W niektórych środowiskach politycznych trwa rywalizacja, której celem jest wyłonienie autora lub autorki najbardziej jadowitego komentarza do piątkowego wypadku z udziałem premier Beaty Szydło. Już w piątkowy wieczór ex-posłanka PO Jagna Marczułajtis trysnęła dowcipem:  „A może to jednak drzewo wymusiło pierwszeństwo?". Motyw drzewa natchnął też aktualną europosłankę PO Różę von Thun und Hohenstein: „Wkrótce na drzewie zawiśnie kapliczka, albo kilka, nastąpi uroczyste poświęcenie drzewa i będą się odbywały tłumne miesięcznice dziękczynne” za ocalenie premier Szydło od zamachu". Popis pani Róży był chyba próbą przelicytowania Magdaleny Środy, która napisała na facebook’u, że „ponoć kierowca przyznał się już do zamachu smoleńskiego i przedziurawienia opony prezydenta, jeszcze nad nim pracują, by szczerze wyznał, jak udało mu się zmontować spisek przeciwko Maciarewiczowi” (pisownia oryginalna), jak napisała pani z profesorskim tytułem ogarnięta żądzą samoupodlenia szyderstwem smoleńskim. Prócz takich rozrywek kwiat (nie tylko żeński) naszej opozycji zajmował się w ostatnich dniach troszczeniem o prawa i dobrostan kierowcy Seicento, który w odróżnieniu od premier Szydło i jej „BOR-owików” z wypadku w Oświęcimiu wyszedł bez fizycznego szwanku.  Róża von Thun und Hohenstein dramatycznie zaapelowała do pani premier: „proszę nie dać skrzywdzić tego chłopca”, mając na myśli pełnosprawnego 21-latka.

Otóż obawiam się (zupełnie serio), że kierowca Seicento rzeczywiście stanie się ofiarą, a to za sprawą polityków, którzy – jak Borys Budka - już od soboty deklarowali chęć niesienia mu pomocy prawnej. I wkrótce pojawił się mecenas, za którego usługi sam kierowca nie będzie musiał zapłacić. Jednak darmowa pomoc prawna może niekiedy słono kosztować. Po pierwsze, ten, kto nie płaci, nie może też wymagać, w skrajnym przypadku może nie mieć wpływu na linię obrony realizowaną przez adwokata.  Po drugie, z punktu widzenia obozu władzy kierowca, przyjmując pomoc prawną zafundowaną mu przez polityków  opozycji,  prawdopodobnie przestał być zwyczajnym obywatelem, który miał pecha zajechać drogę rządowej limuzynie, a stał się  sojusznikiem wrogów władzy. Nie może już liczyć na żadną „taryfę ulgową”. Jednocześnie z punktu widzenia opozycji, w im większe tarapaty ten człowiek popadnie, tym lepiej, bo pożyteczny może być tylko w roli ofiary rządzących. Taka to mroźna logika zimnej wojny domowej. Otóż mając przeciw sobie z jednej strony potęgę aparatu władzy, a z drugiej ulegając perswazji polityków prących do konfrontacji z władzą, niefortunny kierowca znalazł się w sytuacji, o której Szekspir pisał:
Biada podrzędnym istotom, gdy wchodzą
Pomiędzy ostrza potężnych szermierzy.