Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Walka z wiatrakami

  • Beata Penderecka
  • date_range Niedziela, 2019.06.30 17:19 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 08:54 )
To się nazywa złośliwość przedmiotów martwych. Podczas ostatniej fali upałów, wiatraczek, czy też wentylator - jak zwał, tak zwał - przewrócił się i coś w nim podejrzanie trzasnęło. Zginął śmiercią tragiczną.

fot: Pixabay

Zaniosłam go do najbliższego punktu napraw wszelakich, pan obejrzał i rozłożył ręce. Koniec. Nie da się naprawić. Teraz wszystko jest jednorazowego użytku.

Upał, że trudno wytrzymać, ale wokół sklepów mnóstwo. Kupię nowy wentylator. Wchodzę do pierwszej sieciówki i już przez szybę widzę rząd niewielkich, zgrabnych wiatraczków. Moja radość trwała krótko - ściślej mówiąc do momentu, w którym zobaczyłam cenę. Prawie 400 złotych za malutki wentylator. Może pomylono ceny? Nie, pan sprzedawca, z wyższością kogoś pracującego w klimatyzowanym pomieszczeniu i dyktującego ceny, tłumaczy, że tańsze się skończyły, nowe trzeba sprowadzić z Chin, będą za trzy miesiące, czyli w jesieni, a ponieważ towaru nie ma, to ceny są, jakie są. Takie są prawa rynku - dodaje z lekką pogardą w głosie.

Jeszcze nie zwariowałam, żeby płacić 400 złotych za malutki wentylator, wsiadam więc do samochodu - z klimatyzacją -  i rozkoszując się niską temperaturą wyruszam na poszukiwanie wiatraczka. Jadę do centrum handlowego, gdzie jest kilka sklepów, w których można kupić taki towar. We wszystkich działy z wentylatorami są puste. Sprzedawcy - tym razem bardzo sympatyczni i pomocni - tłumaczą, że wszystko sprzedane, w magazynach też nie ma. Jeden szeptem radzi - niech pani spróbuje na dziale komputerowym. Faktycznie, zostały trzy ostatnie wentylatorowe krasnale wielkości budzika za 25 złotych. Wychodzę ze zjadliwie zielonym wiatraczkiem, który chłodzi z odległości pół metra, ale gdy siedzę przy laptopie, robi się całkiem znośnie.

Opowiadam koledze moje przygody z poszukiwaniem nieosiągalnego towaru, a on kiwa głową ze zrozumieniem i pyta - a na placu byłaś? Rzeczywiście! Przecież stoją tam przemili Ormianie, którzy mają zawsze wszystko czego potrzeba, a jak nie mają, to w tajemniczy sposób ściągają towar następnego dnia. Upał nie odpuszcza, ale pod zadaszonymi straganami całkiem przyjemnie. Furkoczą wiatraki do wyboru, do koloru, od malutkich, po duże, stojące. Pan przeprasza, że trochę drożej, niż zazwyczaj, ale sam też musiał więcej zapłacić. To "drożej", to 120 złotych za duży, stojący wiatrak z regulacją. Wdaję się z panem w pogawędkę, ciekawa jestem czy im nie zabrakło towaru. Oczywiście - mówi -  wszyscy kupują, ale przecież łatwo przewidzieć, że w taki upał tak będzie. W jeden dzień sprowadziliśmy wiatraki z... Hiszpanii. Da się? Da się.

Wiatrak bez trudu chłodzi duży pokój, jest lekki, można go przenosić tam, gdzie jest potrzebny, pracuje cicho, wreszcie można normalnie żyć...

Po kilku dniach upałów wracam do pierwszego sklepu. Stoi rząd wentylatorów po 400 złotych, stoi ten sam pan. Bezczynnie, bo nikt wentylatorów nie kupuje. Nie ma tańszych? - pytam. Będą w jesieni - odpowiada. Świetnie, kupiłam za jedną czwartą waszej ceny, cztery razy większy. Na placu. Nie czekają do jesieni na towar z Chin, w jeden dzień sprowadzili z Hiszpanii. Takie są prawa rynku...

Jak widać walka z wiatrakami nie zawsze jest beznadziejna, jak w przypadku Don Kichota.

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy

Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na  Facebooku  oraz  Twitterze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię