... (a w związku z pierwszym), że skoro prezydent Majchrowski będzie miał prawo znów kandydować, to – zdaniem wicepremiera Gowina – wystartuje. To samo powiedziałem na antenie Radia Kraków w piątek, choć nie jestem wicepremierem.  Po trzecie, wicepremier powiedział, że w obozie władzy jest aż troje kandydatów na kandydatów na rywali Jacka Majchrowskiego: posłanka Małgorzata Wasserman, wojewoda Józef Pilch oraz popierana przez wicepremiera wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz.  Ta wiadomość też mnie nie zaskoczyła. Czułem przez skórę (a nawet gęsią skórkę), że w łonie szeroko rozumianego PiS-u zapowiadają się równie emocjonujące eliminacje, jak te w łonie PO i zapewne na końcu obydwie partie wystawią do rywalizacji z Jackiem Majchrowskim po najsłabszym kandydacie, który – tak czy siak - w drugiej turze będzie mógł liczyć wyłącznie na głosy elektoratu własnej partii oraz głosy głosujących na chybił-trafił.  Oczywiście, wolałbym się co do tego wszystkiego mylić, ale co ja na to poradzę, że w niektórych kwestiach bywam nieomylny?    
Tę moją okazjonalną nieomylność potwierdził w sobotę 13. Marsz Równości, czyli – mówiąc bez orwellowskiej nowomowy – 13. manifa gejowskiego lobby i jego sympatyków z Partii Razem, KOD i kogo tam jeszcze. Otóż, odkąd tego rodzaju manify nad Wisłą się pojawiły, przewidywałem, że będą one coraz bardziej podobne do tych zza Odry i Nysy Łużyckiej. No i na naszych oczach rzewne apele o tolerancję coraz śmielej przemieniają się w deklaracje zamiłowania do wyuzdania. Motto tegorocznego marszu: „cała przyjemność po naszej stronie” pojawiło sią na transparencie obok wizerunku dwóch męskich głów pogrążonych w namiętnym pocałunku, niosąc przesłanie niedwuznacznie hedonistyczne. Cytowany przez „Gazetę Krakowską” Artur Maciejewski, jeden z organizatorów tęczowej manify, wyznał bez ogródek: „Ustawmy sobie ten kraj, tak, by żyło nam się wygodnie. I niech wreszcie cała przyjemność będzie po naszej stronie”.
Nie jestem ci ja zazdrosny o cudze przyjemności i nie wtykam w nie nosa, ale trudno nie spytać, po co właściwie ludzie mający tak wygodnickie i zabawowe podejście do życia chcą uzyskać prawo do adopcji dzieci, żywych dzieci, a nie lalek. A jednak chcą i to również było od dawna do przewidzenia. Działające w Polsce lobby LGBTQ…ETC kopiuje taktykę bliźniaczych lobbies na Zachodzie, które zaczynały łzawo, nieśmiało i skromnie, a dziś twardo dyktują parlamentom kolejne ustawy wedle własnych zachcianek, zaś oponentów kneblują przepisami o „języku nienawiści” tak skutecznie, że w niektórych krajach duchowni (z wyjątkiem, rzecz jasna, muzułmańskich) boją się nawet wspomnieć w kazaniach o grzechu sodomii, by nie narazić się na kłopoty z prawem.  Realizacja hasła  „żądamy karania przestępstw z nienawiści”, które również pojawiło się na sobotniej manifie, już nieraz oznaczała gwałty na wolności słowa i sumienia.  
Jakież to „przestępstwa” popełniane „z nienawiści” nie zostały wpisane do polskiego kodeksu karnego, że aktywiści LGBTQ …ETC czują potrzebę upominania się o ich ściganie? Obawiam się, że  również felietony takie jak ten. Skoro wyraźnie Polsce nie życzę, by pan Artur Maciejewski i jego lewaccy sojusznicy „ustawili sobie ten kraj tak, by (…) cała przyjemność była po ich stronie”, to pewnie popełniam myślozbrodnię.      

P.S. I jeszcze taki drobiazg: na krakowskiej 13. tęczowej manifie żądano dla par jednopłciowych „równości małżeńskiej”, co jest żądaniem pozostającym w jawnej sprzeczności z art. 18 Konstytucji RP. Tak, tej samej, którą uczestniczący w tęczowym marszu działacze KOD dopiero co z entuzjazmem czytali rodakom na głos. Także w Krakowie.