Współcześni domokrążcy nie tyle żeglują przez życie gnani własnymi ambicjami, co tułają się po świecie bez głębszego celu. W orbicie twórczych zainteresowań Arnold znaleźli się więc typowi rozbitkowie marginalizowani przez społeczeństwo, ubodzy, kontestujący powszechne normy zachowań, niczym nieskrępowani samotni młodzi ludzie, którym – wbrew pozorom – brakuje do szczęścia nie pieniędzy, ale miłości. Tytułowa amerykańska dziewczyna o znamiennym imieniu Star, co w języku polskim znaczy gwiazda, najsilniej uosabia pragnienie odnalezienia prawdziwego uczucia.

Andrea Arnold nakręciła film o poszukiwaniu miłości, który przyoblekła w konwencję nieokiełznanego i dzikiego kina drogi. Stało się ono na przestrzeni historii kina synonimem niczym nieskrępowanej wolności, czego dowodziły filmy okresu kontrkultury. Andrea Arnold nie chce jednak uczynić ze Star swobodnego jeźdźca w spódnicy. Jej bohaterce nie jest też po drodze z z pozbawionymi kręgosłupa literackimi postaciami z kart powieści Jacka Kerouaca. Choć Star kontestuje dominującą w USA kulturę (w tym m.in. tradycyjną rolę kobiet w purytańskim kostiumie, hipokryzje i obłudę wylęgającą się w czterech ścianach amerykańskich rezydencji), pragnie spokoju i stabilizacji, powrotu do normalności u boku ukochanego mężczyzny, z którym mogłaby stworzyć rodzinę.

Film Andrei Arnold, który jest swoistym przykładem udanego romansu kina artystycznego z popkulturą – pulsuje witalnością i naturalnym pięknem w wydaniu Sashy Lane – amatorki kreującej elektryzującą rolę Star. Kobiecość w ujęciu reżyserki cechuje się niezawodnym instynktem, zmysłowością i – co bardzo ważne – przynależy do świata natury kształtującego wrażliwość bohaterki, której miejsce jest nie tyle na śmietnisku – jak sugeruje sekwencja rozpoczynająca film – co na łonie przyrody. Prezentowany w filmie bezkresny i nieraz surowy, nieskażony jeszcze cywilizacją pejzaż wyraża stany emocjonalne Star – osamotniej, ale też i łaknącej szczęścia, której piękne ciało o śniadym kolorze skóry wibruje nieraz w rytm popularnej – dobrze znanej współczesnym widzom – muzyki. To ona zresztą staje się pełnoprawnym bohaterem filmu towarzysząc Star w jej szalonej drodze i życiu.

„American Honey” podważa kolorowy mit Stanów Zjednoczonych jako kraju płynącego mlekiem i miodem, w którym wszystko staje możliwe i który zaludniają wyłącznie marzyciele. Amerykańska rzeczywistość bywa bowiem do tego stopnia przytłaczająca – jak sugeruje Arnold – że jej mieszkańcy już dawno przestali oddawać się marzeniom.

„American Honey” Andrei Arnold, za który reżyserka otrzymała Nagrodę Jury w Cannes w 2016 roku, wejdzie oficjalnie do kin 31 marca. Przedpremierowo film można zobaczyć w krakowskim kinie Agrafka – 28 marca (godz. 19.30) i w Kinie Pod Baranami 30 marca (godz. 23).

 

 

 

(Urszula Wolak/ko)