"Kinowyprawy" w piątki o 18.30. Zapraszamy!

 

Reżyseria: Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze

Produkcja: Polska

Srebrne Lwy na 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

 

O traumie, pamięci, śmierci, żałobie, przemijaniu, uchodźstwie, bezdomności i udręce życia bez miłości opowiadają „Ptaki śpiewają w Kigali” – ostatni wspólny film Krzysztofa Krauze (który odszedł w trakcie jego realizacji) i Joanny Kos-Krauze. Twórcy punktem wyjścia dla opowiedzenia filmowej historii uczynili dramatyczne wydarzenia w Rwandzie, gdzie w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych doszło do ludobójstwa. Tam ziemia – jak mówi jeden z bohaterów – będzie ruszać się jeszcze przez najbliższe sto lat.

Odległe nam, zdawać by się mogło, terytorialnie i kulturowo dramatyczne wydarzenie staje się dzięki „Ptakom śpiewają w Kigali” bliższe. Nie tylko za sprawą poruszanych w filmie uniwersalnych tematów związanych choćby z przeżywaniem żałoby i przepracowywaniem traumy, ale też dzięki konsekwentnemu i odważnemu budowaniu przez reżyserów podobieństw między ludobójstwem w Afryce a Holocaustem.

Anna Keller (Jowita Budnik nagrodzona Złotymi Lwami w Gdyni) bada populację sępów w Kigali. Opuszcza Czarny Ląd w obawie o własne życie zabierając ze sobą do Polski młodą Afrykankę, którą poznaje w trakcie pracy badawczej. Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze opowiadają o złożonych losach kobiet, które skrywają niejedną tajemnicę, w nieśpiesznym rytmie.

Prowadzona przez nich kamera niezwykle dyskretnie odsłania intymne kulisy życia filmując wydarzenia w niekonwencjonalny sposób. Raz chowa się za ścianą zacienionych wnętrz, innym razem przygląda się kobietom zza ramion innych bohaterów. Twórców „Ptaków śpiewających w Kigali” nie interesują modelowo zainscenizowane ujęcia i klasyczne plany, które służą łatwemu budowaniu emocjonalnej więzi z protagonistami. Najczęściej zatrzymują się na ich twarzach, na których maluje się autentyzm uczuć: strachu, ale też i ulgi, poświęcenia, ale i bezsilności, miłości, ale też i nienawiści, wiary, ale i dojmującej beznadziei.

Ten film mógłby krzyczeć o ludzkim cierpieniu, ale zamiast tego pogrąża się w ciszy, w której depresja i melancholia zbierają swoje żniwo. Stroniący od psychologizowania i nadekspresji Krauzowie oddają w nim głos dzikiej i nieokiełznanej naturze – niemym świadku upadku człowieka, oddającym też wachlarz jego wewnętrznych przeżyć.

Po ludobójstwie nic nie było już takie samo. Nawet ptaki przestały śpiewać w Kigali. Tchnący optymizmem tytuł filmu sugeruje jednak, że jest inaczej. Może to znak, że po ciemnościach stanie się światło?

 

 

Urszula Wolak