Podczas pogrzebu prezydenta Gdańska padły Słowa -  jedne z najważniejszych nie tylko w ostatniej dekadzie, ale i dziesięcioleciach.

"Jestem przekonany, że Paweł Adamowicz chce, bym wypowiedział następujące słowa: trzeba skończyć z nienawiścią, nienawistnym językiem, z pogardą, z bezpodstawnym oskarżaniem innych; nie będziemy dłużej obojętni na panoszącą się truciznę - powiedział w sobotę, łamiącym się ze wzruszenia głosem, dominikanin o. Ludwik Wiśniewski.

O. Wiśniewski, który jest honorowym obywatelem Gdańska, dodał, że z miasta tego "wielokrotnie wychodził głos, który wielu ludziom przywracał moralną równowagę" i , że nie można dłużej być obojętnym "na panoszącą się truciznę nienawiści na ulicach, w mediach, w Internecie, w szkołach, parlamencie, a także w Kościele (...) Człowiek budujący swoją karierę na kłamstwie, nie może pełnić wysokich funkcji w naszym kraju i będziemy odtąd tego przestrzegać".

Zebrani w Bazylice Mariackiej zareagowali na te słowa brawami na stojąco, później było gorzej. Kto może na ten szlachetny apel reagować pełnymi pogardy i nienawiści słowami? Każdy niech pierwszy uderzy się z hukiem w pierś ze słowami - mea culpa...

Nie bez powodu tytuł mojego felietonu to trawestacja słów wiersza Juliana Tuwima o pogrzebie prezydenta. Przytoczyłam je, bo po tamtym zabójstwie ulica zamarła w żałobie, by szybko wypełnić się ponownie falą nienawiści. Czy i tym razem tak będzie? To zależy tylko od nas.

W ostatnim tygodniu zobaczyliśmy, że wielkie zło zamieniło się w wielkie dobro. Tysiące Polaków stały w milczeniu i w poczuciu jedności, łącząc się w bólu, niedowierzaniu, złości, rozpaczy, ale i w nadziei i miłości. Potrafimy razem zmienić zło w dobro? To zależy tylko od nas...