„Umrika”

Reż. Prashant Nair

Prod. Indie 2015

Jego tytuł – „Umrika” – to potoczne określenie Ameryki, która jawi się bohaterom filmu Prashanta Naira jak mityczna Atlantyda, ziemia obiecana, kraina mlekiem i miodem płynąca, gdzie – jak z przejęciem mówi jeden z jego bohaterów – wszystko jest większe, nawet… centymetry, auta czy ptaki, a ten z darowanym życiem przez prezydenta staje się tak sławny, jak bollywoodzkie gwiazdy. I właśnie do Umriki wybiera się z małej hinduskiej wioski Udai, energiczny młodzieniec, by zrobić tam karierę i zdobyć duże pieniądze. Po dość długim niepokojącym milczeniu w końcu zaczynają przychodzić do wioski bogato ilustrowane fotografiami listy z Ameryki, które uspokajają rodzinę, szczególnie odchodzącą od zmysłów matkę. Ramakant, młodszy brat Udaia, nie do końca im jednak dowierza. Postanawia także opuścić rodzinny dom i sprawdzić, co tak naprawdę dzieje się z jego bratem. A poza tym opowieści o mitycznej Umrice robią na nim również ogromne wrażenie. W eskapadzie towarzyszy mu bliski przyjaciel, nieco safandułowaty, choć wierny Lalu… W Ramakanta wcielił się Suraj Sharme, któremu ogromną popularność przyniosła główna rola w „Życiu Pi” Anga Lee, a w Lalu – Tony Revolori, pamiętny Zero Moustafa z „Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona.

„Umrika” jest komediodramatem, w którym śmiech miesza się ze wzruszeniem, a wszystko to opowiedziane jest jeszcze w nieco nostalgicznym tonie. „Bardzo pilnowaliśmy, żeby wszystko było autentyczne. Wszystkie materiały, naczynia, domy, nawet jedzenie, sposób gotowania są autentyczne. Byliśmy świadomi tego, że film trafi do kin poza Indiami, więc tym bardziej czuliśmy odpowiedzialność za to, co i jak przedstawiamy” – wyznaje reżyser. Warto dodać, że Prashant Nair, syn dyplomatów, dorastał w Azji i Afryce, szkołę filmową skończył w Nowym Jorku, a pracował w Paryżu, Berlinie i Pradze, więc może mała hinduska wioska stała się dla niego tym… czym wymarzona Umrika dla bohaterów jego filmu.

 

 

 

 

 

Jerzy Armata