Edytuj
share
Polskie wesele. Józef Beer powraca
Bardzo dobrze się bawiłam i do dziś pozostaję pod wrażeniem. W niedzielę, 29 listopada na platformie Play Kraków – www.playkrakow.com - obejrzałam rewelacyjny koncert. Była to premierowa transmisja online napisanej w 1937 roku operetki „Polskie wesele”, autorstwa bardzo utalentowanego polskiego kompozytora i pianisty żydowskiego pochodzenia – Józefa Beera. Aż trudno uwierzyć, że tym koncertem w Internecie ten słynny przed wojną utwór, po raz pierwszy zabrzmiał w Polsce.
Fot. Marcin Świdziński/KFK
Mimo że zabrzmiała jedynie wersja koncertowa, okazała się niezwykle wciągająca. Temat libretta niby prosty, a jednak intryga pełna była zaskakujących zwrotów akcji. Lecz temat ten byłby nic nie wart, gdyby nie niezwykła muzyka. Potężna, napisana z wielkim rozmachem, godnym największych kompozytorów, a także pełna melodii, które mają szansę stać się szlagierami. To było dla mnie odkrycie!
Już od wielu miesięcy wiedziałam, że przygotowywany jest taki koncert, bo Izabela Biniek, dyrektor Krakowskiego Forum Kultury, od pewnego czasu próbowała wykonać tę operetkę w Polsce. Nie dziwię się, zwłaszcza że zeszłoroczna inscenizacja w Linzu tego utworu przyniosła nagrodę Österreichischer Musiktheaterpreis.
Pandemia, to czasy niezwykle trudne dla kultury, a jednak udało się doprowadzić do polskiej premiery. Jestem pełna podziwu dla organizatorów: Krakowskiego Forum Kultury (współorganizatorzy KBF i ICE Kraków), że wokół tego projektu skupili najlepszych wykonawców. A byli nimi: Chór Polskiego Radia oraz Orkiestra Akademii Beethovenowskiej pod dyrekcją Łukasza Borowicza. Zaś w głównych rolach wystąpili świetni śpiewacy: Edyta Piasecka (Jadzia), Anna Bernacka (Zuzia), Wojciech Gierlach (baron Mietek Ogiński), Jacek Ozimkowski (hrabia Staszek Zagórski), Pavlo Tolstoy (hrabia Bolesław Zagórski) i Tomasz Rak (Kazimierz). Reżyserem światła była Ada Bystrzycka, a reżyserem dialogów – Andrzej Majczak. I był jeszcze jeden wykonawca, a właściwie statysta, który skradł finał artystom – niewielki piesek, pudel koloru biszkoptowego zwany Budyniem.
Producentem tego przedsięwzięcia okazał się Andrzej Kosowski, m.in. dawny szef PWM, Festiwalu Muzyki Polskiej i Instytutu Muzyki i Tańca, który ma ogromny dar do prezentowania zapomnianych wartościowych polskich utworów i przywracania ich do obiegu koncertowego.
„Polskie wesele” Józefa Beera to trzy aktowa ciekawa operetka. Nie chcę opowiadać fabuły, bo koncert można cały czas oglądać w Internecie na Play Kraków, niemniej jest tu wszystko, co zazwyczaj pojawia w polskich historiach: młody powstaniec Bolesław, który wygnany z kraju przebywa zagranicą, ale z powodu miłości do Jadzi powraca ryzykując życie; ojciec Jadzi, który postanawia wydać córkę za mąż, czyli przehandlować staremu bogatemu hrabiemu za umorzenie długu; sprytna Zuza, która plecie intrygi, mające doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Okazuje się jednak, że nic nie jest proste, a i najlepsze plany mają słabe punkty i sytuacja ostatecznie wymyka się spod kontroli.
Zuza, to dla mnie najciekawsza postać tego przedstawienia, bo to wyemancypowana dziewczyna, która raczej pasuje do międzywojnia niż do bardziej zamierzchłych czasów. I właściwie ta rola jest to popis Anny Bernackiej, która ma spory talent aktorski. Bo jednak operetka – gdzie jest sporo kwestii mówionych – może być pewną pułapką dla śpiewaków. A tu nie jest.
Muzycznie, jestem zachwycona. Bo to kawał dobrej muzyki. Wiele tu fantastycznie brzmiących numerów, od pięknego wstępu i słodkiej arii Bolesława „Tam w ojczyźnie kwitną róże”, który opisuje miłość do narzeczonej pozostającej w kraju; czy arii, która na pewno będzie przebojem „Ty miłością jesteś moją, serce się do Ciebie rwie”; albo fantastycznego duet Jadzi (Edyta Piasecka) i Bolesława (Pavlo Tolstoy): „Serca dwa, dłoń i dłoń”. Bardzo wzruszająca także była Edyta Piasecka w smutnej arii Jadzi: „Dzisiaj serce ci w ofierze złożę”. Wszyscy śpiewacy świetnie dobrani, a finał Jacka Ozimkowskiego, czyli barona, z którego wszyscy okrutnie zakpili (śpiewa „..zostanie pies wierny i wina łyk”) doskonały.
Dużo w tej operetce tańców. Oczywiście nie brakuje polskich, takich jak kujawiak, polonez, mazur (padają słowa: „w Polsce się smutki gubi tańcząc mazura”), w którym słychać wiele cytatów z np. znanego utworu „Jeszcze jeden mazur dzisiaj”), ale jest tu także genialny charleston (jak bardzo filmowy), czy świetny walc wiedeński. Słychać, że kompozytor bawi się formą, cytuje, mruga okiem do publiczności. Jest lirycznie i romantycznie, nowocześnie, ale też jak na lata międzywojnia – starodawnie. Ta muzyka mnie porwała, co jest także zasługą doskonałej orkiestry i dyrygenta Łukasza Borowicza, który lubi sięgać po zapomnianą muzykę polską.
Dobry pomysł twórców premiery, że na ekranie często pojawiają się informacje np. gdzie rozgrywa się akcja, albo że teraz to jest czas na taneczny układ z dziewczynami. To pozwala na uruchomienie wyobraźni. Ale mimo to chciałoby się zobaczyć to wykonanie w pełnej wersji scenicznej, albo filmowej. Wierzę, że tak się stanie.
Warto powiedzieć, że prapremiera operetki „Polnische Hochzeit” (Polskie wesele) odbyła się 3 kwietnia 1937 roku w Operze w Zurychu. Utwór skomponowany przez Beera do libretta Fritza Löhnera-Bedy i Alfreda Grünwalda został wykonany na ponad 40 scenach w całej Europie i przetłumaczony na 8 języków. To musiał być hit. W Polsce po raz pierwszy zabrzmiał dopiero w minioną niedzielę, w polskim tłumaczeniu Doroty Krzywickiej-Kaindel.
Ciekawe, że w 1938 roku były planowane inscenizacje „Polskiego wesela” w Paryżu w Théâtre du Châtelet z udziałem słynnej pary nie tylko scenicznej Jana Kiepury i Marty Eggerth oraz w Wiedniu w Theater an der Wien z udziałem wybitnego tenora Richarda Taubera. Nic z tego nie wyszło, nadciągała wojna, a kompozytor żydowskiego pochodzenia, nie miał już szans na wystawienie swoich dzieł.
Urodzony w 1908 roku Józef Beer to bardzo ciekawa postać. Jego droga wiodła przez Lwów, Wiedeń , gdzie odnosił wielkie sukcesy. Wojnę spędził początkowo w Paryżu, a potem na fałszywych papierach ukrywał się w Nicei. Jego rodzice i młodsza siostra Zuzanna, którzy nie zdążyli uciec z Lwowa, zginęli w obozie w Auschwitz. W Nicei Józef Beer został do końca życia, tam się ożenił, tam urodziły się dwie jego córki. W latach 50. przyjął francuskie obywatelstwo. Zmarł 23 listopada 1987 roku. Pozostawił po sobie wiele utworów – zupełnie nieznanych w Polsce, takich jak: opery, operetki, balety, utwory symfoniczne, kameralne.
Wspaniały kompozytor, trzeba się nim zainteresować. A póki co zachęcam do posłuchania na Play Kraków operetki „Polskie wesele”. Bo jest to świetna muzyka i to w bardzo dobrym wykonaniu. Polecam!