A szkoda, bo Nicola Porpora współtworzył dość mocno historię muzyki. Ten urodzony w Neapolu kompozytor działał m.in. w: Wenecji, Rzymie, Londynie, gdzie przez kilka lat rywalizował swoimi operami z Haendlem i zresztą tę rywalizację przegrał, w Dreźnie, gdzie stał się nauczycielem śpiewu księżniczki Marii Antonii Walpurgis, której dedykował swoje najwspanialsze dzieło instrumentalne 12 Sonat na skrzypce oraz w  Wiedniu, gdzie uczył muzyki małego Haydna, dając mu lekcje przede wszystkim z komponowania na głos ludzki. Nicola Porpora jest uważany za najlepszego w historii muzyki nauczyciela śpiewu. To on był pedagogiem słynnych kastratów, w tym Farinellego. Napisał blisko 50 (!) oper, przynajmniej tyle tytułów znamy. Jego styl kompozytorski jest dziś uważany za niezwykle błyskotliwy i wręcz wirtuozowski .

Jeden z moich znajomych powtarza, że biblioteki pełne są muzyki słusznie zapomnianej. Ale na pewno nie powiedziałby tak o operze tego twórcy. Mająca prapremierę w Rzymie, w 1732 roku opera  Germanico in Germania  to dużo dobrej muzyki, w pięknym barokowym stylu, z bardzo trudną partią rogów  najeżoną ozdobnikami i kilkoma wpadającymi w ucho ariami. W skrócie mówiąc opera opowiada o wojnie, w której nie brakuje zdrady i miłości. Ta wojna to wyprawa w 14 roku n.e. rzymskiego wodza Germanika do Germanii, by podporządkować te ziemie cesarzowi rzymskiemu, Tyberiuszowi.

Wykonawcami koncertu, który odbył się w Krakowie, w piątek 27 stycznia, była Capella Cracoviensis pod dyrekcją Jana Tomasza Adamusa. W partiach solowych wystąpili: Max Emmanuel Cencic – Germanico, Julia Lezhneva – Ersinda, György Hanczar – Segeste, Marzena Lubaszka – Cecina, Dilyara Idrisova – Rosmonda oraz  Mary-Ellen Nesi – Arminio.

Bardzo podobała mi się młodziutka Julia Lezhneva, rosyjska sopranistka obdarzona niezwykle pięknym i silnym głosem oraz dysponująca doskonałą techniką. Nawet ktoś w kuluarach powiedział, że jest ona maszynką do śpiewania. Nie zgodzę się z tym, bo w jej wykonaniu było coś więcej, coś co wzruszało i przejmowało.  Słuchanie jej, to była wielka przyjemność. Ale moje serce skradła grecka mezzosopranistka Mary-Ellen Nesi, która występuje na największych scenach, min. Bayerische Staatsoper, Royal Opera House Covent Garden, Théâtre de Champs- Elysées, Concertgebouw w Amsterdamie, Theater an der Wien, Konzerthaus w Berlinie, Opéra Royale de Versailles… można by wiele jeszcze wymieniać. Piękny ciemny głos i wspaniała interpretacja. Zresztą to w jej wykonaniu zabrzmiała najpiękniejsza, jak dla mnie, aria z II aktu opery:  Parto, ti lascio. Było to bardzo wzruszające wykonanie. Natomiast rozczarował mnie kontratenor Max Emmanuel Cencic, który uważany jest za gwiazdę. Zdecydowanie, to nie był jego dzień, brzmiał dość cicho, w porównaniu z innymi, bez blasku.

Szkoda, że nie było to wykonanie operowe, w kostiumach ze scenografią. Wtedy lepiej moglibyśmy poczuć piękno tej niezwykłej muzyki (w  2015 roku, podczas Festwochen der Alten Musik w Innsbrucku właśnie ta opera została wystawiona po latach w wersji scenicznej).  Żal, że podczas Festiwalu Opera Rara dostaliśmy jedynie wersję koncertową, z zacinającym się ekranem, na którym przez chwilę była transmitowana gra klawesynisty, z oświetlonym horyzontem, na którym co pewien czas widać było cienie przemieszczających się poza sceną jakiś osób i z solistami ubranymi wedle własnego gustu, każdy w innym stylu i w dodatku stojącymi za pulpitami. Żal, że zabrakło dopracowania wizualnego, choćby elementów kostiumów a także gry aktorskiej. Opera, to przecież teatr.

Koncert został zarejestrowany przez Dwójkę i jutro, w niedzielę,  29 stycznia o godz. 18 zostanie odtworzony na antenie. Jest jeszcze szansa by posłuchać. Warto!