Ja mam akurat doświadczenia wręcz odwrotne. Podobny los spotkał mój rodzimy Dalin Myślenice. Powód był nieco inny. Wycofali się (z III ligi) nie ze względu na finanse, ale fakt, że... walne zgromadzenie nie było w stanie wybrać zarządu, bo zgłaszało się zbyt mało kandydatów. W myśl przepisów powołano więc zarząd komisaryczny, ale zespół seniorów w tej sytuacji nie może brać udziału w rozgrywkach. I wiecie co...? Żaden kibic nie zareagował, choć wydaje się, że powinno się to zakończyć wielką awanturą, protestami, wyjściem na ulice lub... wzięciem sprawy w swoje ręce przez kibiców właśnie.

W połowie lat 90., kiedy Dalin grał w III lidze (to był wówczas odpowiednik II ligi, z której wycofał się Okocimski), na trybunach zasiadało ponad 1000 osób. To był typowy widok, że w niedzielę popołudniu ze wszystkich stron miasta ludzie sunęli na stadion. Bo jak w Anglii tradycją są mecze w sobotę o 15.00, tak w Myślenicach była to niedziela. Najpierw kościół, później obiad i wreszcie mecz. Idealne zwieńczenie weekendu. Z domu należało wyjść co najmniej godzinę przed pierwszym gwizdkiem, bo inaczej kibic nie załapał się na trybuny i musiał siedzieć na ławeczkach ustawionych za bramką, z których widok był o wiele gorszy.

Owszem, w drużynie grali tylko "swoi", tak jak chce tego prezes Okocimskiego. Tylko że po pierwsze: Wisła Kraków grała wtedy w II lidze, więc niespecjalnie ekscytującym było jeździć na jej mecze (w ekstraklasie Małopolskę reprezentował Hutnik), po drugie...  najwierniejszymi kibicami byli dawni zawodnicy, których dziś już nie ma. Odchodzili po kolei i z sezonu na sezon widać było coraz większe pustki na trybunach. Miejsce, które od lat zajmował pan Wiesław, zawodnik, później trener, nagle zostało puste. Pan Henryk, były siatkarz Dalinu, nagle przestał krzyczeć "Ukraińcy" do gości z południowego wschodu Polski, czyli z Kańczugi, Boguchwały i Rzeszowa. Reszta kibiców zaczęła jeździć na Wisłę, odkąd pojawiły się tam sukcesy, bo w końcu to tam był prawdziwie wysoki poziom.

Obecnie Dalin - podobnie jak to zaraz uczyni Okocimski - zaczyna nowe życie w "okręgówce". Na trybunach liczących ok. 1300 miejsc zasiada góra 200 kibiców. To rodziny i znajomi zawodników, mała grupka najwierniejszych kibiców, a także byli zawodnicy, którzy mają się jeszcze dobrze. Więcej się nie uzbierało.

Nie liczyłbym, że w Brzesku będzie inaczej, choć może pan prezes po prostu wie lepiej...
 

 

 

 

 

Maciej Skowronek