Sobotni mecz Cracovii z Górnikiem Zabrze. Z trybun, zamiast dopingu dla Pasów, lecą bluzgi, nawet nie w kierunku rywala ze Śląska, ale rzecz jasna tego z drugiej strony Błoń. W pewnym momencie z głośników słychać komunikat wypowiedziany ustami kilkuletniego chłopca: "Drodzy kibice, mam na imię Emil. Jestem na sektorze rodzinnym. Bardzo was proszę, żebyśmy tylko dopingowali Cracovię. Nie motywujmy brzydkimi słowami naszych rywali. Dziękuję wam bardzo..."

Wśród sympatyków Pasów zaskoczenie i poruszenie. A w umysłach tych, którzy marzą o końcu chamstwa na trybunach, refleksja... że może wreszcie znaleziono sposób na dotarcie do niekulturalnych kibiców. To niekoniecznie musi doprowadzić do zamierzonego efektu, ale przynajmniej postawi klub w jasnym świetle, bo nie ogranicza się tylko do przepisowego upominania bluzgających, ale szuka rozwiązania, które ma trafić do sumień.

Dalszy ciąg tej historii jest jednak smutny, bo akcja jak szybko się zaczęła, tak szybko się skończy. W klubie przygotowano kolejne nagrania z udziałem najmłodszych, proszących o kulturę na trybunach, ale prawdopodobnie nie zostaną one nigdy wyemitowane, bo akcji... sprzeciwili się sami kibice. A klub raczej na to przystanie.

Na obu ekstraklasowych stadionach w Krakowie próbowano rozmaitych zabiegów. Na Wiśle klasyczna prośba spikera o kulturalny doping kończyła się gromkim "Proszę cię - zamknij się!" (swoją droga to ewenement, że kibice w taki sposób odnoszą się do  pracownika ukochanego ponoć klubu). Postanowiono więc wulgarne przyśpiewki zagłuszać komunikatami o następnych meczach i o sprawach porządkowych.

Przy Kałuży z kolei spiker próbował odwrócić uwagę żartami typu: "Kierowca samochodu o numerach: KR 1906..." lub podając wyniki z egzotycznych lig, na przykład ligi... chińskiej!

W zachodnich ligach mieli inny sposób. Nagrywano spoty, w których o kulturę prosiły największe klubowe gwiazdy. W Polsce to oczywiście by nie przeszło, bo żaden nasz piłkarz czy trener, łącznie z Bartkiem Kapustką czy Kazimierzem Kmiecikiem, nie będą takimi autorytetami jak Ryan Giggs, David Beckham czy sir Alex Ferguson.

Zresztą w Anglii mają ten sam problem, bo jak wielokrotnie wspominał Michał Okoński, dziennikarz Tygodnika Powszechnego i autor bloga Futbol jest Okrutny, na Wyspach jedna z popularniejszych przyśpiewek brzmi: "Chcielibyśmy, aby twoja matka umarła na raka". To mrozi krew w żyłach chyba bardziej niż wulgaryzmy. Tylko że my tego nie słyszymy, śledząc grę przez pryzmat ekranu telewizora.

Wracając do niedoszłego "efektu Emila" - do tej pory chyba nie było takiej sytuacji, że kibice jawnie opowiadają się przeciwko próbie pozbycia się niekulturalnych zachowań. Należy więc porzucić nadzieję, że cokolwiek w tej sprawie się zmieni.

Chyba że władze Cracovii jednak postawią na swoim. Ale takie próby już były i Legii i w Wiśle Kraków. W obu przypadkach klubowi włodarze polegli.

 

 

 

(Maciej Skowronek)