Czas i miejsce akcji:

Ostatni piątek, po godz.13, sklep przy ul. Starowiślnej

Osoby dramatu:

Dwie dziwne panie

Pan gadatliwy, jakby po spożyciu

Pani ekspedientka

Świat przedstawiony:

Wczesnym popołudniem weszłam do - prawie pustego - sklepu. Do koszyka wrzuciłam połówkę ciemnego chleba, razowy makaron i dwa jogurty.

W przemieszczaniu w kierunku kasy, przeszkadzały mi dwie panie - szroko gestykulujące, głośno mówiące, obie z krótkimi włosami, jedna z dużym, kolorowym tatuażem na ramieniu. Do kasy podeszłam pierwsza, one tuż za mną, a ponieważ należały do osób, które w dość ekspansywny sposób zawłaszczają przestrzeń, szybko zapłaciłam, wrzuciłam zakupy do torebki i wyszłam. Nie minęła minuta, kiedy zorientowałam się, że na półeczce pod ladą zostawiłam przezroczyste etui z notatkami, skoroszytem i książką.

 

Natychmiast wróciłam do sklepu. Dziwnych pań już nie było, nie było już też niestety mojej własności. Przy ladzie stał lekko zmęczony pan.

- Nie widziała pani co stało się z moimi rzeczami, które przed dwiema minutami zostawiłam pod ladą ? - zapytałam kasjerkę

Obruszyła się, jakbym podejrzewała ją o zagarnięcie mienia:

- O co pani ma do mnie pretensje? Tu nie takie rzeczy ludzie zostawiali  - np. laptopy ! - dodała

- Nie mam pretensji, pytam czy pani nie widziała kto zabrał, bo to było przed chwilą - tłumaczyłam

 

Do rozmowy włączył się pan, podejrzanie gorliwie zapewniający, że przecież po co komu książka.

No właśnie - po nic, bo to był podręcznik pełen odręcznych notatek, skoroszyt z wycinkami i zeszyt z notatkami z trzech lat - rzeczy dla złodzieja absolutnie bezużyteczne, dla mnie bezcenne. Była też saszetka z metalowym długopisem, ołówkiem i miniaturką szwajcarskiego, czerwonego scyzoryka. Rzecz nie do kupienia - drobiazg, kiedyś / gdy w samolocie jeszcze nikt nikomu do butów nie zaglądał / rozdawany niektórym pasażerom w Swissair. Służył mi wiele lat, dostałam go w prezencie i był dla mnie sentymentalną pamiątką.

Ktoś kto ukradł moje etui i zorientował się, że niczego nie da się spieniężyć, z pewnością wszystko wyrzucił do najbliższego kosza, mając w nosie, że pozbawił mnie rezultatów kilku lat pracy.

Dziś wróciłam do sklepu, porozmawiałam z bardzo miłą, uczynną kierowniczką, która zainteresowała się kto z jej stałych klientów jest złodziejem i przejrzy monitoring. Za kilka dni poznam sprawcę, choć własności niestety nie odzyskam.

 

Jak Państwo myślą - kto ukradł ?

A swoją drogą - w języku polskim jest ponad 90 synonimów czasownika kraść. Dlaczego tak dużo, no dlaczego?