Muszyna stawia na promocję. Miasto chce wiedzieć, skąd przyjeżdżają turyści. Wjeżdżających do Muszyny samochodami będą liczyły kamery, które dodatkowo mają mieć możliwość rozpoznawania tablic rejestracyjnych, czyli ustalanie skąd są przyjeżdżający turyści. Co na to wszystko potwór RODO - jeszcze nie wiadomo, miejmy nadzieję, że kamery zostaną odpowiednio zaprzysiężone, a każdy zliczony będzie otrzymywał do podpisania sześciostronnicową broszurę z oświadczeniem, że wie na co się decyduje wjeżdżając do miasta. W każdym razie Muszyna jako cel romantycznych ale nielegalnych wypadów - raczej się skończyła. Co z pociągami - nie wiadomo, ale to chyba załatwią sami kolejarze tnąc kolejne połączenia.

W Tarnowie trwa kłótnia o urlopy radnych, które podobno chytrze chce przerwać Prezydent Miasta zwołując nadzwyczajną sesję. Obie strony mówią o: "skrajnej nieodpowiedzialności", co prowadzi mnie do wniosku, że niektóre zwroty ostatnio strasznie potaniały. Rozumiem, że Hurgada i Kanary mają swoje prawa, czarter nie zaczeka, ale Polska też jest piękna. A gdyby tak, dla członków organów przedstawicielskich, wprowadzić obowiązek spędzania urlopów nie dalej niż 100 kilometrów od miejsca głosowania? Będą mogli zawsze szybko wrócić i - chcąc nie chcąc - będą musieli zadbać o atrakcyjność okolicy. Posłom można rozszerzyć tę strefę do 300 kilometrów - żeby zobaczyli ceny nad Bałtykiem.

A propos "zobaczyć" - odkąd wczoraj rano zobaczyłem scenkę z Ronda Mogilskiego, po którym ktoś jechał czerwonym samochodem pod prąd - boje się na ulicę wychodzić. Niby ciągle człowiek słyszy o podobnych rzeczach, ale póki nie widzi, to jakoś daje radę. Dopiero po takim zdjęciu przekonuje się, że naprawdę nie da się "odzobaczyć".