- Ona jest ładna, wyremontowana, ale nie jest funkcjonalna. Do lokomotywowni do Nowego Sącza nie dojdzie najbardziej popularna lokomotywa ET22. Z kolei jeśli chodzi o naprawy bieżące to część z nich trzeba przeprowadzać na polu. Żeby naprawić lokomotywę ET41 wewnątrz hali w Nowym Sączu, trzeba rozłączyć sprężone ze sobą człony lokomotywy - dodają.

Rzecznik spółki PKP Cargo Michał Wyciślik podkreśla, że reorganizacja odbędzie się z korzyścią dla pracowników. Jak przypomina, do tej pory pracownicy spod Nowego Sącza dojeżdżali do Tarnowa. Dzięki zmianom w zdecydowanej większości będą mieli bliżej do pracy, bo zostaną przeniesieni do pracy z Tarnowa do Nowego Sącza, czy do Dębicy.

Pracownicy, którzy zostaną w Tarnowie obawiają się jednak, że w tarnowskiej sekcji naprawy lokomotyw zabraknie rąk do pracy. Jak przekonują w Nowym Sączu na razie może nie być zbyt dużego zapotrzebowania na pracę. "Tam praktycznie Cargo nie jeździ". Dlatego ich zdaniem lokomotywy zamiast do Tarnowa mogą trafiać do naprawy w Nowym Sączu.

Podkreślają też, że z Tarnowa do Stróż ma zostać przeniesionych około 20 osób z Mobilnego Punktu Naprawy Wagonów, czyli pozostałości zlikwidowanej przed rokiem w Tarnowie wagonowni, w której pracowało ponad 100 osób. "Znów tego nie rozumiem. Skoro Cargo praktycznie nie jeździ do Stróż, ci ludzie pojadą tam odbić kartę i z powrotem jechać gdzieś w okolice Tarnowa. Nie rozumiem czemu jest jakieś parcie na ten Sącz i Stróże. Niedługo pewnie przeniosą tam stolicę".

Zdaniem pracowników tarnowskiej lokomotywowni wszystkie te zmiany prowadzą do całkowitej likwidacji tarnowskiego zakładu. "To wszystko jest nielogiczne, nieekonomiczne. Bo tu są kontrakty, Azoty, MPEC, Stalprodukt. Te zmiany to jest polityka, a nie ekonomia".

Rzecznik spółki Cargo w rozmowie z Radiem Kraków podkreśla jednak, że nie ma takich planów. Jak dodaje, podczas reorganizacji nie są planowane zwolnienia.

 

 

 

 

 

(Bartłomiej Maziarz/ko)