Lelouch uwielbiał samochody i szybka jazdę, to pewnie sprawiło, że postanowił nakręcić krótkometrażowy film „C'était un Rendez-vous” czyli „To była randka”. W filmie widzimy poranny Paryż, z perspektywy pędzącego samochodu. To nie jest zwykła jazda, to szaleńczy pęd, bez zwracania uwagi na znaki drogowe, czy czerwone światła, w dodatku - co jest zupełnie nieprawdopodobne, wszystko zrobione jest w jednym ujęciu. Zresztą zobaczcie sami:

Zwykle w filmach takie sceny nie wyrywają widzów z foteli kinowych, nie podnoszą ciśnienia, ani nie przyspieszają oddechu. Wiadomo, wszystko udawane , wyreżyserowane więc bez ryzyka. Jednak nie tym razem. Lelouch miał niewiele taśmy, więc duble w grę nie wchodziły. Podobno władze Paryża nie wyraziły zgody na zamknięcie ulic na trasie przejazdu to jednak nie zniechęciło autora. Trzeba pamiętać, że to długi odcinek, wiodący od Pól Elizejskich na Montmartre.

Kolejnym problemem były drgania kamery, zamontowanej na masce samochodu. Przy tak ogromnych prędkościach nic nie było by widać. Lelouch poradził sobie i z tym. Początkowo trasa miała zostać pokonana jego Ferrari 275 GTB, jednak w końcu wybór padł na Mercedesa 450SEL 6.9. Ten silnik generował aż 286 KM i potężny moment obrotowy wynoszący, aż 550Nm. Ale co najważniejsze, dysponował zawieszeniem hydro pneumatycznym, dzięki czemu można było pozbyć się drgań kamery na masce auta.

Wreszcie film udało się nakręcić, ale i tu pojawiły się trudności, bo w trakcie jazdy zepsuł się radiotelefon i kierowca nie miał łączności ze swoim asystentem. Co sprawiło ze przejazd obok Luwru omal nie skończył się wypadkiem. Co ciekawe brzmienie mercedesa było mało atrakcyjne, więc pod film podłożono brzmienie Ferrari 275 GTB, przejeżdżającego raz jeszcze tę trasę.

Po premierze autor „Randki” spotkał się z falą krytyki, a film trafił na półki, Spekulowano, kto prowadził auto w tak szaleńczy sposób. Krążyły plotki, że to któryś z kierowców F1, jednak Lelouch przyznał się w końcu, że prowadził sam. Po tym wyznaniu otrzymał wezwanie na policje gdzie otrzymał stosowną reprymendę. Mówiło się, że na kilka dni trafił do aresztu, że stracił prawo jazdy. Jednak jak sam przyznał po latach, zatrzymano mu tylko prawo jazdy i to tylko na kilka minut, innych konsekwencji prawnych nie było. Jednak po tym filmie długo za Lelouchem ciągnęła się opinia człowieka nieodpowiedzialnego, pirata drogowego, który omal nie doprowadził do wypadku pędząc przez Paryż, z prędkością chwilami przekraczającą 200 km/h.

W tym roku mija 40 lat od tych wydarzeń. Mało kto pamięta o filmie, który wtedy wywołał sporo zamieszania. Po latach przypomniał go we fragmencie, zespół Snow Patrol wykorzystują w teledysku:

Claude Lelouch zdobył Oscara i wiele innych nagród, ale krytyka raczej nie była mu przychylna. Zarzucano, że robi banalne filmy ze szczęśliwym zakończeniem. Patrząc z perspektywy lat można uznać, że krótkometrażowy film wywołał chyba największe zamieszanie. Warto zwrócić uwagę, na samochody z tamtych latach na ulicach Paryża. Wśród nich dostrzegłem małego i dużego Fiata. Ciekawe czy i wam uda się je znaleźć.

Mercedes_Benz_W116_MidnightBlue. Fot. wikimedia

 

Marcin Koczyba