Drugim dowodem jest telewizyjny koncert sylwestrowy, którego w tym roku nie będzie w ogóle. Choć tu zachowanie higieny na Rynku nie jest jedynym powodem.

Trzy edycje sylwestra organizowanego przez telewizję TVN nie do końca wypaliły. Oglądalność była gorsza, niż u konkurencji (TVP i Polsat), widzów też mniej, niż mogłoby być, a zanim do imprezy doszło, połowa Rynku Głównego była zamknięta i zamieniła się w wielki plac budowy. Plac budowy gigantycznej sceny.

To jak strzelanie z armaty do wróbla. Najbardziej reprezentatywne miejsce w Krakowie nie może pokazać swoich walorów turystom przyjeżdżającym na święta, nie może pokazać świątecznej atmosfery mieszkańcom, bo... budują scenę na sylwestra. Ufff, dobrze że to się skończyło.

Choć z drugiej strony rozumiem decyzję władz Krakowa, które na Rynku muszą zorganizować imprezę z ochroną, bo ludzie tam i tak w Sylwestra przyjdą, a bez ochrony pewnie by się pozabijali za pomocą petard i butelek. A skoro tak, to lepiej wydać mniej i dostać kasę od sponsorów i telewizji, a przy okazji pokazać miasto widzom.

W każdym razie mieszkańcy nieco odetchną, bo oprócz tego w sylwestrowe przedpołudnie mieli bałagan związany z zapleczem biegu sylwestrowego. Po jednej stronie Rynku balony, scena, i trzy tysiące biegaczy, po drugiej - jeszcze większa scena i płot ograniczający możliwość swobodnego poruszania się.

W tym roku przez Rynek Główny będzie wytyczona wyłącznie trasa biegu, a sylwestrowa scena będzie znacznie mniejsza.

Czekam jeszcze na przeniesienie Tour de Pologne i Cracovia Maratonu, choć Państwo doskonale wiedzą, że całym sercem jestem zwolennikiem prestiżowych imprez (także sportowych) w Krakowie.

Ale jeśli takie rzeczy mają się odbywać kosztem zamykania Rynku na święta, obstawienia go szczelnie sponsorskimi balonami, które zasłaniają wszystko co piękne i zabytkowe, albo rzędem toi-toiów, to gra nie jest jednak warta świeczki.

Start i metę, zarówno wyścigu kolarskiego jak i maratonu, spokojnie można wyznaczyć na krakowskich Błoniach, tak samo pięknych i na wskroś kojarzących się ze sportem i rekreacją.

Tak zresztą kiedyś było.

A może finiszujących maratończyków wprowadzić na stadion Wisły? W ten sposób odbędzie się tam choćby jedna impreza inna, niż mecz Białej Gwiazdy...


Maciej Skowronek