Dzień dobry, piszę odnośnie zmian w organizacji ruchu w ścisłym centrum Krakowa. Jestem jak najbardziej za tym rozwiązaniem - jako krakowianin. Ale z zawodu jestem taksówkarzem - i tu pojawiają się pewne uwagi i zastrzeżenia. Jestem jak najbardziej za planowanymi zmianami. Poza godzinami pracy, a z racji wykonywanego zawodu większość czasu jestem za kółkiem, wybieram komunikację miejską. Zmęczenie wygrywa, poza tym wystarczająco jestem zirytowany stylem jazdy jaki ogólnie panuje w Krakowie. Nie dziwię się, że krakowianie mają tak złą opinię wśród kierowców z innych miast. I mówię to jako taksówkarz, a przecież to o nas mówi się, że jeździć nie umiemy, że jesteśmy chamscy na drodze i tak dalej. Więc tak, wybieram komunikację chętnie, i z przyjemnością przyglądam się zmianom jakie proponuje ZIKiT. Im więcej autobusów i tramwajów, im mniej samochodów w centrum tym lepiej.

Kompletnie nie trafiają do mnie argumenty, że przez ograniczenia w ruchu, upadnie lokalny handel. Większej bzdury nie dało się wymyślić, nie? Ludzie, przecież to, czy sklepik np. z warzywami lub z chlebem będzie działał prężnie, nie będzie zależał od tego, czy ktoś będzie mógł pod nim zaparkować. Zależy tylko i wyłącznie od tego, czy dana ulica żyje. I na pewno większe obroty będzie miał z ruchu pieszych w okolicy, załatwiających tam sprawy. Nie oszukujmy się. Tu mam na myśli ul. Kalwaryjską głównie. Drodzy państwo, jaki macie pożytek z handlu lokalnego skupionego w głównych arteriach miejskich, jeśli Wy - zamiast tymi arteriami jeździć - to stoicie tam w korkach. Zarówno jako kierowcy i jako pasażerowie komunikacji miejskiej!

Wrócę jeszcze do moich zastrzeżeń i... apelu, który kieruje do ZIKiT-u i być może do władz miasta. Pozwólcie taksówkarzom jechać pod prąd wokół Plant - tak jak mogą to robić teraz tylko służby i np. autobusy. Nam ułatwi to pracę, bo nie będziemy musieli nadkładać drogi do klientów, wydłużać niepotrzebnie trasy, a przede wszystkim rozjeżdżać zabytkowe uliczki Starego Miasta. Przecież na takiej wąskiej ul. Retoryka ruch jak na Marszałkowskiej - cytując klasyka! A swoją drogą, klienci też nam narzekają, że za kurs płaci się średnio 5 zł więcej. A jak mamy nie żądać więcej skoro i nadrabiamy kilometrów? Miło by było, gdyby ktoś z władnych przyjrzał się tej propozycji.

Przemek