Poznajemy Katherine wydaną za mąż, wbrew jej woli, za znacznie starszego od niej Alexandra, który – dodatkowo – pełni w tym związku funkcję kata. Permanentne doświadczenie upokorzenia rodzi w młodej bohaterce bunt. W jednej ze scen przedstawi mężowi odważną deklarację: „Nigdy więcej niebycia tym, kim masz pełne prawo być”. Jak to jednak bywa w melodramatach, przemiana Katherine nie jest jednak tylko jej zasługą. Ogromny wpływ na zmianę jej postawy ma bowiem Sebastian, z którym nawiązuje płomienny romans. To on doprowadzi Katherine do popełnienia zbrodni. Czy żywiona do niego namiętność może mieć tylko zgubne skutki?

Film powstał na kanwie opowiadania „Powiatowa Lady Makbet” Nikołaja Leskowa. „Odnalazłem w nim coś, co mnie zainteresowało: portret kobiety, która nie cierpi w milczeniu, lecz buntuje się przeciwko patriarchatowi i władzy mężczyzn” – powiedział reżyser w jednym z wywiadów, dodając, że wydawało mu się to bardzo współczesne i w tym kierunku postanowił pójść. „Z autorką scenariusza dokonaliśmy jednak pewnych zmian w opowiadaniu Leskowa. Inne jest zakończenie filmu, przede wszystkim jednak mocno popracowaliśmy nad psychologią postaci” – powiedział też twórca.

Główną rolę z powodzeniem udźwignęła na swoich barkach młodziutka, bo zaledwie 19-letnia Florence Pugh. „Gdy zobaczyłem Florence Pugh, wiedziałem, że mam Katherine i że mam film” – puentuje reżyser. Nie sposób mu nie wierzyć po obejrzeniu „Lady M.”. Jej Katherine z podporządkowanej i uległej żony zmienia się w zaciekle wściekłą i zdeterminowaną heroinę (przywodzącą na myśl szekspirowską Lady Makbet), która nie cofnie się przed niczym, by zrealizować drzemiące w niej pragnienia, ukrywane przez lata pod powierzchnią purytańskiego modelu życia. Ten ostatni aspekt silnie akcentuje w filmie scenografia. Mroczne i ascetyczne, pozbawione oznak wszelkiego życia wnętrza budują obraz domu jako lochu, w którym przebywa bohaterka. Za upragnioną wolność przyjdzie jej jednak zapłacić najwyższą cenę.

 

 

 

 

Urszula Wolak