Ciekawe, że i na inaugurację i na finał festiwalu wybrano dzieła rozgrywające się w Krakowie. Co prawda „Sigismondo” Rossiniego z woli reżysera, bo libretto wskazywało na Gniezno, to już „Vanda” z woli librecisty.  Obydwa te spektakle w pewien sposób dotykały naszej historii.  Obydwa też okazały się dobrymi i ciekawymi produkcjami, pokazującymi różną postawę władcy. Ale na tle infantylnego króla Zygmunta, porażającego brakiem dojrzałości,  postawa szlachetnej, dobrej i odpowiedzialnej Wandy jest wzruszająca, co podkreślała jeszcze muzyka pełna rozmachu i pięknych tematów .

Aż trudno uwierzyć, że „Vanda” nigdy wcześniej nie była w Polsce prezentowana. To zastanawiające. Nie tylko dlatego, że Dvořák wziął na warsztat słowiański mit córce króla Kraka, ale także dlatego, że muzycznie jest to bardzo interesujący utwór. Już uwertura pokazuje rękę wielkiego twórcy, a i kolejne minuty przynoszą wiele zachwytów kompozytorem, który przecież osiągnął mistrzostwo w sztuce. I to w wielu utworach, choćby  w słynnych „Tańcach słowiańskich”, w Koncercie wiolonczelowym h-moll czy w najsłynniejszej symfonii „Z Nowego Świata”.  Opera „Vanda” jest dziełem mistrza i warto się w nią wsłuchać.

Na pomysł, aby wykonać „Vandę” w Polsce wpadł Jurek Dybał, który stanął za pulpitem dyrygenckim w tej produkcji. Podobno od pomysłu do realizacji minęło 10 lat, ale warto było. „Vanda” okazała się dla mnie wielkim przeżyciem, wręcz zachwytem.  Co zawdzięczam nie tylko Dvořákowi, ale także  wykonawcom:  orkiestrze Sinfonietta Cracovia, Chórowi Polskiego Radia i solistom, zwłaszcza odtwórczyni głównej roli Adrianie Kučerovej, obdarzonej urodą, młodzieńczą werwą i pięknym  sopranem, artystce uznanej, która ma już za sobą wiele występów z najlepszymi.  Świetnie jej także partnerowali Piotr Buszewski w roli Sławoja i Sebastian Szumski  w roli Rodericha.

Według mitu, który znamy od zawsze, Wanda wybiera śmierć w Wiśle,  nie godząc się na małżeństwo z Niemcem. W operze jest inaczej.  Wanda, która jest mądrą i lubianą przez lud władczynią, prowadząc bitwę z Niemcami, przyrzeka Bogom, że jeżeli pomogą jej wygrać  złoży im siebie w ofierze. Bitwę wygrywa i słowa dotrzymuje skacząc ze skały do Wisły. Lud chowa ją w grobie, nad którym usypuje z ziemi kopiec.

Niektórzy uważają, że opera „Vanda” opowiada o konflikcie religijnym. Bo tytułowa bohaterka wyznawczyni pogańskich Bogów, nie chce wyjść za Niemca  gdyż to związane byłoby z przyjęciem chrześcijaństwa. Ale tej argumentacji nie odnalazłam w tej inscenizacji, przygotowanej  przez Karolinę Sofulak, reżyserkę, laureatkę Europejskiego Konkursu Reżyserii Operowej. Oczywiście można się domyśleć, że powodem najazdu Niemców na kraj Wandy są wielokrotnie odrzucane przez nią oświadczyny  Rodericha. Można też sadzić, że małżeństwo z Roderichem  związane byłby z  chrztem plemienia Kraka. Ale na scenie widzimy, że przeszkodą w ślubie z Niemcem  jest miłość. Tytułowa bohaterka jest zakochana w Sławoju.  Zakochana ze wzajemnością i z aprobatą jej poddanych.

Na scenie widać, że Wanda to piękna mądra, dzielna dziewczyna, a ówczesna Polska to kraj szczęśliwości. Ważne dla plemiona sprawy rozstrzygają się tam demokratycznie.  Są konkurenci, jest turniej o rękę Wandy. Ogólnie jest bardzo sympatycznie, nawet czarne charaktery są nam miłe. Nawet Roderich, przez którego całe to nieszczęście, też jest sympatyczny i trudno go nie lubić.

Inscenizacja jest bardzo prosta, zrobiona minimalnymi środkami. Wisła, to niebieska folia rozklejona na podłodze. Są skały, grota, słońce, które zmienia kolory, jest smok, choć bardzo rachityczny. Kostiumy głównie w odcieniach szarości, przechodzą od czerni po biel. Ale siłą tego spektaklu jest muzyka i jej wykonanie. Ułożenie orkiestry, w rozchodzącym się trójkącie zmienia trochę jej brzmienie, ale to nie przeszkadza. Po paru minutach można się przyzwyczaić do skrzypiec na pierwszym planie. Główna para bohaterów (Adriana Kučerova i  Piotr Buszewski) jest bardzo sprawna wokalnie i świetna aktorsko. Śpiewacy dobrze prezentują się na scenie, przez co stają się wiarygodni. Bardzo dobry Chór Polskiego Radia, słychać to np. w modlitwie, która zaczyna się pięknym czterogłosem.  A całość z werwą i wielka energią – co przełożyło się na wykonawców, a potem na odczucia publiczności – poprowadził Jurek Dybał.

Brawo. A teraz czas na płytę, bo żal byłoby po czterech przedstawieniach schować nuty do szuflady i o wszystkim zapomnieć . Powodzenia!

Antonín Dvořák „Vanda”

Vanda: Adriana Kučerová
Bożena: Magdalena Wachowska
Homena: Matylda Staśto-Kotuła
Slavoj: Piotr Buszewski
Lumir: Łukasz Klimczak
Roderich: Sebastian Szumski
Velkoknez: Michał Dembiński
Poseł: Jakub Pawlik
Hlasatel – Adam Radnicki

Chór Polskiego Radia (przygotowanie chóru: Maria Piotrowska – Bogalecka)

Orkiestra Sinfonietta Cracovia
dyrygent: Jurek Dybał

Reżyseria: Karolina Sofulak

Scenografia, kostiumy  i światła: George Johnson-Leigh
choreografia: Katarzyna Zielonka i Jarosław Staniek

taniec: Katarzyna Gocał, Karol Pruciak