Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Dzieci Terpsychory świętują w odosobnieniu

Od 1982 roku, zawsze 29 kwietnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Tańca. To święto staje się doskonałym pretekstem by spojrzeć na tancerzy, choreografów, na ich pracę; pretekstem by docenić balet jako niezwykłą sztukę wielkiej urody i ogromnych emocji. Tancerze niestety należą w Polsce do najmniej docenianych artystów, mniej niż aktorzy czy muzycy. A tymczasem ich zawód należy do najtrudniejszych zawodów artystycznych. Wymaga ogromnej pracy, dużo większej niż w innych dziedzinach; zmusza do permanentnego ćwiczenia ciała i umysłu.

"Jezioro łabędzie" w wykonaniu Baletu Kirowa (Balet Maryjski)

"Jezioro łabędzie" w wykonaniu New Adventures Dance Company

I tak np. amerykański choreograf John Neumeier (1976) swoją inscenizacją nawiązał do Ludwika Bawarskiego i jego depresji;  zaś australijski choreograf Graeme Murphy (2002) w swoim spektaklu nawiązał do trójkąta miłosnego: pary książęcej Diany i Karola oraz Kamili Parker Bowles. Kilka lat temu w Operze Narodowej wystawione został „Jezioro łabędzie” Krzysztofa Pastora, w którym carewicz Niki zakochany jest m.in. w polskiej balerinie cesarskiego baletu petersburskiego Matyldzie Krzesińskiej. Słynna i realizowana w na wielu scenach stała się wersja brytyjskiego choreografa Matthew Bourne'a (1995), w której książę odnajduje miłość w męskim łabędziu.

Tancerze zaczynają przygotowywać się do zawodu w dzieciństwie, w szkołach baletowych. Niezwykle to trudna edukacja i do sceny zawodowej docierają tylko nieliczni. W tym zawodzie trzeba mieć często sprzeczne predyspozycje, takie jak np. siłę oraz lekkość. Trzeba mieć też ogromne pokłady zdrowia oraz wielką dyscyplinę życia i pracy, bo przecież ciało staje się narzędziem, instrumentem do przekazania emocji. Do tego – jak zawsze zresztą –  trzeba mieć szczęście nie tylko aby nie złapać kontuzji, która wyeliminuje z zawodu ale także aby spotkać na swojej drodze tych właściwych, i choreografów, i korepetytorów, i reżyserów itd. Zwłaszcza w momencie wejścia w zawód, gdy ma się zaledwie 19 lat i niewiele się wie o świecie i życiu.

A kiedy jest się już na scenie, trzeba umiejętnie zarządzać swoim czasem i pamiętać, że jest to zawód niezwykle krótki. Łapać każdą okazję występowania na scenie, która rozwija, która pozwala zdobyć doświadczenie, nauczyć się czegoś więćej. Nie rozmieniać się na drobne, iść do przodu, codziennie zrobić krok, choćby najmniejszy i pozostawać w ciągłej gotowości do swej roli życia. Nie siedzieć na ławce w garderobie czekając na ten jeden spektakl baletowy rocznie. Tańczyć jak najwięcej, bo w wieku 35 lat, w przypadku baletu klasycznego, będzie trzeba zejść ze sceny. Trudne życie? Bardzo. Dlatego zawsze patrzę na tancerzy – dzieci Terpsychory – z podziwem i szacunkiem. Jestem pełna uznania, bo skromne życie w permanentnej dyscyplinie, gdzie wszystko podporządkowane jest scenie, okazuje się bardzo trudne.

Na Międzynarodowy Dzień Tańca wybrano datę urodzin, a niektórzy mówią, że chrztu Jeana-Georges’a Noverre’a (1727-1810), uznawanego powszechnie za reformatora baletu, twórcę nowożytnej sztuki baletowej. Noverre był wizjonerem i teoretykiem tańca, choreografem, twórcą tzw. ballet d'action czyli baletu z akcją, którego teorię wyłożył w swoich listach (Lettres sur la dance et sur les ballets), nadając baletowi rangę sztuki samodzielnej. Uznany za ojca baletu w naszym rozumieniu tej dziedziny sztuki, pchnął balet na nowe ścieżki, wyznaczył zasady i kierunki, które tak naprawdę często do dziś są aktualne.

Warto przypomnieć, że Noverre o mały włos a działałby w Polsce. W 1766 roku ubiegał się u Stanisława Augusta o posadę baletmistrza w jego teatrze w Warszawie. Nie udało mu się, bo nasz król przestraszył się wydatków związanych z zatrudnieniem tak słynnego artysty. Wtedy w Europie głośno było o baletach Noverre’a, niezwykle kosztownych i pełnych przepychu. I niestety Stanisław August pomyślał racjonalnie. Szkoda. Ale starając się o tę posadę Noverre przesłał polskiemu królowi, dzieło w którym można odnaleźć jego teorię tańca a także libretta i partytury muzyczne do jego baletów wraz z projektami kostiumów Louisa-Réne Boqueta.  Jedenaście  tomów napisanych ręcznie i to zadedykowanych naszemu królowi.  Co ciekawe, że dzieło to przetrwało do dziś i możemy je oglądać w Gabinecie Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego.

Zgodnie ze zwyczajem zawsze na Dzień Tańca publikowane jest przesłanie. W tym roku jego autorem jest Gregory Vuyani Maqoma – tancerz, aktor, choreograf i nauczyciel tańca z RPA. Pisał w nim m.in.:  „Przeżywamy niewyobrażalne tragedie w obecnym czasie, który najtrafniej określiłbym jako erę post-ludzką. Bardziej niż kiedykolwiek celem naszego tańca powinno być więc przypominanie, że ludzkość wciąż istnieje. (…) Nasz taniec musi bardziej niż kiedykolwiek dawać silny sygnał światowym przywódcom i tym, którym powierzono zadanie ochrony i poprawy naszych warunków bytu, że jesteśmy armią gniewnych myślicieli i naszym celem jest dążenie krok po kroku do przemiany świata.”

Tegoroczny Międzynarodowy Dzień Tańca był po raz pierwszy świętem innym, osobnym i w odosobnieniu. Zespoły baletowe pokazały w Internecie różne filmy, np. Opera Krakowska 2-minutowy obraz o tym jak w domach pracują tancerze, Cracovia Danza  blisko 6-minutowy film o tym skąd się wziął Dzień Tańca, oraz o pracy i nowych wyzwaniach baletu, zaś IMIT opublikował filmik, w którym polscy choreografowie czytają wspólnie tegoroczne przesłanie.  Niektóre zespoły z okazji Dnia Tańca zorganizowały pokaz spektaklu w Internecie. I tak prezentowana była przez Balet Narodowy np. „Burza” według Szekspira w choreografii Krzysztofa Pastora w The Royal Ballet z Londynu  „The Winter's Tale” (Zimowa opowieść) będąca adaptacją dramatu Szekspira w choreografii Christophera Wheeldona.

Ale dziś z okazji Dnia Tańca chciałam przede wszystkim zaprosić do obejrzenia spektaklu będącego symbolem baletu. To słynne dzieło Piotra Czajkowskiego „Jezioro łabędzie”. Wielokrotnie interpretowane do dziś jest najsłynniejszym spektaklem baletowym świata.  Dziś trudno nam uwierzyć, że prapremiera tego dzieła, która odbyła się w Teatrze Bolszoj w Moskwie w 1877 roku poniosła fiasko. Dopiero inscenizacja z Petrsburga, z 1895 roku, ze zmianami w libretcie i w nowej redakcji muzycznej, a przede wszystkim w choreografii  Mariusa Petipy (akty I i III) i Lwa Iwanowa (akty II i IV) okazała się hitem.

Do dziś popularność baletu „Jezioro łabędzie” jest ogromna a historią wielkiej miłości księcia Zygfryda i Odetty, dziewczyny zaklętej w ptaka, miłości która przezwycięża śmierć, ciągle wzrusza i fascynuje. Pewnie dlatego wielu twórców od lat mierzy się z tym dziełem, interpretując je na nowo, często uwspółcześniając zarówno w temacie, jak i w choreografii.

W Internecie znaleźć można wiele interpretacji tego baletowego hitu. Ale ja wybrałam dwie inscenizacje, które trzeba zobaczyć. Kompletnie inne, ale jakże ciekawe. Przede wszystkim warto obejrzeć wersję klasyczną, wzorcową, w doskonałym wykonaniu Baletu Kirowa z Leningradu (1990) czyli obecnie Baletu Maryjskiego z Petrsburga (Yulia Makhalina jako Odetta/Odila i Igor Zelenski jako Książe Zygfryd, dyryguje Viktor Fedotov) oraz wersję według  scenariusza i choreografii Matthew Bourne’a przygotowaną przez New Adventures Dance Company (Richard Winsor jako Łabędź/ Nieznajomy,  Dominic North jako Książę).

Ta sama muzyka, a inna historia, inny ruch, inne czasy. Oba spektakle całkowicie odmienne, ale oba niezwykle ciekawe

 

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy

Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na  Facebooku  oraz  Twitterze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię