Magnesem dla mnie stało się prawykonanie utworu Ukiyo-e No. 3 Marcela Chyrzyńskiego, utwór który formalnie jest koncertem na wiolonczelę i stanowi trzecią część cyklu kompozycji inspirowanych japońskimi drzeworytami ukiyo-e. To na prawdę była bardzo świeża kompozycja, która dopiero zeszła z warsztatu twórczego. O tym, że została ona ukończona Marcel Chyrzyński poinformował przez fb pod koniec listopada. Raptem dwa tygodnie minęło a Ukiyo-e No. 3  ma swoje światowe prawykonanie!

Jakże fascynująca okazała się ta kompozycja. Wielka orkiestra, dała kompozytorowi wielkie możliwości brzmieniowe. A ten doskonale je wykorzystał, tworząc bardzo czysty i klarowny obraz dźwiękowy, pełen przestrzeni, oddechu. Czuło się potęgę brzmienia a jednocześnie delikatność, a także  prostotę zwartej muzycznej wypowiedzi, czasem wręcz surowość. Instrumenty perkusyjne dodawały tam wschodniego klimatu, co doskonale się łączyło z niskimi matowymi dźwiękami wiolonczeli. Brzmienia całości moja wyobraźnia szybko przerobiła na obrazy i teraz już wiem, że do takiej Japonii Marcela Chyrzyńskiego z pewnością chciałbym pojechać i to nie raz.

Marcelowi Chyrzyńskiemu przyglądam się od ponad 20 lat. To bardzo utalentowany kompozytor. Prof. Marek Stachowski, pod kierunkiem którego studiował na Akademii Muzycznej w Krakowie, już jako studenta bardzo go cenił. I nie pomylił się.  Dziś utwory Marcela Chyrzyńskiego wykonywane są na całym świecie od USA po Australię, komponuje także dla teatru i dla filmu. Ponadto prowadzi także klasę kompozycji w krakowskiej AM, jest szefem krakowskiego oddziału Związku Kompozytorów Polskich a także dyrektorem  Międzynarodowego Festiwalu Kompozytorów Krakowskich. Słowem niezwykły twórca i dobry organizator.

Solistą w Ukiyo-e No. 3  był niemiecki wiolonczelista japońskiego pochodzenia Danjulo Ishizaka, artysta wyróżniany, m.in. laureat pierwszych nagród  na międzynarodowych konkursach: Wiolonczelowym Gaspara Cassado w Hiszpanii (1998), Imienia Lutosławskiego w Warszawie (1999) i ARD w Monachium w 2001 roku, obecnie profesor wiolonczeli na  Uniwersytecie Muzycznym im. Carla Marii von Webera w Dreźnie. Orkiestrę Filharmonii Krakowskiej poprowadził zaledwie 30-letni Rafał Janiak, dyrygent i kompozytor, absolwent Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, student Antoniego Wita. Warto zapamiętać to nazwisko.

Koncert miał polski program. Zaprezentowane zostały jeszcze: Uwertura do opery „Paria” Stanisława Moniuszki, Koncert fortepianowy a-moll Ignacego Jana Paderewskiego  (75. rocznica śmierci kompozytora), w którym partię solową realizował Maurizio Baglini, a także pierwszy poemat symfoniczny Powracające fale Mieczysława Karłowicza (140. rocznica urodzin kompozytora).

Piękne utwory, pełne energii wykonania, świetni soliści (pianista nawet bisował grając Scarlattiego) tylko… za dużo dla mnie było muzyki. Czułam się tak, jakby w barszczu były nie dwa, a trzy grzybki. Zabrzmiały cztery potężne utwory, wystąpiło dwóch solistów, świętowaliśmy dwie rocznice; wieczór trwał blisko dwie i pół godziny. Spokojnie z tego repertuaru można by zbudować dwa koncerty, a przynajmniej półtora.

Zaskoczyła mnie natomiast publiczność i to bardzo na plus. Znacznie młodsza niż zazwyczaj, co może sugerować, o czym możemy się przekonać z informacji umieszczonych na stronie Akademii Muzycznej, że koncert ten był finałem organizowanych przez uczelnię „5. Dni Muzyki Mieczysława Karłowicza”. Ale takiej informacji na plakacie Filharmonii Krakowskiej reklamującej koncert nie znalazłam.