Przypominamy: O krakowskiej komunikacji

Zacznijmy od tego, że komunikacja zbiorowa w Krakowie nie jest doskonała. Ma sporo wad, słabości i bolączek, które potrafią napsuć krwi jej użytkownikom. Być może dałoby się lepiej wprowadzić lepsze rozplanowanie tras poszczególnych linii autobusowych i tramwajowych, by były one bardziej dopasowane do potrzeb osób, które korzystają z komunikacji zbiorowej. Być może dałoby się zwiększyć częstotliwość kursów w godzinach, gdy pojazdy są najbardziej zatłoczone. Niejednokrotnie spóźniają się autobusy i tramwaje, a niektóre kursy nawet „wypadają” z rozkładu jazdy. Pojawiają się niezgodności między tym, co wyświetlają tablice lub co znajduje się w rozkładach jazdy, a tym, co dzieje się w rzeczywistości. Ponadto, kierowcy autobusów i motorniczy wykazują różny stosunek do podróżnych, co czasem wynika ze zwykłego chamstwa, a czasem po prostu z gorszego dnia. Można także zarzucić to, że kierowcy i motorniczy mają tylko bilety godzinne i sprzedawane są tylko w bardzo określonych sytuacjach i za określoną kwotę. Można, całkiem słusznie, zauważyć, że wiele automatów biletowych w tramwajach czy autobusach nie przyjmuje banknotów. Na podwójnych przystankach często nie mieszczą się dwa pojazdy, w szczególności dwa tramwaje.

To wszystko prawda, ale... No właśnie, jest pewne „ale”, a jest nim kultura korzystania z komunikacji zbiorowej lub raczej jej brak. Poniższe spostrzeżenia poczyniłem, korzystając przez większą część mojego życia z komunikacji zbiorowej w Krakowie, stąd czuję się wywołany do tablicy, choć mój związek z MPK i ZIKIT ogranicza się do tego, że regularnie (acz nie codziennie) korzystam z komunikacji zbiorowej w Krakowie.

Pierwszą sprawą, która rzuca mi się w oczy, to szturmowanie drzwi pojazdu. Szturmują go oczywiście ludzie, którzy chcą wsiąść do autobusu czy tramwaju. W większości sytuacji nie zwracają niestety uwagi na to, że są w środku pojazdu jeszcze osoby, które chciałyby z niego wysiąść! W rezultacie, niejednokrotnie trzeba przeciskać się przez tak duży tłum ludzi, że ciężko jest postawić stopę na chodniku przy wysiadaniu! Znacząco to spowalnia proces „wymiany” pasażerów pojazdów komunikacji zbiorowej.

Drugą sprawą jest to, że wielu ludzi uporczywie trzyma się pobliża drzwi lub nawet się o nie opiera (co jest zrozumiałe w przypadku zatłoczonego pojazdu, ale nie wtedy, gdy jest dość luźno). Zrozumiem jeśli, ktoś jedzie dwa lub trzy przystanki, ale takie postępowanie zakrawa na absurd, gdy ktoś jedzie dziesięć (10!) przystanków lub więcej. Przecież to blokuje przejście i utrudnia wsiadanie i wysiadania z pojazdu!

Podobną sprawą jest stanie w przejściu, mimo tego, że jest sporo miejsc wolnych. Biję się w pierś, bo sam często nie siadam, zwłaszcza na krótszych trasach. Jednakże, zawsze staram się znaleźć miejsce, w którym nie będę utrudniał przechodzenia, wsiadania czy wysiadania. Jest bowiem znacząca różnica pomiędzy pojedynczymi osobami, które stoją gdzieś na uboczu, a grupą ludzi, którzy stoją na samym środku przejścia, co utrudnia poruszanie się po pojeździe.

Teraz dochodzimy do chyba największego absurdu, jaki było mi dane kilkakrotnie zaobserwować. Wspomniałem wcześniej, że niektóre kursy są znacząco opóźnione, przez co pierwszy pojazd jest zapchany, a drugi prawie pusty. Wspomniał zresztą o tym jeden ze Słuchaczy. Zgodzę się, tak bywa. Ale bywa też tak, że opóźnienie jednego kursu sprawia, że dwa autobusy czy tramwaje tej samej linii podjeżdżają na dany przystanek w tym samym momencie. Względnie, jeden podjeżdża, a drugi widoczny jest na światłach, które znajdują się 100 metrów dalej. Jadą dokładnie tą samą trasą. Jadą dokładnie z tą samą prędkością (a przynajmniej powinny). A mimo tego, ludzie pchają się do tego pierwszego, mimo faktu, że jego pasażerowie już są poupychani w pojeździe jak sardynki w puszce! Masę czasu zajmuje „dopychanie sardynek”, a przy tym słychać czasem mniej lub bardziej niewybredne sformułowania rzucane wobec aktualnych bądź przyszłych (a czasem niedoszłych) pasażerów autobusu czy tramwaju. A wystarczyłoby popatrzeć, pomyśleć i poczekać mniej niż minutę na drugi autobus, żeby zaoszczędzić sobie i innym stresu. Jeśli Słuchacze muszą się przesiadać, to z racji opóźnienia kursu i tak nie zdążą na planowany wcześniej kurs innej linii.

Warto też wspomnieć o kulturze (?) jazdy lub parkowania kierowców samochodów, którym zdarza się powodować wypadki, które utrudniają ruch autobusów i tramwajów, bądź tak parkują swoje samochody, że tramwaj nie ma jak przejechać po torach! Tory tramwajowe to przecież nie parking! Są oczywiście również korki, które spowalniają również pojazdy komunikacji zbiorowej.

Te wszystkie czynniki razem wzięte sprawiają, że opóźnienia powstają i nawarstwiają się. Bądźmy więc szczerzy – różnorodne problemy z komunikacją zbiorową to nie tylko wina MPK czy ZIKIT, ale także nasza – użytkowników komunikacji zbiorowej. Zanim więc będziemy miotać gromy na organizatorów komunikacji zbiorowej, pomyślmy co MY możemy zrobić, żeby nie przyczyniać się do powstawania problemów z komunikacją zbiorową w mieście.

 

Tomasz Ciesielski