Ot taka historia o źle wychowanym listonoszu i tyle niepotrzebnych nerwów, że źle piszę o jednej z poczt. Tyle tylko, że ja jej nazwy nie wymieniłam i nie chodziło o tę, o której pisali komentujący. A problem z dziwnym doręczycielem zniknął - widać któryś z mieszkańców nie wytrzymał i doniósł pracodawcy..

Najwięcej emocji budzą jednak teksty dotyczące strefy płatnego parkowania tak, jakby jej wprowadzenie miało zrobić na złość mieszkańcom. Chodzi jedynie o ograniczenie ruchu w centrum. A skoro przepisy obowiązują, to należy ich przestrzegać. I dotyczy to wszystkich. Również właściciela czarnego porsche, który  pracuje w jednej z finansowych instytucji i od pół roku codziennie parkuje samochód w okolicach Alei Daszyńskiego.
Widać nie stać go na wykupienie abonamentu, lub biletów parkingowych, więc upycha samochód albo metr przed skrzyżowaniem, albo przed znakiem oznaczającym początek parkingu i w ten sposób kontrolerzy strefy nie mogą wypisać mu mandatu. A strażnicy miejscy i policjanci mijają ten samochód obojętnie.

Gdyby ten pan postawił samochód bez opłaty w centrum jakiegokolwiek europejskiego miasta, w najlepszym wypadku zapłaciłby mandat, wielokrotnie przekraczający równowartość 50 zł., bo tyle kosztuje kara za  parkowanie bez opłaty w Krakowie. Bardziej prawdopodobne jednak, że samochód zostałby wywieziony przez odpowiednie służby. Dlatego tam zapewne skrupulatnie płaci za każdą minutę parkowania, ale w Krakowie może się czuć absolutnie bezkarny.