Dokładnie 136 lata temu w zmarł w nim Ryszard Wagner, o którym w pewnym filmie Woody Allen powiedział (wychodząc z Metropolitan Opera), że "nie może zbyt dużo słuchać Wagnera. bo zaraz ma ochotę napaść na Polskę".

Wagner zmarł w ramionach żony – Cosimy, której ojcem był Liszt (tylko o 2 lata starszy od swego zięcia).

Pogrzeb był bardzo teatralny – zaczął się krótką podróżą przez Canal Grande od Ca' Vendramin do dworca Santa Lucia a potem pociagiem do Bawarii. Liszt pod wpływem wydarzenia napisał jeden z najważniejszych późnych utworów – "La lugubre gondola" – "Gondola żałobna ". Ma on wiele wersji – ja wybrałem tę:

Szwedzki laureat Nobla – Tomas Tranströmer – napisał wiersz „Gondola żałobna 2”. Gondola żałobna to łódź, na której Wagner wyprawia się (albo raczej: jest przez kompozytora, a potem przez poetę wyprawiany) w zaświaty. Zaczyna się to tak: „Dwóch dziadków, teść i zięć, Liszt i Wagner, mieszka przy Canale Grande / wraz z tą niespożytą kobietą, która wyszła za króla Midasa, / tego, który wszystko, czego się dotknie, przemienia w Wagnera”. Czytelnik spodziewa się rozwinięcia tej historycznej anegdoty, ale w Tranströmer robi przeskok do roku 1990. Wszystko zmierza do trzywersowego zamknięcia: „Śniło mi się, że idę do szkoły i jestem spóźniony. / W klasie wszyscy nosili białe maski. / Kto był nauczycielem, trudno było orzec”. Oto Tranströmerowski humor...