W minioną niedzielę  – 5 lutego – zespół „Śląsk” pojawił się w Krakowie przedstawiając dwugodzinny program w wielkiej sali Centrum Kongresowego ICE. Publiczność dopisała, było pełno, nawet na ostatnich balkonach.  Artyści – balet i chór, niestety bez orkiestry a więc do muzyki z nagrania (jak widać ekonomia rządzi)  – zaprezentowali program, na który złożyły się tańce i pieśni z polskich regionów, a także z niektórych krajów europejskich. Zabrzmiała więc słynna Karolinka, Ondraszek ,Hej te nasze góry. Mogliśmy też zobaczyć wiele już legendarnych tańców jak chociażby: Taniec chustkowy czy Krakowiak, oba utwory w genialnej choreografii  Elwiry Kamińskiej. Fantastyczna też okazała się suita tańców górali podhalańskich. Aż było na co patrzeć. Przepiękne kostiumy, tylko podkreślały jeszcze urodę prezentowanych utworów.
Oglądałam koncert z balkonu, miałam więc jeszcze jedną atrakcję: śledzenie z góry figur choreograficznych zespołu. Przyznam, że zrobiło to na mnie duże wrażenie. A jednocześnie udowodniło, że tancerze są bardzo dobrzy; doskonale trzymają linię, „łapią” przekątną, słowem mają świetnie opanowaną przestrzeń. Z góry prezentowane figury wyglądały jak układane wzory w kalejdoskopie. Było pięknie.
Mniej przypadły mi do gustu prezentacje folkloru krajów Europy, m.in. czardasz czy tańce irlandzkie. A odśpiewana przez dwóch tenorów w strojach naszych,  góralskich, słynna włoska pieśń, a dokładnie neapolitańska  „O sole mio”, choć odśpiewana pięknie,  wywołała uśmiech. Dla mnie lepiej byłoby, aby „Śląsk” prezentował tylko polski folklor bo przecież nikt, poza „Mazowszem”, nie zrobi tego tak dobrze jak on.  Ale jednocześnie jestem w stanie zrozumieć, że dla np. publiczności amerykańskiej spektakl, w którym polski folklor pokazany zostaje w kontekście folkloru europejskiego, może być bardziej interesujący.


Zresztą przez lata założenia programowe „Śląska” się zmieniały. Początkowo zespół prezentował tylko folklor śląski, w szczególności tańce i pieśni odnoszące się do Górnego Śląska, ziemi cieszyńskiej i Beskidów. Ale Śląsk dla „Śląska” okazał się zbyt ciasny. Z czasem repertuar rozszerzył się na inne polskie pieśni i tańce, w tym związane z folklorem małopolskim i kujawskim. Obecnie Polska nie jest już granicą dla repertuaru zespołu.
Historia „Śląska” zaczęła się w 1953 roku. Dokładnie 1 lipca został oficjalnie powołany do życia, choć jak wiadomo przygotowania trwały już rok wcześniej. Początkowo w zespole znalazło się około stu artystów: tancerzy, śpiewaków i muzyków, choć docelowo miało być ich trzystu. Nigdy jednak do tego nie doszło i zespół najwięcej liczył pod dwieście osób. Pierwszy oficjalny występ odbył się w 1954 roku w Warszawie w Hali Mirowskiej.
Założycielem i wieloletnim kierownikiem artystycznym zespołu „Śląsk” był Stanisław Hadyna, kompozytor, muzykolog, pisarz, oraz Elwira Kamińska, legendarna choreograf i pedagog. To im zespół, który ma swoją siedzibę w pałacu w Koszęcinie, zawdzięcza bardzo wiele. Zresztą „Śląsk” nosi dziś imię Stanisława Hadyny, a przed siedzibą stoi pomnik założyciela. 
Podczas gdy pamiętamy o Stanisławie Hadynie, znaczenie mniej pamiętamy o Elwirze Kamińskiej.  To nazwisko jest znane praktycznie tylko środowisku tanecznemu. Wielka szkoda, bo to niezwykła postać polskiej choreografii, która miała ogromny wpływ na zespół, na taniec w Polsce. Jej choreografie do dziś nie mają sobie równych. Część niestety przepadła, zachowała się fragmentarycznie w pamięci jej uczniów, ale część możemy podziwiać do dziś w repertuarze „Śląska”. Takim arcydziełem jest Taniec chustkowy, w którym Elwira Kamińska z nic nieznaczącego rekwizytu zrobiła główny element tańca. Do dziś zachwyca też jej Krakowiak, zwłaszcza użyta w nim figura odzwierciedlająca w tańcu pędzący koński zaprzęg. Zresztą wszyscy znawcy tematu podkreślają, że Elwira Kamińska miała ogromne wyczucie przestrzeni, zwłaszcza dużej,  a zaplanowany przez nią każdy ruch i gest tancerza wypływał z muzyki.  W jej choreografiach nic nie jest pod włos, nic nie jest wbrew. Tutaj ruch staje się nierozerwalnie związany z muzyką, tak silnie, że trudno sobie wyobrazić do tej muzyki inną choreografię.
Warto było wybrać się na spektakl, bo „Śląsk” ciągle fascynuje.