesta oczyszczania ścieków to jest wyliczone w ustawie expressis verbis zadanie samorządu i prezydent Trzaskowski powinien się wziąć za swoje podstawowe zadania, do których go obliguje ustawa, czyli czyścić ścieki, odbierać odpady, bo z tym też jest bardzo źle. Prezydent Trzaskowski nie wykonuje swoich podstawowych zdań, dla których powołano samorządy lokalne, zajmuje się budowaniem sztucznych placów na paletach w centrum Warszawy w spalinach. W ogóle kwestia samego poinformowania opinii publicznej o skażeniu to jest przykład skrajnej nieodpowiedzialności. Pan prezydent się zachowuje zgodnie z zasadą: po nas choćby potop albo róbcie, co chcecie, my w Warszawie mamy czystą wodę. Płock, kolejna miejscowość w środkowej Wiśle i zbiornik Włocławek, w którym woda ma minimalny ruch. Zrobi się jeden wielki ściek i bagno. To jest bardzo poważna sytuacja i jeśli sam prezydent Trzaskowski nie potrafi określić, czy sytuacja awaryjna będzie trwała tydzień, miesiąc czy dłużej, musi wkroczyć ktoś odpowiedzialny, kto tę sytuację skandaliczną przetnie i zakończy niszczenie środowiska.

 

Powróćmy do Małopolski. Kraków w szczególności czeka na 1 września, kiedy wejdzie w życie całkowity zakaz używania paliw stałych, czyli węgla i drewna. Czeka zapewne nie tylko Kraków, ale cały kraj, żeby weszły w życie przepisy, nad który teraz państwo pracują w Sejmie i które mają ograniczyć możliwość sprzedaży kotłów niespełniających norm ekologicznych. Kiedy to może nastąpić?

To jest bardzo ważna ustawa. Wczoraj prowadziłam posiedzenie komisji ochrony środowiska nad rządowym projektem ustawy, który spowoduje uszczelnienie przepisów. Będziemy go glosować za 2 tygodnie. Mamy sytuację taką, że rozporządzenie, które zostało wydane 1 sierpnia 2017 r. ws. wymagań dla kotłów, weszło w życie 1 października 2017 r. Ono ogranicza, ale nie eliminuje zupełnie, bo dotyczy polskich producentów, natomiast jesteśmy w UE. Mamy do czynienia ze swobodą przepływu towarów, kapitałów itd. I to rozporządzenie polskie nie dotyczy zagranicznych producentów kotłów. A dopiero od 1 stycznia 2020 r. zacznie w sposób bezpośredni obowiązywać rozporządzenie Komisji Europejskiej z 2015 r. nr 1189, które wyeliminuje kotły niespełniające wymagań ekodizajnu bez względu na kraj pochodzenia, bo ono będzie obowiązujące w całej UE. Mamy w tej chwili do czynienia z sytuacją, że sprowadzane są do Polski kotły niespełniające wymogów. A przecież mamy w toku bardzo ważny krajowy projekt Czyste powietrze, na który asygnujemy z budżetu bardzo poważne środki. Przypominam, że w perspektywie 12-letniej to 103 mld zł. Integralną częścią tego programu jest nie tylko termomodernizacja, ale wymiana źródeł energii, kotłów o mocy mniejszej niż 500 kilowat. Trzeba koniecznie zatamować wciskanie odbiorcom kotłów, które nie spełniają wymogów. Ta ustawa po pierwsze poprawi definicję wprowadzania do obrotu kotłów na paliwo stałe, żeby obejmowała tę sytuację. Nastąpi dodanie przepisów, które nakładają na organy inspekcji handlowej obowiązek wykonywania kontroli przedsiębiorców sprzedających kotły i dostanie inspekcja handlowa na to pieniądze, żeby mogła laboratoryjnie te kotły badać i oceniać. Nastąpi ograniczenie możliwości wprowadzania do obrotu na terenie Polski tych kotłów. Nastąpi rownież dodanie przepisów, które umożliwią karanie nieuczciwych sprzedawców.

 

Wszystkie te przepisy mają szansę wejść w życie jeszcze przed wyborami w tej kadencji Sejmu?

Tak. Za dwa tygodnie będziemy głosować na kolejnym posiedzeniu Sejmu. My zakończyliśmy prace. Nastąpi wtedy drugie i trzecie czytanie tego projektu ustawy. Termin wejścia w życie jest bodajże dwutygodniowy. Jesienią te przepisy będą już działały. Chodzi o to, by wypełnić tę lukę prawną między obecnym czasem o 1 stycznia 2020.

 

Chciałbym zapytać o sytuację przed wyborami do Senatu w okręgu 37, to jest okręg obejmujący powiaty gorlicki, sądecki, a także miasto Nowy Sącz. Jak wiemy z przyczyn osobistych kandydatka PiS Marta Mordarska zdecydowała się zrezygnować z kandydowania. Zamiast niej ma wystartować Wiktor Durlak, samorządowiec z Grybowa, ale dzisiaj w wywiadzie dla Gazety Wyborczej milczenie przerywa senator Stanisław Kogut, który przed czterema laty został wybrany z listy PiS, i mówi, że decyduje się na start dlatego, bo wyborcy powinni ocenić jego dotychczasową działalność i zdecydować o jego politycznej przyszłości. Jeśli go wybiorą, to będzie jego ostatnia kadencja. Jak pani ocenia decyzję Stanisława Koguta o starcie w wyborach do Senatu?

Cała sprawa senatora Koguta jest oczywiście sprawą przykrą. Nikt mu tego nie zabroni, dopóki jest osobą chodzącą na wolności, to ma prawo startować, aczkolwiek nie jestem zachwycona tą sytuacją. Powiem szczerze, że bardzo cenię panią Martę Mordarską. Uważam, że to osoba o dużym doświadczeniu samorządowym, sporej wiedzy i energii i myślę, że doskonale by sobie poradziła. Szkoda, że zrezygnowała. Oczywiście cenię wieloletni dorobek pana senatora Koguta, ale jest to sytuacja przykra. Myślę, że wyborcy w okręgu 37. będą mieli trudną decyzję do podjęcia.