Jeszcze w tym roku ma powstać taki parking przy pętli w Małym Płaszowie. Kłopotem jest jednak niezadowolenie okolicznych mieszkańców, którzy tuż przy pętli nie chcą parkingu, ale teren zielony. Proponują, żeby plac dla aut powstał po drugiej stronie ulicy Lipskiej. Urząd Miasta odpowiada, że to zły pomysł, bo kierowcy przesiadający się na tramwaj musieliby przechodzić na drugą stronę ruchliwej jezdni, że nadłożą w ten sposób drogi i że w tej sytuacji to może niekoniecznie będą chcieli z tego parkingu korzystać.

Po drugiej stronie miasta trwa zaś awantura o park&ride na Krowodrzy Górce, który z kolei ma powstać... właśnie po drugiej stronie jezdni, a nie tuż przy pętli. Tu argumentacja jest odwrotna. Przeciwnicy zwracają uwagę na konieczność przechodzenia przez ulicę i na małą atrakcyjność takiego rozwiązania. Urzędnicy zaś mówią, że... tego chcieli okoliczni mieszkańcy.

Oba konflikty pewnie szybko się nie zakończą. Niewykluczone są odwołania od decyzji, a może nawet widoczne formy protestów.

Mówią, że praca urzędnika miejskiego jest całkiem przyjemna. Może zarobki nie są zbyt duże, ale podobno można często zbijać bąki, słabo się znać na swojej robocie i niekoniecznie liczyć się z mieszkańcami. Mimo to, patrząc na dwa wyżej opisane przypadki... nie chciałbym być urzędnikiem. To zbyt frustrujące zajęcie.

 

 

Maciej Skowronek

Obserwuj autora na Twitterze: