Urszula Wolak poleca: „Loveling”

Reżyseria: Gustavo Pizzi

Produkcja: Brazylia/Urugwaj/Niemcy

Premiera: 24 sierpnia

 

„Loveling” w reżyserii Gustavo Pizzi to film odkrycie, który na tle wakacyjnego repertuaru kin przyrównać można do nieoszlifowanego diamentu. Głośno o nim nie będzie, gdyż to zbyt kameralna i intymna opowieść usytuowana na marginesie kina głównego nurtu, prezentująca wycinek z życia pewnej brazylijskiej rodziny, skąpana w przyziemnej codzienności – historia, w której z pozoru nic się nie wydarza. Twórca akcentuje bowiem w „Loveling” intymność i wewnętrzne przeżywanie głównej bohaterki Irene – typowej, nie wyróżniającej się niczym szczególnym matki czwórki dzieci, która zmaga się z rozstaniem z najstarszym synem. Powszechnie znany temat odcięcia pępowiny został jednak potraktowany w „Loveling” w wyjątkowy sposób. Przemiana, której doświadcza Irene zachodzi w niej bowiem po cichu i jest naturalną częścią wyzwań podejmowanych przez kobietę każdego dnia w związku z poszukiwaniem pracy, wyjazdem na wakacje, budową nowego domu, wspieraniem najbliższych w trudnych chwilach, wychowywaniem dzieci, przeżywaniem zarówno momentów radosnych jak i trudnych chwil załamania.

Figura matki – ukazana w dramatycznym dla niej momencie – wpisana zostaje w „Loveling” w oswojoną przez nią przestrzeń domu, który powoli rozpada się na naszych oczach. Pękają rury, rozpadają się ściany, brakuje tradycyjnych drzwi. Gustavo Pizzi metaforyzuje w ten sposób stan wewnętrzny Irene, która cierpi w wyniku nieumiejętnego porządkowania rzeczywistości. Jej relacje z otoczeniem wymykają się czasem spod kontroli, a odnalezienie balansu staje się trudniejsze niż kiedykolwiek.

Irene stroni jednak od zaborczości. Jej miłość do syna jest czysta i prosta, daleka od toksycznej więzi i może dlatego tak przejmująco wiarygodna. Rozstanie matki z dzieckiem, choć bardzo bolesne, jak podpowiada Pizzi, musi się wypełnić. To jeden z naturalnych etapów życia. Irene musi przez niego po prostu przejść.

 

 

Urszula Wolak