Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Uriah Heep „Look At Yourself”

  • Muzyka
  • date_range Wtorek, 2017.08.08 09:11 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 07:51 )
Uriah Heep na liście Niezapomnianych Płyt Historii Rocka.

Uriah Heep w 2011 r. Fot. Uelef, Ulf Cronenberg (Würzburg)/wikipedia

Zaczynając poprzednią pogawędkę, wspomniałem o czymś co nazwałem pokorą wobec tego co się robi. Nawet jeśli jest to zajęcie tak głupie jak recenzowanie rocka. A wracam do tematu, bo opowieść, którą zaraz poczynię, da się w istotny sposób powiązać z tym o czym pisałem. Tyle tylko, że w tym wypadku powinno pojawić jeszcze słowo „odpowiedzialność”. O cóż chodzi? Ano o to, że jakiś podobny do mnie „radiowy grajek” lub „pismak” może swoim pochopnym lub błędnym sądem sprawić komuś sporą przykrość, a nawet, co gorsza, zaszkodzić. Posłucha (często tylko raz i to po łebkach) taka „wyrocznia” efektu czyjejś pracy i ogłasza światu, że skoro coś jej się nie spodobało, to całość jest nic niewarta, a jej twórca to beztalenciem. I już! No a taka opinia może przecież sprawić, że ów odsądzony od czci i wiary artysta nie odniesie sukcesu, nie sprzeda płyty, nie spłaci zaciągniętej na jej nagranie pożyczki itd. Itp. A jak ja sobie z tym radzę? W prosty i może trochę strusiowy sposób (bo można uznać, że chowam głowę z uszami w piasek). Otóż jeśli to lub owo mnie nie zachwyciło (albo tego nie rozumiem lub jest dalekie od moich upodobań)... wówczas prostu ów produkt pomijam milczeniem. Ma to jeszcze jedną korzyść, bo w ten sposób oszczędzam czas i miejsce na prezentowanie tego, co czuję, że jest naprawdę dobre.

1 października 1970 r. Melissa Mills, dziennikarka szacownego magazynu Rolling Stone napisała: Jeśli tej grupie się uda, będę zmuszona popełnić samobójstwo. Od pierwszej nuty wiesz, że nie masz ochoty tego słuchać... No a zważywszy, że owa opinia dotyczyła płytowego debiutu brytyjskiej grupy Uriah Heep, a jego pierwsze nuty stanowią wstęp do nieśmiertelnego utworu „Gypsy” – to sądzę, że pani Mills odebrała sobie życie. A stać się to musiało gdzieś na przełomie 71 i 72 r.

W lutym 1970 r. mający już pewne sukcesy wyspiarski zespół o nazwie Spice przechrzcił się na Uriah Heep (od jednej z postaci wykreowanych przez Dickensa na potrzeby jego powieści „David Copperfield”). Stało się tak, bo wszyscy muzycy formacji (David Byron – śpiew, Mick Box – gitara, Ken Hensley – organy, Paul Newton – bas oraz Alex Napier – perkusja) uznali: że grupa zmieniła się zasadniczo i dlatego powinna zostać odpalona jako zupełnie nowa rzecz. Tu wspomnę, że jedynie z opisów wiem, że Spice było zespołem, który powoli krystalizując swój skład przeszedł od psychodelicznego do hard oraz progresywnego rocka i który miał już za sobą sporo koncertów oraz profesjonalne rejestracje studyjne, które czekały na okazję wydania ich na albumie. Aby to zrobić trzeba było raz, pozyskać chętną do tego wytwórnię i dwa, niektóre utwory uzupełnić partiami granymi na organach (Hensley dołączył do formacji gdy część z nich była już gotowa) oraz dograć kilka nowych, wspólnie z nim napisanych. Na szczęście dzięki rzutkości ich menadżera oraz producenta – Gerry Brona, udało się zarówno jedno jak i drugie. I tak w marcu muzycy poprawili tematy z czasów Spice oraz zarejestrowali dodatkowe, a krążek jako „Very ‘Eavy Very ‘Umble”, wydała wytwórnia Vertigo. Warto też wspomnieć, że trakcie marcowych nagrań, Uriah Heep opuścił Napier, a jego miejsce zajął na dwa miesiące, późniejszy filar zespołu Eltona Johna – Nigel Olsson, a potem inny bębniarz - Keith Baker, którego z kolei jesienią zastąpił Ian Clarke. Po opublikowaniu i zauważeniu oraz docenieniu debiutu zespół w październiku przygotował swój drugi długograj - wydaną w lutym następnego roku płytę „Solisbury”. Ta przyniosła piękną balladę (i przebój) „Lady In Black” oraz 16-minutowy utwór tytułowy, który był próbą pójścia ku rockowi symfonicznemu (nagrano go z 24-osobową orkiestrą). Album przyjęto ciepło, ale specjalnego sukcesu kasowego nie odniósł. Początek 1971, poza wydaniem „Salisbury” przyniósł formacji ważne trasy po Stanach i Europie oraz sesję nagraniową (lipiec) do trzeciego longplaya. Ten pod tytułem „Look At Yourself” trafił do sklepów 16 października.

Ważnym, choć oczywiście nie najważniejszym elementem każdego produktu fonograficznego, jest jego okładka. Ta bywa lepsza lub gorsza, bardziej lub mniej przystająca do jej grającej zawartości. Wspomniałem o tym, bo gdyby ktoś ogłosił plebiscyt na najtrafniejszą (nie koniecznie najpiękniejszą) obwolutę, to moją kandydatką do nagrody głównej byłoby „Look At Yourself” właśnie! Bo proszę znaleźć lepszy pomysł na zilustrowanie słów „Spójrz na siebie”, od idei umieszczenia na przedniej części koperty aluminiowej folii, w której można było zobaczyć swoje odbicie! No dobrze, ale już czas na meritum, czyli na muzykę.

„Look At Yourself” zaczyna „Look At Yourself”. Zaczyna z dynamiką i w tempie kojarzącym się z cyrkiem formuły 1 (wiem, że to porównanie brzmi banalnie, ale naprawdę wydaje mi się najtrafniejszym). Szaleją organy, gitara i co najważniejsze rewelacyjnie brzmiąca sekcja rytmiczna. Co ważne, tę, w drugiej połowie utworu wzmacnia (gościnnie) trzech perkusistów afrykańsko-europejskiej grupy Osibisa. A i jeszcze jedno, ten już na początku bardzo szybko grany utwór z minuty na minutę robi się jeszcze szybszy. Po tym arcydziele pojawia się niezły, ale też nie porywający 4 min. przerywnik - „I Wanna Be Free”, który wprowadza w najwspanialszy temat w całej dyskografii Uriah Heep - w 10-min „July Morning”. Ta heavyrockowa ballada to wielki popis kunsztu wokalnego Byrona (specyficzna miękkość) i gry Hensley’a. Na syntezatorze gościnnie „popiskał” w jej finale zaprzyjaźniony z zespołem Manfred Mann. Następne 4 utwory to: przebojowe i mocne „Tears In My Eyes” (doskonała gitara slide); bardzo rozbudowane (wieloplanowe) oraz ciężkie „Shadows Of Grief”; spokojne i liryczne „What Should Be Done” oraz zamykające całość, dość drapieżne „Love Machine”. Wielki sukces!

Panie świeć nad nieszczęsną duszą Melissy Mills!

 

 

Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy

Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na  Facebooku  oraz  Twitterze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię