Mijam młodą matkę kołyszącą w wózku niemowlę. Dziecko płacze, matka potrząsa wózkiem tak energicznie, że od samego patrzenia można dostać choroby morskiej. Nietrudno sobie wyobrazić co czuje ten nieszczęsny maluch, więc rozpaczliwym rykiem protestuje - mama krzyczy - Ciiiichoooo! Coraz głośniejszy płacz, coraz głośniejszy krzyk.

Na ulicy i w tramwaju spotykam ludzi ze słuchawkami w uszach. Jeśli - będąc kilka metrów od nich - słyszę wyraźnie muzykę, jakie natężenie dźwięków muszą słyszeć oni? Nic dziwnego, że gdy usiłują z kimś rozmawiać, nie wyciągając słuchawek z uszu, wrzeszczą jak opętani. Później krzyczą nawet wtedy, gdy nie muszą.

Przez otwarte okna słychać ryczące telewizory. Jak można w mieszkaniach wytrzymać w takim hałasie? Widać można.

Plac zabaw. Dzieci, jak to dzieci, bawiąc się - krzyczą. Ale to nie jest normalna zabawa. Kilku chłopców, jeszcze nie nastoletnich, " rozmawia", rzucając raz za razem niecenzuralne słowa tak głośno, jakby stali od siebie w odległości stu metrów, a nie jednego. Rodzice małych dzieci, bawiących się w piaskownicy, nie reagują. Widocznie dla nich taki poziom głośności i kultury konwersacji jest czymś normalnym.

Sami też mówią bardzo głośno, starając się przekrzyczeć dzieci. A jest co przekrzykiwać. Kilkuletnia dziewczynka, co kilka minut, wydaje długi, przenikliwy pisk. Rodzice nie reagują. Każdego popołudnia na plac zabaw przychodzi mały chłopczyk z mamą, tatą i psem. Chłopczyk codziennie, przez 2-3 godziny zanosi się rozpaczliwym szlochem, odpowiada mu hałaśliwy piesek. Rodzice nie reagują.

Pomijam fakt, że psów nie wolno wprowadzać na teren placu zabaw, o czym informuje stosowna tablica. Nie ma to zresztą znaczenia, bo w nocy piaskownica staje się kuwetą dla kotów i popielniczką dla młodzieży, która przesiaduje tam po zmroku.

Dlaczego wszyscy mówią coraz głośniej? Odpowiedź jest jedna - muszą coraz gorzej słyszeć. Problem mają ci, którzy jeszcze słyszą dobrze.

Muzyczny, znany festiwal. Koncerty odbywają się kilka kilometrów od mojego mieszkania, ale słyszę jednostajne dudnienie, przypominające pracę gigantycznej pralki, szyby drżą w oknach. Następnego dnia do radia dzwonią krakowianie, prosząc o interwencję - ci którzy mieszkają blisko miejsca koncertu myśleli, że oszaleją od hałasu, od którego nie było gdzie uciec.

W kinie nie da się wysiedzieć bez zatyczek do uszu. Po co takie nagłośnienie i na koncertach i w miejscach publicznych? Czy ustawiają je ci, którzy słuch już utracili i dla tych, którzy słabo słyszą?

Czy musimy się godzić na coś takiego ? Otóż nie. Policja, wzywana w dzień do osób powodujących uciążliwy hałas, często zasłania się przepisami o nocnej ciszy. Tyle, że to przepis z czasów PRL. Zapoznajmy się z nowym i nie pozwólmy się zbyć, walczmy o prawo do spokoju.

Powołajmy się na artykuł 51 ( określany w skrócie mianem „zakłócania spokoju”) ujęty w VIII rozdziale Kodeksu wykroczeń. Czym się różni od poprzednio obowiązujacego?  Pojęciem tzw. spokoju publicznego Dla spokoju publicznego charakterystyczne jest to, że jego zakłócenie może wystąpić zawsze, a więc o każdej porze dnia i nocy.

A dla wszystkich, którzy właśnie w tej chwili, czytając ten tekst, cierpią z powodu hałasu - chwila relaksu nad morzem w ciszy i spokoju...