W czasach Królowej Elżbiety anonimowy dworzanin zapisał pewne zdarzenie: „Któregoś dnia przysłano z Włoch pieśń na 30 głosów (kiedy Włosi uzyskali miano szczytów świata) a pieśń ta miała niebiańską harmonię. Książę… prezentujący wielką miłość do muzyki spytał czy ktoś z angielskich ludzi mógłby stworzyć tak wielką pieśń?” (Działo się to w obecności Tallisa). „Talice (Tallis) będący bardzo biegły w muzyce poczuł się wyzwany do przedsięwzięcia próby substancji, którą zrobił w postaci pieśni na 40 głosów i wykonał ją w długiej galerii w domu Arundell i która daleko przewyższyła wszystko co Książe słyszał, a ten zdjął złoty łańcuch z swojej szyi i powiesił na szyi Tallisa i dał mu go".


Tak miał powstać najsłynniejszy motet w historii Anglii - "Spem in alium" Thomasa Tallisa. Na 40 głosów - osiem pięciogłosowych chórów, w każdym sopran, alt, tenor, baryton i bas.

Muzyczny cud. Warto poświęcić fragment weekendu na zachwycenie się nim.

Spem in alium in nunquam habui
praeter in te, Deus Israel
qui irasceris, et propitius eris,
et omnia peccata hominum
in tribulatione dimittis.
Domine Deus, creator caeli et terrae,
respice humilitatem nostram.

Czyli w wolnym przekładzie:
Nie złożyłem mej nadziei w nikim
jak tylko w Tobie, Boże Izraela,
który możesz okazać zarówno gniew
jak litość i odpuścić winy
cierpiącemu człowiekowi.
Panie Boże, stworzycielu nieba i ziemi,
wejrzyj na naszą słabość.

Jerzy Sosnowski pisał " Najpierw jeden, samotny, zaraz dołącza się drugi, trzeci, dziesiąty: przestrzeń dźwięków rozszerza się jak wachlarz. W końcu czterdzieści ścieżek melodycznych krzyżuje się i rozgałęzia, schodzi i krąży wokół siebie. Podczas gdy jedni powtarzają wciąż jeszcze spem in alium, spem in alium , inni wyjaśniają już praeter in te, Deus Israel, przez chwilę powietrze drży od niespodziewanej i złowróżbnej jednomyślności omnia peccata hominum, ale już rozbiegają się nuty, drogi i kroki, już gwar, syczące spółgłoski niczym instrumenty perkusyjne naruszają rytm oddechów (którego spokojna powtarzalność przywodzi jakoś na myśl najszlachetniejsze dzieła Philipa Glassa czy Michaela Nymana), a przecież wszystko to, cichnące i znów potężniejące w wezwanie respice humilitatem nostram , spojone jest z niesłychaną precyzją; choć znajdujemy się, tak to słyszę, na samej granicy chaosu, do rozpadu nie dochodzi, i choć raz czy drugi współbrzmienia zadziwiają śmiałością, to przecież ostatecznie – żadnego grzesznego dysonansu. Ostatecznie zwycięża ład, solidarne wezwanie żyjących: by Ten, który stworzył wszystko, nie okazywał gniewu, lecz litość. By ratował od zatracenia".
 

Ciekawie też brzmi rozpisany na kwartet smyczkowy i nagrany przez (jak zawsze) rewelacyjny Kronos Quartet - doskonale znany krakowskim melomanom.