Dzień dobry,

tak słucham co jakiś czas rozmów nt działań, które mają ograniczyć efekt smogu w Krakowie i nie tylko. Już chce mi się płakać, wyć i wyniszcza mnie bezsilność!

Uważam, że aby coś osiągnąć w tym temacie działania powinny być zmasowane tzn. wszystkie możliwe siły i środki powinny być nastawione na walkę. To co słyszę, to jest takie kapanie, zabawa dla zabicia czasu...Najpierw pogadamy z pół roku albo dłużej, potem może coś uzgodnimy, za kolejne 
pół roku zaczniemy coś robić. Ile lat to już trwa, a efekty są mizerne.

Uważam, że powinniśmy dać sobie spokój przez 2-3 lata z pomnikami ("nie czas żałować róż, kiedy płoną lasy!!!!), fajerwerkami na sylwestra, po 
których się dusimy i przez kilka dni nie da się wyjść z domu i innymi przedsiewzięciami, bez których można się obejść a zaoszczędzone środki 
przeznaczyć na te KOTŁY. Jeszcze chwila i nie będzie miał kto stawić tych pomników (zmarłym to niewiele pomoże, a żyjący też nic z tego nie 
mają, kiedy trudno wyjść z domu).

No i powinny być podjęte radykalne działania, jeśli chodzi o szaleństwo deweloperów łącznie z szybką zmianą przepisów. To co wyprawiają, to 
jakiś horror! Żądza pieniądza, chora zachłanność, to ich podstawowowa choroba.

Jak słyszę z ust krakowskich włądzy, że budujemy, bo to świadczy o tym, że Kraków jest atrakcyjnym miejscem, to zakrawa to na kpinę. Tak -  
atrakcyjne miejsce do zatruwania ludzi. Tu aż kipi od obłudy. Zajmijmy się wreszcie mieszkańcami, a nie ściąganiem w masowych ilościach 
turystów - wciąż ich mamy mało? Idąc miastem człowiek się tylko o nich obija.

Tyle, chociaż tematu nie wyczerpałam. Będę wdzięczna, jeśli ktoś chociaż zerknie na moje postulaty. 

 

Joanna

 

 

 

Chcesz się podzielić jakąś informacją? Zobaczyłeś coś ciekawego dotyczącego Krakowa, Małopolski i mieszkańców naszego regionu? Tu możesz skorzystać z naszego formularza

Czekamy też na wiadomości na nr 500 202 323 i 4080