Nazwą tę wprowadził 13 lat temu brytyjski psycholog Cliff Arnall.

Ale mnie się kojarzy głównie z legendarnym utworem New Order z 1983 roku. 

Ktoś kiedyś połączył jego fragmenty z głosem Czesława Miłosza recytującego swój słynny wiersz (po angielsku) :"Piosenka o końcu świata":
"W dzień końca świata 
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji, 
Rybak naprawia błyszczącą sieć. 
Skaczą w morzu wesołe delfiny, 
Młode wróble czepiają się rynny 
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata 
Kobiety idą polem pod parasolkami, 
Pijak zasypia na brzegu trawnika, 
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa 
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa, 
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa 
I noc gwiaździstą odmyka.

A którzy czekali błyskawic i gromów, 
Są zawiedzeni. 
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb, 
Nie wierzą, że staje się już. 
Dopóki słońce i księżyc są w górze, 
Dopóki trzmiel nawiedza różę, 
Dopóki dzieci różowe się rodzą, 
Nikt nie wierzy, że staje się już.

Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem, 
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie, 
Powiada przewiązując pomidory: 
Innego końca świata nie będzie, 
Innego końca świata nie będzie."

A wersja oryginalna 

Kolejny raz przeżyliśmy koniec świata.

Konieczny jest teraz nowy wątek.

 

W  roku 1967 Marek Rostworowski, historyk sztuki, wielki przyjaciel "Piwnicy pod Baranami", napisał do swojego brata Jana w Lancaster w Anglii, o 26-latce z Krakowa:

"Jest coraz bardziej żywiołowa i nie ma cienia maniery estradowej. To jest naprawdę fenomen między światowymi pieśniarkami. Kiedy stoi przed publicznością, wygląda jak Joanna d'Arc. Gdy śpiewa powstańczy wiersz Baczyńskiego, "krew pachnie w tej sali" – jak powiadał Lechoń. Gdy śpiewa melancholijną miłowankę Tuwima o spotkaniu w Tomaszowie i "nic nie odpowiada i je zielone winogrona", mały złoty medalion odmyka się na samym dnie serca. Kiedy woła Psalmy Dawida, niebo pęka rodząc owych dwóch gwałtowników: Boga i Człowieka. Występuje w najlepszym kabarecie artystycznym między Paryżem, Londynem, Madrytem i Rzymem, w "Piwnicy pod Baranami" u Piotra Skrzyneckiego, przy krakowskim rynku. Nazywa się Ewa Demarczyk."


 

Ta wspaniała artystka urodziła się tego dnia - 16 stycznia 1941 w Krakowie. Źródła podają, że w domu przy ulicy Zygmunta Wróblewskiego 4. Pozwolę sobie doprecyzować ten kleparski adres.

Do roku 1937 ta ulica nazywała się Pędzichów boczna, potem przez trzy lata Wróblewskiego, a od 1940 do 1945 Am Funkhaus. Gwoli ścisłości zatem odnotujmy, że pani Ewa przyszła na świat w domu przy ulicy o radiowej nazwie (tu od 1936 mieściła się siedziba krakowskiej rozgłośni).

Od roku 1945 jest znów ulica Zygmunta Wróblewskiego.

Potem los zetknął Ewę Demarczyk z innym Zygmuntem - Koniecznym. Śpiewając jego piosenki stała się ''CZARNYM ANIOŁEM” polskiej piosenki. W tym roku minie 55 lat od jej ''piwnicznego'' debiutu (wcześniej był ''Cyrulik'').

Niedawno, bo 3 stycznia Zygmunt Konieczny skończył 80 lat. Panie Zygmuncie - PLURIMOS ANNOS.

 

"(...) jesienią 1958 roku, przybył nowy artysta, Mietek Święcicki, przyszły Książę Nastroju. (...) W ślad za nim pojawił się młody, nieśmiały student pierwszego roku szkoły muzycznej, Zygmunt Konieczny. Z nadejściem tego chłopca, chichoczącego charakterystycznym, zawstydzonym śmieszkiem skierowanym jakby do środka, urodziła się nowa jakość Piwnicy, wśród tekstów lepszych i gorszych, mniej lub bardziej ulotnych, często doszczętnie dziś zapomnianych, umościła się Sztuka przez duże S.
A dzieje Piwnicy dzielić się będzie odtąd na dwie ery: przed przyjściem Zygmunta i po przyjściu Zygmunta."
Joanna Olczak-Ronikier "Piwnica pod Baranami czyli koncert ambitnych samouków", Prószyński i S-ka

I jeszcze jedna tegoroczna rocznica-50 lat temu pojawiła się płyta ''Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego''. Album to niezwykły, który od 1967 r. uwrażliwia kolejne pokolenia Polaków


Rozpoczyna się on od niezwykłego utworu z tekstem Mirona Białoszewskiego - ”Karuzela z Madonnami'' który znalazł uznanie także wśród rockowych muzyków z Kalifornii.

 

W historii polskiej muzyki Pan Zygmunt Konieczny był bardzo!

Czarny Anioł też.